nie chcę dzieci

Jeśli masz pytanie i znikąd odpowiedzi, zwróć się do nas
Awatar użytkownika
Jo
bASałyk
Posty: 731
Rejestracja: 7 lut 2009, 23:07
Lokalizacja: z wlasnego swiata

Post autor: Jo »

To, ze dzieci opiekuja sie rodzicami uwazam za naturalne.
Juz teraz staram sie ulzyc im troche finansowo, zostawilam im samochod. Kiedys wypelnialam PITy i takie tam.
Wiadomo, ze w przyszlosci beda rzeczy powazniejsze, typu wsparcie w chorobie itp. Jestem tego swiadoma i nie wyobrazam sobie, ze moglabym im nie pomoc. To jest dla mnie oczywiste.

Czasami rodzice przesadzaja, fakt. Moja mama kiedys lamentowala, ze oni sami w domu mieszkaja, dzieci wyprowadzily sie. To jej odpowiadam, zeby sie cieszyla, ze ma niezalezne dzieci, czesto przyjezdamy. Daleko nie patrzec, w rodzinie jedna ciocia mieszka w jednym domu z dwojka dzieci i ich rodzinami... masakra. Tlok. Ciezkie warunki mieszkaniowe.
Ostatnio zmieniony 4 mar 2010, 19:48 przez Jo, łącznie zmieniany 1 raz.
'Never give up on your adventures and dreams ...'
Awatar użytkownika
Jo
bASałyk
Posty: 731
Rejestracja: 7 lut 2009, 23:07
Lokalizacja: z wlasnego swiata

Post autor: Jo »

Niektórzy są wychowywani w toksycznym środowisku i niemal codziennie rodzice przypominają im o ,,długu'', który ich zdaniem dziecko zaciągnęło przychodząc na świat. Uważają za oczywiste, że dziecko się nimi zajmie ,,już za kilka lat." Gorzej jeśli na dodatek w ogóle nie dbają o swoje zdrowie :roll:
Hmm, dziwni ludzie, ktorzy upominaja sie. Dobrze,ze nie obracam sie w takim srodowisku :)
'Never give up on your adventures and dreams ...'
Awatar użytkownika
Koffee
łASiczka
Posty: 316
Rejestracja: 27 wrz 2009, 18:40
Lokalizacja: przyległości gdańskie

Post autor: Koffee »

Nie przypuszczam, żebym kiedykolwiek miała się poczuwać do jakiejś opieki nad moim rodzicami. Jeśli będzie mnie na to stać, to będę mogła finansowo pomagać, ale po tym, jak już się wyprowadzę, nie będę ich odwiedzać ani wody podawać. Choćby nawet chcieli. Ciekawe, czy sobie wtedy przypomną te wszystkie razy, kiedy to kazali mi z domu wyp***dalać.
To oszpeć mnie... oszpeć mnie miły. Utnij mi język. Jakoś zmogę. Utnij mi język, żebym nie miała pokusy odzywać się do nikogo.
Awatar użytkownika
FromDuskTillDawn
młodASek
Posty: 20
Rejestracja: 28 lut 2010, 10:50

Post autor: FromDuskTillDawn »

Problem w tym, że życie układa różne scenariusze. Niestety, starość jest okrutna. Moja mama obecnie opiekuje się swoim tatą (a moim dziadkiem). Wiem, że ta opieka bardzo ja obciąża, bo moj dziadek nie jest niestety miłym staruszkiem, a ona rowniez ma swoje lata. Dziadek ma zaawansowaną demencję starczą, podejrzewa wszystkich o wszystko : kradzieże, mieszanie leków, a nawet o próby morderstwa, co jest absolutną bzdurą. Do tego tego wszystkiego dochodzą jeszcze wszelkiego rodzaju czynnośći pięlęgnacyjne. Wiem, że łatwo powiedzieć, że to starość i choroba, ale mimo wszystko przykro jest słyszeć od wlasnego ojca, że jest się zlodziejem lub mordercą. Tak, łatwo jest mówić, że zajmę się moimi rodzicami na starość, bo to nic nie kosztuje, a pięknie brzmi. Życzę każdemu, aby ich rodzice byli pogodnymi, uśmiechniętymi i sprawnymi starszymi ludzmi i nie wymagali opieki. Problem w tym, ze kazdy ma swoje zycie i czasem nie jest się w stanie kimś zająć, bo to naprawde wymaga dużego poswiecenia i nakładow energii. Ja mieszkam od kilku lat za granicą i być może nie będę w stanie osobiście się nimi zając. Mam nadzieję, że moja sytuacja materialna bedzie na tyle dobra zeby zapewnic im najlepszą opiekę. Nie jestem egoistką, tylko realistką.
Curiosity killed the cat,
Satisfaction brought it back
Awatar użytkownika
dziwożona
tłumok bezczASowy
Posty: 1940
Rejestracja: 29 lut 2008, 20:29
Lokalizacja: z bagien i uroczysk
Kontakt:

Post autor: dziwożona »

To jest indywidualna sprawa każdego, ja będę opiekować się moją mamą na starość, nawet, gdy nie będzie miłą staruszką. Dlatego, że ją po prostu kocham.
Znam jednak pewną prawdziwą historię, kiedy to w pewnym szpitalu cały personel strasznie się dziwował, że córka nie wzięła ojca na święta, tylko go zostawiła pod opieką obcych ludzi. Nawet sama ordynator z nią o tym rozmawiała. A ona jej na to odparła, że jej ojciec całe życie chlał, bił ją, gwałcił i znęcał się nad całą rodziną. Od tej pory pani ordynator już nie wnika w decyzje dorosłych dzieci pacjentów.
Każdy jest kowalem swojego losu i jeśli nawet własne potomstwo go nie chce, to coś w tym musi być. Może niekoniecznie kryje się pod tym taka dramatyczna historia jak ta, którą przytoczyłam, ale jeżeli ktoś nie miał czasu na porządne wychowanie dzieciaka, tylko sobie wyhodował podłego egoistę, to niech zbiera na starość to, co zasiał. Nie każdy musi rozwijać cnoty w heroiczny sposób :roll:
Seks należy tępić, gdyż z niego biorą się dzieci - źródło naszej nieustającej, pedagogicznej udręki.
Awatar użytkownika
Keri
łASkawca
Posty: 1656
Rejestracja: 16 cze 2009, 11:13
Lokalizacja: ze źródła światła :D (okolice Łodzi :P )

Post autor: Keri »

Artemis pisze:
Ernest pisze:Czy dziecko prosiło się na świat? Czy dziecko jest komukolwiek cokolwiek winne?
No właśnie, jestem ciekawa na ile Wy poczuwacie się do opieki nad rodzicami? Część z Was to osoby bardzo młode, więc rodzice są jeszcze aktywni zawodowo i w ogóle życiowo...
Jak wyobrażacie sobie swój udział w ich starości?
Czy będą mogli liczyć na Waszą pomoc: w załatwieniu różnych spraw i tę przysłowiową szklankę wody, czy choćby sfinansowanie tego, by podał ją ktoś inny?
I nie chodzi mi o obowiązek prawny, ale moralny, taki ludzki, zwyczajny, wynikający z zainteresowania o osobę bliską... poczuwacie się do niego? Czy będzie dla Was brzemieniem?

Ja uważam to za naturalną kolej rzeczy, nigdy nie przyszłoby mi do głowy mieć pretensje do rodziców, że muszę im pomóc - nie tylko w starości, ale i w chorobie, która może przyjść wcześniej... I nie dotyczy to tylko rodziców, ale w ogóle osób bliskich. Czasem trzeba dokonywać trudnych wyborów, ale przecież nikt nie obiecywał...
Majac 50 i 46 lat :P sa aktywni ;)
Ale...
Ja mam trudnosci z bliskimi w komunikacji, zainteresowaniu sie rodzina juz teraz :roll: (nie mowiac o ludziach obcych :P ), wiec myslenie o rodzinie (rodzicach) jest mi.... obce :shock: . Moze mam ich caly czas :roll: , to nie zwracam na to uwagi.... Jednak... egoista to JESTEM :diabel:
A moja milosc do nich to chyba przyzwyczajenie ze sa :roll: . Wiem jak to brzmi :P Ale moja milosc to "stala" wrecz nie obecna... moze ze nie ma zmian do jej nie dostrzegam ze jest? Nie wiem... :roll: :(
Awatar użytkownika
Ernest
AStrum
Posty: 1482
Rejestracja: 3 kwie 2009, 00:15

Post autor: Ernest »

Jak wyobrażacie sobie swój udział w ich starości?
Czy będą mogli liczyć na Waszą pomoc: w załatwieniu różnych spraw i tę przysłowiową szklankę wody, czy choćby sfinansowanie tego, by podał ją ktoś inny?
I nie chodzi mi o obowiązek prawny, ale moralny, taki ludzki, zwyczajny, wynikający z zainteresowania o osobę bliską... poczuwacie się do niego?


Chcę pomóc swoim rodzicom. Nie podoba mi się natomiast sposób w jaki oni do tego tematu. Czasem odnoszę (bardzo przykre zresztą wrażenie), że jestem jak inwestycja; przy czym wkłada się w nią jak najmniej, a chce wyciągnąć jak najwięcej.
,,Wszyscy jesteśmy większymi artystami niż się nam zdaje." F. Nietzsche

''To see a World in a Grain of Sand
And a Heaven in a Wild Flower
Hold Infinity in the palm of your hand
And Eternity in an hour'' W. Blake

,,...by lekko obcial koncowki nie skracajac wlosow" Keri
Awatar użytkownika
Keri
łASkawca
Posty: 1656
Rejestracja: 16 cze 2009, 11:13
Lokalizacja: ze źródła światła :D (okolice Łodzi :P )

Post autor: Keri »

Ja jako inwestycja to daja za duzo opieki a wymagaja wprost przeciwnie. Mowia tu o opiekowaniu sie mna o ochronie i wszystko wporzadku by bylo gdyby nie przelewali tego za mocno... Bo wrecz potem wymagaja by byl otwarty i wychodzil na przeciw ale chronia mnie przed tym :shock: . wiec wlasciwie jestem ja G w przereblu z wejsciem ale bez wyjscia co sie w kolko kreci bez celu... :roll:
Awatar użytkownika
Artemis
pASsiFlora
Posty: 1355
Rejestracja: 7 sie 2008, 21:41
Lokalizacja: z miasta

Post autor: Artemis »

Jak widać mamy różne doświadczenia i to one determinują poglądy na temat relacji rodzic-dziecko.
Do rodzicielstwa trzeba dojrzeć i wtedy można się cieszyć z tego dobrowolnego poświęcenia, bo dawanie daje przecież dużo większą satysfakcję. A wymuszone poświęcenie budzi niezadowolenie i bunt, w efekcie u obu stron.
Ernest, smutne to co napisałeś, chcę jednak myśleć, że nie do końca jednak tak jest.
Turysta-człowiek pętający się po szlakach w poszukiwaniu jedzeniaObrazek
Awatar użytkownika
Viljar
Wielki AS Jedi
Posty: 2580
Rejestracja: 16 cze 2009, 21:33
Lokalizacja: Wrocław
Kontakt:

Post autor: Viljar »

Czy dziecko prosiło się na świat? Czy dziecko jest komukolwiek cokolwiek winne?
Moim zdaniem odpowiedź na pierwsze pytanie brzmi NIE, a na drugie siłą rzeczy tak samo.
No właśnie, jestem ciekawa na ile Wy poczuwacie się do opieki nad rodzicami? (…) I nie chodzi mi o obowiązek prawny, ale moralny, taki ludzki, zwyczajny, wynikający z zainteresowania o osobę bliską... poczuwacie się do niego? Czy będzie dla Was brzemieniem?
Ja się zupełnie nie poczuwam z powodów, których pozwolę sobie szczegółowo nie przytaczać. Jeden z nich: mieszkamy w zupełnie różnych miastach, więc opieka jest wykluczona ;)
Uważam też, że dziecko mające swoje życie i swoich bliskich nie ma absolutnie żadnego moralnego obowiązku rzucać tego wszystkiego dla opieki nad rodzicem; szczególnie jeśli mieszka na drugim końcu Polski. Z tym, że nie wykluczam tutaj pomocy finansowej.
Problem w tym, ze kazdy ma swoje zycie i czasem nie jest się w stanie kimś zająć, bo to naprawde wymaga dużego poswiecenia i nakładow energii.
Właśnie! Dzisiaj łatwo się deklarować, ale opieka nad kimś wymaga ogromnego samozaparcia i nie wiadomo, czy jakby przyszło co do czego, to znaczna część tych „opiekuńczych” by zrezygnowała.
Każdy jest kowalem swojego losu i jeśli nawet własne potomstwo go nie chce, to coś w tym musi być.
Historia przytoczona przez Dziwożonę jest tragiczna i, niestety, prawdziwa. Rodziny patologiczne i dysfunkcjonalne nie są niestety rzadkim zjawiskiem. Byłbym wręcz oburzony, gdyby ktoś wymagał od dziecka, któremu udało się z takiego bagna wydostać, opieki nad rodzicem, którego szczerze nie cierpi.

Zaznaczam przy tym, że jestem przypadkiem specyficznym: na skutek pewnych doświadczeń mam dość nietypowy system wartości i dla mnie „ważność” człowieka nie ma żadnego związku z pokrewieństwem. Dlatego np. przyjaciele są dla mnie ważniejsi i bliżsi niż członkowie rodziny, również z powodu różnić światopoglądowych.
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage
Awatar użytkownika
Ernest
AStrum
Posty: 1482
Rejestracja: 3 kwie 2009, 00:15

Post autor: Ernest »

Rodziny patologiczne i dysfunkcjonalne nie są niestety rzadkim zjawiskiem.
Zdaniem niektórych polskich psychologów stanowią aż 85% wszystkich rodzin. Oczywiście warto zastanowić się nad rozumieniem słowa ,,patologia''; jeżeli patologią jest z jednej strony gwałt i przemoc, a z drugiej brak częstych rozmów i niestosowanie ,,złotych rad'' Superniani to mamy tu pewną rozbieżność.
,,Wszyscy jesteśmy większymi artystami niż się nam zdaje." F. Nietzsche

''To see a World in a Grain of Sand
And a Heaven in a Wild Flower
Hold Infinity in the palm of your hand
And Eternity in an hour'' W. Blake

,,...by lekko obcial koncowki nie skracajac wlosow" Keri
laki
przedszkolASek
Posty: 5
Rejestracja: 29 kwie 2010, 17:17
Lokalizacja: Wlkp.

Post autor: laki »

Witam wszystkich jestem tu nowa i jestem seksualna, ale to chyba nie przeszkadza w tym żebym sie zwierzyła i uzyskała kojące odpowiedzi czy rady, prawda?
Mój problem polega na tym ze tez nie chce miec dzieci, chociaz szczerze mówiac to źle sie wyrazilam- dla mnie to nie problem tylko mój poglad na zycie, problem stanowi to chyba dla mego partnera, mamuski, ciotek, babc i wszystkich otaczajacych mnie nawiedzonych matek-Polek, nie umiejacych lub nie chcacych zrozumiec mego wyboru.
Kiedys nie myslałam o dzieciach wcale. parę lat temu gdy weszlam w staly zwiazek oczywiste bylo dla mnie ze jako panna studiujaca bez pracy nie moge sobie na to pozwolic. 3 lata temu wsród bliskich mi kobitek zdarzyly sie poronienia-jedna dwa razy musiala rodzic martwe dzieci -bliźniaczki i córkę, strasznie to przeżylam i postanowilam sobie ze nie moge byc w ciazy dopuki one nie beda bo mój stan sprawilby im ból i przykrość..
czas mija, jedna ma dziecko, druga nie moze juz miec, zycie sie toczy, pol roku temu wyszlam za mąż, ale nadal nie moge byc w ciazy bo sie panicznie tego boje. ciąża, wyglad kobiety (z obrzydzeniem patrze na te hipopotamy), powiklania, poronienia, smierc, zylaki, rozstepy, zwierzecy porod z tym calym nacinaniem i zszywaniem, wyglad i zle samopoczucie po porodzie i ten caly czas później kiedy to wciaz trzeba sie zajmowac dzieckiem nieprzespane noce, strach o jego zycie i przyszlosc odpowiedzialnosc koniec wolnosci...powodow na NIE mozna mnozyć... tokofobia? - mysle ze tak, ale leczyc tego nie mam zamiaru, bo dobrze z moimi planami na zycie 8)
biore pigulki anty, stosuje tez prezki, jestem nawet zdecydowana zrezygnowac z seksu byleby nie zajsc w ciaze (mielismy juz miesiace bez seksu-rekord pół roku), gdyby cos poszlo nie tak jestem zdecydowana bez wahania wziac pigulke "po" lub dokonac farmakologicznej aborcji- dziecko w ogole nie wchodzi w gre!
mojej mamie i innym nawiedzonym mowimy ze mamy inne plany
sprawdza sie tez tekst: "piszesz ksiązke? to wykreśl rozdział o mnie, bo ja cenię sobie prywatność"
mama ma juz wnuka (siostra ma)i to jej musi wystarczyc bo ode mnie sie go nie doczeka
tych wszystkich natretnych mozna zbyc byle czym ale co z partnerem- rozwód?
przed slubem mowilam mu ze nie chce dzieci, ale on chyba nie bral tego na powaznie, przyjmowal opcje ze dzieci nie teraz ale za kilka lat jak sie ustawimy finansowo, zbudujemy dom, bedziemy miec dobra prace..
teraz pół roku po slubie uswiadomilam go ze w moim przypadku nie ma mowy o dzieciach nigdy ani teraz ani w dalekiej przyszlosci, wytlumaczylam mu wszystkie powody i stanelo na tym ze dzieci nie bedziemy miec
jednak ostatnio zaczynam sie zastanawiac czy dla niego nie jest to problemem, ja potrafie ze spokojem mowic o swym wyborze, potrafie tez bawic sie z innymi dziecmi i o nich mowic, opiekowac sie dzieckiem siostry, choc swoich nie chce,
a on reaguje zloscia krzykiem na kazda wzmianke o innych dzieciach, nie mozna w domu w ogole porozmawiac o jakims dziecku, o wychowaniu, bo zaraz jest halas "po co o tym gadasz, przeciez my nie chcemy dzieci, temat zamkniety!" i tego typu wrzaski. zastanawiam sie czy skoro to dla niego taki drazliwy temat to czy on jednak chce miec dziecko i krzykiem buntuje sie na poglad ktory jakby nie patrzac troche mu narzucilam, czy tez tak mu obrzydzialam mysli o potomstwie ze nawet nie chce o innych dzieciakach slyszec- taka skrajnosc tez nie jest dobra, prawda?
mam zmusic go do rozmowy(obecnie mamy ciche dni), by powiedzial w koncu co tak naprawde czuje (choc zawsze mial klopot z mowieniem o swych uczuciach ) i przygotowac sie na kolejna awanture, czy nie rozmawiac w ogole o tych malych ludzikach naszych znajomych i przeczekac az sie facet wyciszy i przyjmie mój pogląd na zycie za swój i sie z tym pogodzi ?
czy znalezc faceta ktory stanowczo tak jak ja zadeklaruje brak potrzeby posiadania dzieci- tej opcji wolalabym nie stosowac, bo kocham tego nerwusa :diabel:


co do starosci i braku pomocy ze str dzieci?
dopuki mamy siebie to bedziemy sie soba wzajemnie opiekowac, jak sil braknie zamieszkamy sobie w domu spokojnej starosci- na cos tą emeryturke trzeba przecież przeznaczyc co nie? :D

i nikt nam nie zarzuci ze jestesmy ze soba tylko ze wzgledu na dzieci, jezeli bedziemy ze soba do konca szczesliwi to tylko z powodu naszej milosci :serce:
Awatar użytkownika
Artemis
pASsiFlora
Posty: 1355
Rejestracja: 7 sie 2008, 21:41
Lokalizacja: z miasta

Post autor: Artemis »

Całkiem niedawno dostałam linka do tej strony, być może tam otrzymasz odpowiedzi na nurtujące Cię pytania: http://bezdzieci.pl/index.php?sid=83500 ... b61a95668d

Osobiście nie do końca zrozumiałam, czy obawiasz się ciąży i porodu, czy raczej tego, że dziecku trzeba poświęcić mnóstwo uwagi i czasu.
Decyzja o posiadaniu dzieci jest kluczowa dla związku, w przypadku różnicy zdań w tej kwestii, nie widzę dla niego przyszłości.

Pozdrawiam.
Turysta-człowiek pętający się po szlakach w poszukiwaniu jedzeniaObrazek
laki
przedszkolASek
Posty: 5
Rejestracja: 29 kwie 2010, 17:17
Lokalizacja: Wlkp.

Post autor: laki »

Artemis napisała: Całkiem niedawno dostałam linka do tej strony, być może tam otrzymasz odpowiedzi na nurtujące Cię pytania: http://bezdzieci.pl/index.php?sid=83500 ... b61a95668d

DZIĘKI WIELKIE ZA LINK- W KONCU STRONKA DLA MNIE :mrgreen:

artemis napisalas: Osobiście nie do końca zrozumiałam, czy obawiasz się ciąży i porodu, czy raczej tego, że dziecku trzeba poświęcić mnóstwo uwagi i czasu.

Obawiam a raczej panicznie sie boje tego i tego, w drugim przypadku to bardziej strach ze ta odpowiedzialnosc jest zbyt wielka, ze nie potrafilabym dobrze wychowac dziecka zapewnic mu dobrej przyszlosci i ze przeze mnie staloby mu sie cos zlego ze popelnilabym jakis blad w wychowaniu czym skrzywdzilabym je na cale zycie i boje sie brac na siebie tak duza odpowiedzialnosc

ale zeby wychowywac dziecko trzeba zajsc w ciaze i urodzic a ja juz tego bym nie byla w stanie przejsc

co do partnera to hmmm musze z nim powaznie porozmawiac
Awatar użytkownika
Philosoph
fantAStyczny
Posty: 575
Rejestracja: 22 wrz 2009, 00:21
Lokalizacja: Starogard Gdański

Post autor: Philosoph »

laki pisze:ale zeby wychowywac dziecko trzeba zajsc w ciaze i urodzic a ja juz tego bym nie byla w stanie przejsc
Zawsze można adoptować.
User of this number is currently dead. Resurrection in 5 minutes, please wait. * * * * Resurrection failed, please try again later.
If you have more troubles with resurrection, please contact with software developer (GodCorp®) in order to solve the problem.
ODPOWIEDZ