Czy jesteście osobami wierzącymi?
Określam się jako deistka, wierzę głównie w ludzki rozum. Szanuję wyznania innych osób, wiara to prywatna sprawa każdego człowieka. Stosunek do kleru mam raczej obojętny, chociaż zdarzają się negatywne wyjątki. Nie podoba mi się, gdy ktoś usilnie próbuje narzucać innym wiarę. Jeszcze bardziej nie podoba mi się, gdy ktoś nakłania mnie do wizyty w kościele, bo coś tam.
klapouchy pisze:Jestem agnostykiem. Bóg jest albo go nie ma. Jeśli jest to nie jest dobry. Zbyt wiele niezawinionego cierpienia na tym świecie. Ale mięczak ze mnie bo na wszelki wypadek się modlę:P W realu nikt o tym nie wie:P Postępuje zgodnie z teorią Pascala, choć to nie ma sensu.
Pamiętam pewne kazanie w kościele na ten temat. Bardzo mi się ono spodobało i zaczęłam potem inaczej patrzeć na problem zła na świecie. Mianowicie ksiądz mówił, że większość zła powodują ludzie, czasem specjalnie np. wojny, terroryzm, przestępstwa, czasem przez nieuwagę np. wypadki drogowe. Także niektóre klęski żywiołowe np. pożary lasów lub niektóre choroby np. rak u palacza też są z winy człowieka. Człowiek ma wolną wolę i może czynić zło innym ludziom, ale może też czynić dobro. Tak więc nie powinno się o całe zło na świecie obwiniać Boga.
DZIEWICA8
Ostatnio zmieniony 29 kwie 2011, 14:25 przez DZIEWICA8, łącznie zmieniany 1 raz.
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
Oczywiście, że nie możnac całego złą zrzucać na boga, ale zawsze można zapytać czemu tych złych nie powstrzyma....Ale nie można też wszystkie zła zrzucać na człowieka. Nie człowiek stworzył wirusy, bakterie i choroby genetyczne. Nie za wszytkie klęski żywiołowe ponosi winę człowiek. Tutaj winna jest natura albo bóg.
Mnie osobiście świat przeraża i zachwyca jednocześnie, budzi respekt. Ciągle pomimo tak wielkiego zainteresowania badaczy jest jedną wielką zagadką.
Samo cierpienie nie jest złe, dopóki nie przekracza granic okrucieństwa. Najbardziej boli mnie gdy dotyka ono osoby całkowicie bezbronne jak małe dzieci (i gdzież tu jest zależność pomiędzy ich wolną wolą, a chorobą, która je dotknęła ).
Czasami mam wrażenie, że jakiś zazdrośnik przyszedł popsuć światek stworzony przez Boga.
Generalnie w tym temacie mogę bezradnie rozłożyć ręce i stwierdzić: "wiem,że nic nie wiem", pokornie uznać swoją maleńkość i ograniczenie ludzkiego umysłu oraz... wierzyć i zaufać Bogu mimo wszystko.
Samo cierpienie nie jest złe, dopóki nie przekracza granic okrucieństwa. Najbardziej boli mnie gdy dotyka ono osoby całkowicie bezbronne jak małe dzieci (i gdzież tu jest zależność pomiędzy ich wolną wolą, a chorobą, która je dotknęła ).
Czasami mam wrażenie, że jakiś zazdrośnik przyszedł popsuć światek stworzony przez Boga.
Generalnie w tym temacie mogę bezradnie rozłożyć ręce i stwierdzić: "wiem,że nic nie wiem", pokornie uznać swoją maleńkość i ograniczenie ludzkiego umysłu oraz... wierzyć i zaufać Bogu mimo wszystko.
Nie wiem, czy się jasno wyraziłam, ale przecież wyraźnie napisałam, że tylko niektóre choroby i klęski żywiołowe są z winy człowieka np. mówi się, że palenie papierosów powoduje raka płuc, wypalanie traw powoduje pożary lasów, a czasem nawet ludzkich zabudowań. A z tą wolną wolą człowieka chodziło mi o to, że człowiek może czynić zło drugiemu człowiekowi np. terrorysta podkładający bombę. Napisałam tak od razu, (jeszcze podkreślę odpowiednie fragmenty).
DZIEWICA8
DZIEWICA8
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
Niezależnie w jaką istotę kreacji wierzyć, można uznać, że powstanie bakterii, wirusów itp. było potrzebne (czy nieuniknione) jako element (czy skutek uboczny) do stworzenia człowieka.
Analogicznie do tego jak ktoś kto buduje dom został z workiem po cemencie. Do niczego niepotrzebny - zaśmieca, ale bez niego daleko by nie zaszedł.
Podobnie z wolną wolą i złym uczynkiem. Jedno wynika z drugiego. Jestem daleki do "ewangelizowania", bo sam uchodzę za niewierzącego, ale wytłumaczyć się da wszystko.
Analogicznie do tego jak ktoś kto buduje dom został z workiem po cemencie. Do niczego niepotrzebny - zaśmieca, ale bez niego daleko by nie zaszedł.
Podobnie z wolną wolą i złym uczynkiem. Jedno wynika z drugiego. Jestem daleki do "ewangelizowania", bo sam uchodzę za niewierzącego, ale wytłumaczyć się da wszystko.
"Dopóki sen na oślep płynął
nad straconą nadzieją,
Kosmos bólem się sączył
nad straconą miłością.
Ze skrytych ludzi świat twój
został pomału wygnany,
Lecz niebo nie spało."
nad straconą nadzieją,
Kosmos bólem się sączył
nad straconą miłością.
Ze skrytych ludzi świat twój
został pomału wygnany,
Lecz niebo nie spało."
Dziewica: No ale to co piszesz to cytując klasyka oczywista oczywistość:) Problem jest ze złem, które nie pochodzi od człowieka, a jest niedłączną częścią tego świata i jeżeli bóg istnieje to musiał je również stworzyć. Oczywiscie zawsze można zwalić wszystko na grzech pierworodny, ale to nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością. To tak jakby za zbrodnie mordercy musieli odpowiadać jego dzieci, wnuki i prawnuki. A co do wolnej woli to też niestety jest kwestia dyskusyjna. Na pewno jesteśmy zdeterminowani przez biologię i wpływ środowiska. Ile procent zostaje na wolną wolę? Nie wiadomo czy ona w ogóle jest, ale chcemy w mnią wierzyć bo inaczej życie byłoby bez sensu.
pogubiony: Jesli bóg jest doskonały to mógł stworzyć świat bez skutków ubocznych:)
Oczywiscie zawsze można wskazać, że cierpienie ma sens. Bo gdyby nie było cierpienia nie byłoby szczęścia. Niestety tak to już jest. Tylko patrząc na rozkład cierpienia można powiedzieć, że nie jest on sprawiedliwy. Często ciepią tzw. dobrzy a tzw. źli mają życie znakomite.
pogubiony: Jesli bóg jest doskonały to mógł stworzyć świat bez skutków ubocznych:)
Oczywiscie zawsze można wskazać, że cierpienie ma sens. Bo gdyby nie było cierpienia nie byłoby szczęścia. Niestety tak to już jest. Tylko patrząc na rozkład cierpienia można powiedzieć, że nie jest on sprawiedliwy. Często ciepią tzw. dobrzy a tzw. źli mają życie znakomite.
"Jesli bóg jest doskonały to mógł stworzyć świat bez skutków ubocznych:)"
Jeśli Bóg istnieje to świat jest stworzony bez skutków ubocznych. Człowiekowi może się jedynie wydawać, że coś jest skutkiem ubocznym.
"Tylko patrząc na rozkład cierpienia można powiedzieć, że nie jest on sprawiedliwy. Często ciepią tzw. dobrzy a tzw. źli mają życie znakomite.
Nie jest sprawiedliwy według Twojego punktu widzenia. Tak w ogóle to nasze "punkty widzenia" są zawsze bardzo ograniczone.
Ostatnimi czasy czytam dość często fora czy teksty o tematach religijnych, o poglądach np. ateistów etc. W zasadzie większość z ateistów czy wątpiących tłumaczy swoje poglądy tym, że Bóg (jeśli w ogóle zakładają Jego istnienie) nie jest sprawiedliwy bo coś tam, nie jest dobry bo coś tam. Ja widzę w tym jeden szkopuł. Brakuje im założenia, że to oni nie są doskonali i choćby próbowali zrozumieć boskie zamiary poświęcając na to całe życie to i tak nic z tego nie wyniknie. Coś jak ze znanym przykładem o tym jak garnek może się kłócić z garncarzem o swój wygląd (pewnie przekręciłem bo nie pamiętam tego dokładnie ale o to samo chodzi)
Jeśli Bóg istnieje to świat jest stworzony bez skutków ubocznych. Człowiekowi może się jedynie wydawać, że coś jest skutkiem ubocznym.
"Tylko patrząc na rozkład cierpienia można powiedzieć, że nie jest on sprawiedliwy. Często ciepią tzw. dobrzy a tzw. źli mają życie znakomite.
Nie jest sprawiedliwy według Twojego punktu widzenia. Tak w ogóle to nasze "punkty widzenia" są zawsze bardzo ograniczone.
Ostatnimi czasy czytam dość często fora czy teksty o tematach religijnych, o poglądach np. ateistów etc. W zasadzie większość z ateistów czy wątpiących tłumaczy swoje poglądy tym, że Bóg (jeśli w ogóle zakładają Jego istnienie) nie jest sprawiedliwy bo coś tam, nie jest dobry bo coś tam. Ja widzę w tym jeden szkopuł. Brakuje im założenia, że to oni nie są doskonali i choćby próbowali zrozumieć boskie zamiary poświęcając na to całe życie to i tak nic z tego nie wyniknie. Coś jak ze znanym przykładem o tym jak garnek może się kłócić z garncarzem o swój wygląd (pewnie przekręciłem bo nie pamiętam tego dokładnie ale o to samo chodzi)
- MillvinaDean
- ASiołek
- Posty: 62
- Rejestracja: 7 sty 2011, 23:52
Nie wierzę w osobowego Boga (tzn. mającego cechy ludzkie) i nie utożsamiam się z żadną religią.
Szanuję jednak niektóre elementy różnych religii, gdyż promowanie wartości takich jak szacunek, prawdomówność, wierność jest pozytywne niezależnie od tego, czy przynosi jakiekolwiek efekty.
Uważam, że może istnieć niemożliwa do zbadania siła, której pasją jest tworzenie, jednak ciężko mi to nazwać wiarą w Boga.
Szanuję jednak niektóre elementy różnych religii, gdyż promowanie wartości takich jak szacunek, prawdomówność, wierność jest pozytywne niezależnie od tego, czy przynosi jakiekolwiek efekty.
Uważam, że może istnieć niemożliwa do zbadania siła, której pasją jest tworzenie, jednak ciężko mi to nazwać wiarą w Boga.
Wszystko jest tylko płytkim morzem zakazanych słów, tak brudnym, że aż mylonym z przejrzystym.
Dla mnie najpierw był Bóg, a potem... Discovery.
To tak w skrócie i gdy ktoś pyta, zawsze tak odpowiadam. Kiedyś byłam mocno wierząca, wierzyłam, że to wszystko ma sens. A potem mi przeszło. Nie wiem nawet dokładnie jak, po prostu uznałam, że nic mi w tym nie gra i bardziej wierzę w naukę. Może to moja licealna fascynacja biologią i chemią tak na mnie wpłynęła.
Co do Kościoła - mam gro koleżanek, które są bardzo głęboko wierzące i muszę z tym żyć [a czasem idzie na kije]. Co do kleru - skasowałabym, albo przynajmniej ustanowiła im pensje. Poza tym uważam, że nie powinni żyć w celibacie, tylko móc zakładać rodziny. Więcej o życiu by wówczas wiedzieli.
Nie mam nic przeciwko wyznawaniu tego, w co się wierzy, o ile szanuje się przy tym innych. Ja nikomu nie narzucam, że ma przestać wierzyć, więc czemu ktoś ma mnie wyzywać od jakichś najgorszych, bo ja tej wiary nie mam?
Ze śmiesznych historii, mam ogromnego pecha do księży w ogóle. Byłam bierzmowana, zrobiłam to dla babci. Podczas szkolenia księża zawsze wypalali do mnie teksty, jakbym miała aurę satanistki. Na samej uroczystości ksiądz zapytał mnie, czy na swój ślub też się tak ubiorę. Ugryzłam się w język chcąc odpowiedzieć, że z koleżanką nie planuję (co by było skandalicznie). Cóż, może niebieska koszula i spodnie to faktycznie marny wygląd, przy wydekoltowanych bluzeczkach i spódniczkach mini, które miały inne dziewczęta. Goś miał fart
A pomimo niewiary wkrótce zostanę matką chrzestną! A to dlatego, że podoba mi się instytucja rodziców chrzestnych, którzy są tacy awaryjni.
Już na razie nie zanudzam
To tak w skrócie i gdy ktoś pyta, zawsze tak odpowiadam. Kiedyś byłam mocno wierząca, wierzyłam, że to wszystko ma sens. A potem mi przeszło. Nie wiem nawet dokładnie jak, po prostu uznałam, że nic mi w tym nie gra i bardziej wierzę w naukę. Może to moja licealna fascynacja biologią i chemią tak na mnie wpłynęła.
Co do Kościoła - mam gro koleżanek, które są bardzo głęboko wierzące i muszę z tym żyć [a czasem idzie na kije]. Co do kleru - skasowałabym, albo przynajmniej ustanowiła im pensje. Poza tym uważam, że nie powinni żyć w celibacie, tylko móc zakładać rodziny. Więcej o życiu by wówczas wiedzieli.
Nie mam nic przeciwko wyznawaniu tego, w co się wierzy, o ile szanuje się przy tym innych. Ja nikomu nie narzucam, że ma przestać wierzyć, więc czemu ktoś ma mnie wyzywać od jakichś najgorszych, bo ja tej wiary nie mam?
Ze śmiesznych historii, mam ogromnego pecha do księży w ogóle. Byłam bierzmowana, zrobiłam to dla babci. Podczas szkolenia księża zawsze wypalali do mnie teksty, jakbym miała aurę satanistki. Na samej uroczystości ksiądz zapytał mnie, czy na swój ślub też się tak ubiorę. Ugryzłam się w język chcąc odpowiedzieć, że z koleżanką nie planuję (co by było skandalicznie). Cóż, może niebieska koszula i spodnie to faktycznie marny wygląd, przy wydekoltowanych bluzeczkach i spódniczkach mini, które miały inne dziewczęta. Goś miał fart
A pomimo niewiary wkrótce zostanę matką chrzestną! A to dlatego, że podoba mi się instytucja rodziców chrzestnych, którzy są tacy awaryjni.
Już na razie nie zanudzam
Ja plączę się gdzieś pomiędzy ateizmem, a agnostycyzmem. Po 20 latach intensywnej indoktrynacji przez 2 religie, ciężko byłoby mi być ateistką, chociaż tak bym wolała, bo myśląc o Bogu mogę go tylko nienawidzić.
Staram się kierować swoim kodeksem etycznym, bardzo prostym - "Żyj tak by nikogo nie krzywdzić, poza tym hulaj dusza piekła nie ma"
Religie interesują mnie jako element kultury, ale mam raczej niechęć do instytucji religijnych, z tego co zaobserwowałam chodzi im tylko o władzę (rozumianą dosłownie, jako pieniądze lub "rząd dusz")
Natomiast do ludzi religijnych mam szacunek ale tylko do tych nielicznych, którzy na to zasługują (w swoim życiu poznałam może 5 takich osób oraz setki podłych obłudników, fanatyków lub w najlepszym razie namolnych nawracaczy, stąd ludzi religijnych traktuję na początku z nieufnością)
Staram się kierować swoim kodeksem etycznym, bardzo prostym - "Żyj tak by nikogo nie krzywdzić, poza tym hulaj dusza piekła nie ma"
Religie interesują mnie jako element kultury, ale mam raczej niechęć do instytucji religijnych, z tego co zaobserwowałam chodzi im tylko o władzę (rozumianą dosłownie, jako pieniądze lub "rząd dusz")
Natomiast do ludzi religijnych mam szacunek ale tylko do tych nielicznych, którzy na to zasługują (w swoim życiu poznałam może 5 takich osób oraz setki podłych obłudników, fanatyków lub w najlepszym razie namolnych nawracaczy, stąd ludzi religijnych traktuję na początku z nieufnością)
- Keri
- łASkawca
- Posty: 1656
- Rejestracja: 16 cze 2009, 11:13
- Lokalizacja: ze źródła światła :D (okolice Łodzi :P )
Dla mnie rozumienie jest proste jak budowa Cepa
Jesli ktos nie potrafi pojac tego systemu rzadzacego tym uniwersum podaje prosty schemat :
Cale uniwersum opiera sie na kodzie i tym kodem jest:...... jesdna cyfra! ta cyfra jest cyfra 1
Wiec jesli ktos nie roumie czemu ktos robi tobie krzywde ale slow "nie rob blizniemu swemu jak sobie samemu" to niech pod kazda rzecz stworzenie przypisze cyfre 1 a zobaczy ze jest otoczony przez ta cyfre wszedzie i kazda ta cyfra robi krzywde nie innej cyfrze a swojej czyli sobie samemu Bog jest 1 i my i wszystko wlacznie z ziemia i naszym ukladem i wszechswiatem jest wlasnie ta cyfra
A te zasady rzadzace na ziemi dotycza tylko nas Ot taki Matrix
I jeszcze jedne madre slowa z filozofi starozytnych Majow:
"Ja jestem inny Ty" i to podobno mowili nie tylko do ludzi ale nawet do skal roslin i wszystkeigo wokol bo wierzyli ze Bog przyjmuje i zmienia po smierci (tylko na Ziemi) forme istnienia tak ja woda zmienia stany skupienia i pozmianach w lod czy w pare wciaz jest woda
Warto sie nad tym zastanowic bo nauka wciaz odrzucajac ze Bog istnieje zabladzi i stanei przed murem nie do przebicia
Jesli ktos nie potrafi pojac tego systemu rzadzacego tym uniwersum podaje prosty schemat :
Cale uniwersum opiera sie na kodzie i tym kodem jest:...... jesdna cyfra! ta cyfra jest cyfra 1
Wiec jesli ktos nie roumie czemu ktos robi tobie krzywde ale slow "nie rob blizniemu swemu jak sobie samemu" to niech pod kazda rzecz stworzenie przypisze cyfre 1 a zobaczy ze jest otoczony przez ta cyfre wszedzie i kazda ta cyfra robi krzywde nie innej cyfrze a swojej czyli sobie samemu Bog jest 1 i my i wszystko wlacznie z ziemia i naszym ukladem i wszechswiatem jest wlasnie ta cyfra
A te zasady rzadzace na ziemi dotycza tylko nas Ot taki Matrix
I jeszcze jedne madre slowa z filozofi starozytnych Majow:
"Ja jestem inny Ty" i to podobno mowili nie tylko do ludzi ale nawet do skal roslin i wszystkeigo wokol bo wierzyli ze Bog przyjmuje i zmienia po smierci (tylko na Ziemi) forme istnienia tak ja woda zmienia stany skupienia i pozmianach w lod czy w pare wciaz jest woda
Warto sie nad tym zastanowic bo nauka wciaz odrzucajac ze Bog istnieje zabladzi i stanei przed murem nie do przebicia
- Tuatha
- ciAStoholik
- Posty: 350
- Rejestracja: 18 kwie 2011, 15:19
- Lokalizacja: Toruń przez większość czasu
- Kontakt:
Wiecie co mnie rozwala? Jak "obrońcy wiary" wrzucają do internetu obrazki z tekstem mającym rzekomo udowodnić, że ateiści się mylą... a obrazki zaczynają się od tekstu "ateizm - wiara w to, że..." I w tym momencie ja przerywam czytanie bo nie mogę wytrzymać ze śmiechu. Kiedy ludzie wreszcie zrozumieją, że ateizm nie jest wiarą? Ateizm jest brakiem wiary. Ateiści nie "wierzą". Ateiści wiedzą to, czego są pewni i co zostało udowodnione naukowo, a nie wiedzą wielu innych rzeczy. Ale na pewno w nic nie wierzą, to by się kłóciło z definicją
Skoro już to powiedziałam, pewnie nie będzie dla Was niespodzianką że jestem osobą głęboko niewierzącą, momentami wręcz antyreligijną. Przy czym pamiętajcie proszę, zanim poczujecie się urażeni, że mam tu na myśli religię jako instytucję, a nie wiarę. Wierzyć każdy może w to, co chce i tak długo jak nie jest *** i ignorantem z tego powodu życzę mu szczęścia i gratuluję posiadania własnego światopoglądu. Ja też mam kilka rzeczy, w które wierzę a nie są udowodnione naukowo.
Religia za to jest dla mnie rzeczą jednoznacznie złą. Dlaczego? Bo uczy nas zrzucania odpowiedzialności. Cierpisz? Nie rób z tym nic, bo to Bóg cię doświadcza. Na świecie źle się dzieje? Nie rób z tym nic, bo jesteś jedynie mrówką wobec majestatu Boga. Wojny, eksploatowanie zasobów naturalnych, śmierć, zanieczyszczenia środowiska? No cóż, zacznijmy od tego że religia mówi nam, że ten świat jest tylko przedsionkiem tego, co nas czeka później, więc nie ma co się przejmować. Po drugie jesteśmy grzeszni i ułomni, musimy sobie czasem wybaczać słabości. Religia każe ludziom myśleć, że jest taki "dobry wujek", który zainterweniuje i który ma więcej rozumu niż my, wobec tego my nie musimy myśleć za siebie. Ludzie religijni zachowują się jak dzieci, które nigdy nie dorosły.
Oczywiście mówię tu o religii kultywowanej owczym pędem, a nie o tej świadomej i dojrzałej. Ale po pierwsze - przyznacie sami że większość ludzi podąża za religią bez jakiegokolwiek zastanowienia nad sensem tego, co robi. Po drugie - świadoma i dojrzała wiara w to, że ktoś sam stworzył grzesznego i ułomnego człowieka żeby ten człowiek zgrzeszył przeciw niemu, a potem sam zszedł między nas, żeby umrzeć i tym samym sam siebie przebłagać jest dla mnie jednak niezrozumiała... a to tylko wierzchołek góry lodowej.
Skoro już to powiedziałam, pewnie nie będzie dla Was niespodzianką że jestem osobą głęboko niewierzącą, momentami wręcz antyreligijną. Przy czym pamiętajcie proszę, zanim poczujecie się urażeni, że mam tu na myśli religię jako instytucję, a nie wiarę. Wierzyć każdy może w to, co chce i tak długo jak nie jest *** i ignorantem z tego powodu życzę mu szczęścia i gratuluję posiadania własnego światopoglądu. Ja też mam kilka rzeczy, w które wierzę a nie są udowodnione naukowo.
Religia za to jest dla mnie rzeczą jednoznacznie złą. Dlaczego? Bo uczy nas zrzucania odpowiedzialności. Cierpisz? Nie rób z tym nic, bo to Bóg cię doświadcza. Na świecie źle się dzieje? Nie rób z tym nic, bo jesteś jedynie mrówką wobec majestatu Boga. Wojny, eksploatowanie zasobów naturalnych, śmierć, zanieczyszczenia środowiska? No cóż, zacznijmy od tego że religia mówi nam, że ten świat jest tylko przedsionkiem tego, co nas czeka później, więc nie ma co się przejmować. Po drugie jesteśmy grzeszni i ułomni, musimy sobie czasem wybaczać słabości. Religia każe ludziom myśleć, że jest taki "dobry wujek", który zainterweniuje i który ma więcej rozumu niż my, wobec tego my nie musimy myśleć za siebie. Ludzie religijni zachowują się jak dzieci, które nigdy nie dorosły.
Oczywiście mówię tu o religii kultywowanej owczym pędem, a nie o tej świadomej i dojrzałej. Ale po pierwsze - przyznacie sami że większość ludzi podąża za religią bez jakiegokolwiek zastanowienia nad sensem tego, co robi. Po drugie - świadoma i dojrzała wiara w to, że ktoś sam stworzył grzesznego i ułomnego człowieka żeby ten człowiek zgrzeszył przeciw niemu, a potem sam zszedł między nas, żeby umrzeć i tym samym sam siebie przebłagać jest dla mnie jednak niezrozumiała... a to tylko wierzchołek góry lodowej.