Albo weterynarzem - nawet nie masz pojęcia ile my mamy kontaktu z gów***Ant pisze:Jak ktoś ma awersję do pieluch i ich zawartości, to niech się cieszy, że nie jest dozorcą na wybiegu dla słoni
nie chcę dzieci
-
- fantAStyczny
- Posty: 551
- Rejestracja: 21 lut 2007, 15:28
- Lokalizacja: Północ
W moim otoczeniu zapanowała jakaś dziwna moda, bo inaczej nie mogę tego nazwać, na posiadanie koniecznie dwójki dzieci do 30- tki. Możliwe, że jakieś znaczenie ma tu fakt, że są to osoby wierzące, bo podobno wg. Kościoła "powinno się mieć dużo dzieci", a że na więcej nikogo zazwyczaj nie stać to chociaż dwoje Dla mnie jest to prześciganie się, która szybciej wyjdzie za mąż i urodzi dzieci jedno za drugim. Wcześniej zawsze myślałam, że są to wpadki, ale one te dzieci planują. W ich środowisku nie wystarczy, by się wyszło za mąz i miało dziecko, żeby wszyscy dali im spokój. Tam trzeba mieć dwoje dzieci! Znajoma mi powiedziała, że zawsze chciała mieć meza i dziecko- i ma, a teraz ma dość spotkań towarzyskich bo zawsze wszyscy się jej pytają kiedy następne dziecko, bo to ostatni dzwonek itd. Podobno tam nikt nie przyjmuje do wiadomości, że można nie mieć na to siły i pieniędzy i potrzeby, a ona im mówi, że jeszcze jest czas i chce się zdecydować na następne, bo jednak rzeczywiście "powinno się"mieć dwoje, bo jedno się samo zle wychowuje i nieprawidłowo rozwija. Może to mi tak odbiło bo jetem jedynaczką?
- FromDuskTillDawn
- młodASek
- Posty: 20
- Rejestracja: 28 lut 2010, 10:50
Bardzo mnie ciekawi temat bezdzietności, bo ja również nie planuję mieć dzieci. Po prostu uważam, że moje życie jest na tyle ciekawe, że nie czuję w nim żadnej pustki. Poza tym szkoda czasu na bawienie sie w pieluchy. Dzieci toleruję względnie, gdy są grzecznę. Natomiast nie cierpię bachorów, które wrzeszczą, piszczą i zakłocają spokój. Poza tym drażnią mnie rodzice, którzy uważają swoje dzieci za cuda i zanudzają mnie swoimi opowieściami o tym, że Piotruś zrobił dziś piękną kupkę albo zamęczają mnie zdjęciami swoich pociech (dlatego skasowałam mój profil na NK). Mam dość gloryfikowania stanu ciąży i określania go mianem błogosławionego. Ze co? Nie wiem kto wymyślił takie określenie, ale na pewno był to mężczyzna.
Curiosity killed the cat,
Satisfaction brought it back
Satisfaction brought it back
- Keri
- łASkawca
- Posty: 1656
- Rejestracja: 16 cze 2009, 11:13
- Lokalizacja: ze źródła światła :D (okolice Łodzi :P )
Dziwi mnie to ze ja nie czuje milosci do nikogo z doroslych a co tym bardziej do dzieci . Bardziej to wszystko przyzwyczajenie wobec doroslych. A dzieci?
Jeden komentarz pewnej kobiety pod artykulem pewnym o aseskualnosc mnie rozbroil . Pisala ze dzieci to kochane.. bla bla bla... ze jak ich nie miec . Zaloze sie ze ona ma bo je kocha a ten kto nie kocha nie bedzie mial wiec uwazanie ze kazdy kocha dzieci jest troche sorry crazy
Jeden komentarz pewnej kobiety pod artykulem pewnym o aseskualnosc mnie rozbroil . Pisala ze dzieci to kochane.. bla bla bla... ze jak ich nie miec . Zaloze sie ze ona ma bo je kocha a ten kto nie kocha nie bedzie mial wiec uwazanie ze kazdy kocha dzieci jest troche sorry crazy
- FromDuskTillDawn
- młodASek
- Posty: 20
- Rejestracja: 28 lut 2010, 10:50
Zauważyłam ciekawą rzecz, a mianowicie ludzie, którym dziecko urodziło się z tzw.wpadki zazwyczaj szukają potwierdzenia swojej decyzji (mhm.. decyzja to troche za duże słowo, ale niech będzie)w oczach innych, czyli będą namawiać bezdzietnego na dziecko ("patrz jakie słodkie","swoje pokochasz","przezież to naturalna kolej rzeczy",:ale jak to nie mieć dzieci", "jesteś egoistą, nie możesz żyć sam dla siebie..."). Natomiast ludzie, którzy planowali i chcieli dziecko nie będą nikogo do niczego namawiać, bo wiedzą, że ich decyzja jest słuszna i nie muszą nic nikomu udowadniać.
Curiosity killed the cat,
Satisfaction brought it back
Satisfaction brought it back
Można też powiedzieć, że "Twoje dzieci będą się opiekowały swoimi dziećmi, a nie Tobą". Też wysoka skuteczność. Można też powiedzieć coś o egoizmie albo o tym, że jeśli pewnego dnia odkryję, że mam kłopoty z poruszaniem się, to ostatkiem sił wejdę na klif i zostanę szybowcemZixxar pisze:Nawiązując do tematu przewodniego...
Pytanie: "Kto się Tobą będzie opiekował gdy będziesz dziadkiem?"
Odpowiedź: "Nie planuję dożyć AŻ tak sędziwego wieku..."
...100% pewności że dyskusja w tym momencie się kończy
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage
- FromDuskTillDawn
- młodASek
- Posty: 20
- Rejestracja: 28 lut 2010, 10:50
Podoba mi się ta odpowiedź. Swoją drogą jak będę stara i nie będę mogła wykonać przy sobie najprostszych czynności pielęgnacyjnych to nie widzę sensu dalszego życia. Nie chciałabym być "warzywkiem" , które trzeba karmić, przewijać, zupełnie jak dziecko. Bałabym się, że będę zdana na łaskę bądź nie-łaskę personelu. Szkoda, że eutanazja jest nielegalna, ale jak ktoś chce zawsze znajdzie sposób. [/quote]Można też powiedzieć coś o egoizmie albo o tym, że jeśli pewnego dnia odkryję, że mam kłopoty z poruszaniem się, to ostatkiem sił wejdę na klif i zostanę szybowcem
Curiosity killed the cat,
Satisfaction brought it back
Satisfaction brought it back
A w szkole mówili, że wszystko, co robię, robię dla siebie i dla siebie też żyję. I komu tu wierzyć?FromDuskTillDawn pisze:(...) "jesteś egoistą, nie możesz żyć sam dla siebie..." (...)
User of this number is currently dead. Resurrection in 5 minutes, please wait. * * * * Resurrection failed, please try again later.
If you have more troubles with resurrection, please contact with software developer (GodCorp®) in order to solve the problem.
If you have more troubles with resurrection, please contact with software developer (GodCorp®) in order to solve the problem.
Chciało by się żyć dla siebie, co?
Tak na prawdę dla siebie żyje przerażająca mniejszość ludzi - tylko ci którzy są w stanie wywalczyć sobie Niezależną Strefę Autonomiczną.
Większości nawet do łba nie przyjdzie że tak można, i żyją... dla dzieci, firmy, państwa... ale nie dla siebie.
Viljar, masz rację z tym szybowcem. Choć ja raczej myślałem o załatwieniu sprawy na sposób samurajów lub rzymian
Tak na prawdę dla siebie żyje przerażająca mniejszość ludzi - tylko ci którzy są w stanie wywalczyć sobie Niezależną Strefę Autonomiczną.
Większości nawet do łba nie przyjdzie że tak można, i żyją... dla dzieci, firmy, państwa... ale nie dla siebie.
Viljar, masz rację z tym szybowcem. Choć ja raczej myślałem o załatwieniu sprawy na sposób samurajów lub rzymian
Do tego trzeba mieć naprawdę sporo wewnętrznej siły i opanowania (nie każdy jest w stanie ciąć dość głęboko), no i kogoś w rodzaju przyjaciela lub zaufanego człowieka (o ile oczywiście mówisz o seppuku), bo ten rytuał praktycznie zawsze przeprowadzany jest w towarzystwie sekundanta, który ścina głowę osoby popełniającej seppuku, aby skrócić jej męki. Do tego musi to być wprawiony w posługiwaniu się mieczem człowiek, bo idealne cięcie to takie, które po pierwsze jest skuteczne, a po drugie po którym głowa nie potoczy się po trotuarze, tylko częściowo nadal będzie przytwierdzona do ciała O ile pamiętam na przykład sekundant Yukio Mishimy trzy razy próbował i mu się nie udało ściąć głowy pisarza i kto inny kończył rytuał.Piorun pisze:Choć ja raczej myślałem o załatwieniu sprawy na sposób samurajów
Fakt, oczekiwanie, że to dziecko zajmie się rodzicem na starość, jest przejawem egoizmu, ale z drugiej strony... Tak mi się wydaje, że rodzice w większości przypadków nie mają dzieci po to, żeby ułatwiły im życie na starość. Nie każdy jest tak wyrachowany A tekst o szklance wody na starość chyba trochę wyolbrzymiacie
A swoją drogą - FromDuskTillDawn - skąd wiesz, które dzieci urodziły się z wpadki, a które były planowane? Wszyscy znajomi Ci się zwierzają? Pomijam przypadki oczywiste, jak ślub w ciąży, bo można wtedy snuć domysły, ale niekoniecznie
Tak mi się skojarzyło. Przepraszam, jeśli offtopik:
No właśnieNa łożu śmierci leży 80-latek: mąż, ojciec i dziadek. Dookoła zebrała się cała rodzina. Żona, wszystkie dzieci, wnuki. Wszyscy w milczeniu wpatrują się w sufit, tudzież w podłogę czekając na zbliżającą się chwilę. Aż nagle ciszę przerywa dziadek i rzecze:
- Zdradzę Wam swój największy sekret. Ja naprawdę nie chciałem się żenić i zakładać rodziny. Miałem wszystko. Szybkie samochody, piękna kobieta, sporo przyjaciół, kasę na koncie. Ale pewnego wieczora znajomy rzekł do mnie: Ożeń się, załóż rodzinę bo nie będzie ci miał kto podać szklanki wody na starość. Od tego momentu słowa te nie dawały mi spokoju. Postanowiłem radykalnie zmienić swoje życie i ożenić się. Skończyły się wyskoki z kolegami na piwo. Teraz wyskakiwałem tylko do nocnego po gerberki dla was, dzieci moje. Wieczorne dyskoteki z dziewczynami, zamieniły się w wieczorne oglądanie seriali z żoną, która z przebojowej kobiety zamieniła się w kurę domową. Pieniądze z konta zostały przeznaczone na fundusze inwestycyjne dla was kochane dzieci. Tamte dni sprzed małżeństwa odeszły jak wiatr. Koniec z imprezami do białego rana, samochodami, przyjaciele odeszli na daleki plan... I teraz kiedy leżę na łożu śmierci, wiecie co?!
- Co? - wszyscy zdumieni wpatrują się w staruszka.
- Nie chce mi się ku...a pić!
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage
Heh, uroczy żarcik.
Czy dziecko prosiło się na świat? Czy dziecko jest komukolwiek cokolwiek winne?
Niektórzy są wychowywani w toksycznym środowisku i niemal codziennie rodzice przypominają im o ,,długu'', który ich zdaniem dziecko zaciągnęło przychodząc na świat. Uważają za oczywiste, że dziecko się nimi zajmie ,,już za kilka lat." Gorzej jeśli na dodatek w ogóle nie dbają o swoje zdrowieTak mi się wydaje, że rodzice w większości przypadków nie mają dzieci po to, żeby ułatwiły im życie na starość.
Czy dziecko prosiło się na świat? Czy dziecko jest komukolwiek cokolwiek winne?
,,Wszyscy jesteśmy większymi artystami niż się nam zdaje." F. Nietzsche
''To see a World in a Grain of Sand
And a Heaven in a Wild Flower
Hold Infinity in the palm of your hand
And Eternity in an hour'' W. Blake
,,...by lekko obcial koncowki nie skracajac wlosow" Keri
''To see a World in a Grain of Sand
And a Heaven in a Wild Flower
Hold Infinity in the palm of your hand
And Eternity in an hour'' W. Blake
,,...by lekko obcial koncowki nie skracajac wlosow" Keri
No właśnie, jestem ciekawa na ile Wy poczuwacie się do opieki nad rodzicami? Część z Was to osoby bardzo młode, więc rodzice są jeszcze aktywni zawodowo i w ogóle życiowo...Ernest pisze:Czy dziecko prosiło się na świat? Czy dziecko jest komukolwiek cokolwiek winne?
Jak wyobrażacie sobie swój udział w ich starości?
Czy będą mogli liczyć na Waszą pomoc: w załatwieniu różnych spraw i tę przysłowiową szklankę wody, czy choćby sfinansowanie tego, by podał ją ktoś inny?
I nie chodzi mi o obowiązek prawny, ale moralny, taki ludzki, zwyczajny, wynikający z zainteresowania o osobę bliską... poczuwacie się do niego? Czy będzie dla Was brzemieniem?
Ja uważam to za naturalną kolej rzeczy, nigdy nie przyszłoby mi do głowy mieć pretensje do rodziców, że muszę im pomóc - nie tylko w starości, ale i w chorobie, która może przyjść wcześniej... I nie dotyczy to tylko rodziców, ale w ogóle osób bliskich. Czasem trzeba dokonywać trudnych wyborów, ale przecież nikt nie obiecywał...
Turysta-człowiek pętający się po szlakach w poszukiwaniu jedzenia