Czy zauważyliście u rodziców coś dziwnego?
Czy zauważyliście u rodziców coś dziwnego?
Mi się wydaje, że moja mama jest Aską. Oczywiscie ma męża i dzieci, ale jak na nią patrze to nigdy nie wykonuje żadnych gestów w kierunku taty, to zawsze on daje buziaki, przytula itp. a ona zawsze mówi 'daj spokój", "nie wygłupiaj się" itp. Na filmach też nie lubi scen erotycznych. Inna sprawa, że miała ojca alkoholika więc chyba jest DDA, choć o tym nie wie. Zastanawiam się czy takie rzeczy jak aseksualilzm mogą być genetyczne.
Swego czasu, gdy starałam się znaleźć odpowiedź na pytanie: dlaczego taka jestem?, obserwowałam bacznie moich bliskich krewnych: rodziców, dziadków, rodzeństwo. Tata jest bardzo introwertyczną osobowością i typem samotnika, ale asem z pewnością nie jest. Natomiast inni, powiedziałabym, są wręcz bardzo entuzjastyczni i aktywnie działający w tych sferach życia. Myślę, że jeśli nawet można aseksualizm otrzymać jako prezent od genów, to ja nie jestem przykładem wspierającym hipotezę.
Życie stoi przede mną otworem.
I nawet wiem co to za otwór.
I nawet wiem co to za otwór.
Czy zauważyliście u rodziców coś dziwnego?
Moi rodzice już od wielu lat śpią w oddzielnych pokojach (około 20 lat mam wspólny pokój z mamą, tata ma swój i babcia swój) i nigdy nie widziałam ich w sytuacji erotycznej.
DZIEWICA8
DZIEWICA8
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
Moi rodzice nie są skłóceni w takim znaczeniu jak np. ludzie w separacji lub planujący rozwód. Śpią odzienie odkąd pamiętam i chyba jest im z tym dobrze, bo nie zmieniają tego, ani też się nie rozstają i nie zdradzają.
DZIEWICA8
DZIEWICA8
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
Re: Czy zauważyliście u rodziców coś dziwnego?
A może ta niechęć w stosunku do scen łóżkowych w filmach wynika bardziej z wychowania i charakteru niż z samej aseksualności? Może Twoja mama nie lubi pokazywać uczuć publicznie, nawet przy najbliższej rodzinie? Fakt że ojciec był alkoholikiem mogło zostawić jakiś ślad na psychice Twojej mamy który może objawiać się w taki sposób.klapouchy pisze:Mi się wydaje, że moja mama jest Aską. Oczywiscie ma męża i dzieci, ale jak na nią patrze to nigdy nie wykonuje żadnych gestów w kierunku taty, to zawsze on daje buziaki, przytula itp. a ona zawsze mówi 'daj spokój", "nie wygłupiaj się" itp. Na filmach też nie lubi scen erotycznych. Inna sprawa, że miała ojca alkoholika więc chyba jest DDA, choć o tym nie wie. Zastanawiam się czy takie rzeczy jak aseksualilzm mogą być genetyczne.
Nie chcę tu robić za eksperta którym nie jestem ale...wszystko to o czym piszecie dzieje się w niestety dużej części małżeństw z wieloletnim stażem i zwykle dorosłymi dziećmi' Reszta z reguly jest po rozwodzie, zwłaszcza jeśli dzieci już odchowane. Takie mażeństwa często wypalają po tylu latach i bardziej przypominają swoistą przyjaźń.
Odkąd pamiętam to mama spała zawsze osobno.
Może to dziwnie zabrzmi.. ale jakbym ich teraz (po 29 latach małżeństwa) zobaczyła w jednym łóżku (leżących obok siebie bo nie mówie o czymś więcej) byłabym w ogromnym szoku...
Oczywiście nie widziałam nigdy, aby się objęli, przytulili itd.
Nawet przechodząc obok siebie, mama się odsuwa.
Oni tworzą związek na papierze. Tata choruje na schizofrenie (już jak ślubowali to był chory) a mama wzięła ślub (tak sądzę) bo latka już miała swoje (a wcześniej z nikim się nie spotykała) i pytała ludzi dookoła czy ma wyjść za niego za mąż.. Gdybym ja tego Ktosia kochała, nie pytałabym się nikogo.
I takim oto sposobem jestem Ja (wychowałam się w takiej chorej atmosferze, patrzyłam na wiele skrajnych zachowań i relacji między nimi a raczej ich brak, a teraz ciężko mi chwilami wdrożyć normalne relacje w związku i może dlatego ten problem z seksem u mnie jest).
Chwilami to myślę sobie, że niepotrzebnie przyszłam na ten świat...
Może to dziwnie zabrzmi.. ale jakbym ich teraz (po 29 latach małżeństwa) zobaczyła w jednym łóżku (leżących obok siebie bo nie mówie o czymś więcej) byłabym w ogromnym szoku...
Oczywiście nie widziałam nigdy, aby się objęli, przytulili itd.
Nawet przechodząc obok siebie, mama się odsuwa.
Oni tworzą związek na papierze. Tata choruje na schizofrenie (już jak ślubowali to był chory) a mama wzięła ślub (tak sądzę) bo latka już miała swoje (a wcześniej z nikim się nie spotykała) i pytała ludzi dookoła czy ma wyjść za niego za mąż.. Gdybym ja tego Ktosia kochała, nie pytałabym się nikogo.
I takim oto sposobem jestem Ja (wychowałam się w takiej chorej atmosferze, patrzyłam na wiele skrajnych zachowań i relacji między nimi a raczej ich brak, a teraz ciężko mi chwilami wdrożyć normalne relacje w związku i może dlatego ten problem z seksem u mnie jest).
Chwilami to myślę sobie, że niepotrzebnie przyszłam na ten świat...
Paruzja, po części wiem, o czym mówisz.
Moi rodzice nie okazywali sobie czułości i też miałam często wrażenie, że są ze sobą, bo wypadało w końcu z kimś być. I że ja jestem, bo też tak wypadało, żebym była. Twoja sytuacja musi być trudna. Ja miałam więcej szczęścia, po 20 latach życia zobaczyłam, że moi rodzice nie są namiętni, ale są wspaniałymi przyjaciółmi. A ja, pomimo wszystko, jestem ich małą dumą.
Ale żeby tak dodać coś od siebie, jako dziecko przez zachowanie swoich rodziców umyśliłam sobie zręczne hasło: "Miłość nie istnieje, a jeśli tak, to na pewno mnie nie dotyczy". Do dziś po części to mam.
Moi rodzice nie okazywali sobie czułości i też miałam często wrażenie, że są ze sobą, bo wypadało w końcu z kimś być. I że ja jestem, bo też tak wypadało, żebym była. Twoja sytuacja musi być trudna. Ja miałam więcej szczęścia, po 20 latach życia zobaczyłam, że moi rodzice nie są namiętni, ale są wspaniałymi przyjaciółmi. A ja, pomimo wszystko, jestem ich małą dumą.
Ale żeby tak dodać coś od siebie, jako dziecko przez zachowanie swoich rodziców umyśliłam sobie zręczne hasło: "Miłość nie istnieje, a jeśli tak, to na pewno mnie nie dotyczy". Do dziś po części to mam.
Goś --> jesteś w tej lepszej syt że między Twoimi Staruszkami coś się zmieniło w relacjach, nieważne że po 20latach, ważne że nastąpiła zmiana (i to na +)
U moich rodziców to niemożliwe. Nie ma szans. Moja mama wstydzi się swojego męża, że jest chory (a sama takiego wzięła na męża przecież wiedziała, w co się pakuje). Wszędzie chodzi sama, nawet
w kościele na mszy (a chodzą oboje co tydz, są bardzo religijni) nie widziałam ich jeszcze razem.
A najgorsze jest to, że mi chce nakazywać z kim mogę się spotykać..
Ja nie wiem co to pełna rodzina, bo oni zawsze byli (i są nadal) obok siebie, jak sąsiedzi. Oni nawet ze sobą nie rozmawiają normalnie, jedynie wymieniają inf nt dnia codziennego dot. zakupów, sprzątania... na tym ich pożycie się kończy.
Przykre, ale prawdziwe.
A najgorsze jest to, że ja przejęłam ten cały bagaż na siebie. mam liczne depresje i stany załamania i nie mogę liczyć na wsparcie emocjonalne mojej matki, bo jej nigdy nie było obok mnie
U moich rodziców to niemożliwe. Nie ma szans. Moja mama wstydzi się swojego męża, że jest chory (a sama takiego wzięła na męża przecież wiedziała, w co się pakuje). Wszędzie chodzi sama, nawet
w kościele na mszy (a chodzą oboje co tydz, są bardzo religijni) nie widziałam ich jeszcze razem.
A najgorsze jest to, że mi chce nakazywać z kim mogę się spotykać..
Ja nie wiem co to pełna rodzina, bo oni zawsze byli (i są nadal) obok siebie, jak sąsiedzi. Oni nawet ze sobą nie rozmawiają normalnie, jedynie wymieniają inf nt dnia codziennego dot. zakupów, sprzątania... na tym ich pożycie się kończy.
Przykre, ale prawdziwe.
A najgorsze jest to, że ja przejęłam ten cały bagaż na siebie. mam liczne depresje i stany załamania i nie mogę liczyć na wsparcie emocjonalne mojej matki, bo jej nigdy nie było obok mnie
Nie, nie zmieniło się nic - to ja dorosłam i wiem, że relacje między ludźmi są różne, kwadratowe i podłużne. Nie są wylewni, ale intuicyjnie wiem, że krzywdy sobie nie robią. Nawet jeśli to wyliczone na zysk jest.
Przykra sprawa z twoimi rodzicami. Bez choroby w tle faktycznie znam to, ale jak mówię, teraz traktujemy się jak trójka dorosłych i nauczyliśmy się rozmawiać. Włożyłam w to wiele pracy i wiele musiałam przełamać, ale opłaciło mi się - zyskałam fajnych przyjaciół, podobnych do siebie.
Wierzę, że i tobie się uda, nawet jeśli nie w przestrzeni rodzinnej to poza nią. Odwagi.
Przykra sprawa z twoimi rodzicami. Bez choroby w tle faktycznie znam to, ale jak mówię, teraz traktujemy się jak trójka dorosłych i nauczyliśmy się rozmawiać. Włożyłam w to wiele pracy i wiele musiałam przełamać, ale opłaciło mi się - zyskałam fajnych przyjaciół, podobnych do siebie.
Wierzę, że i tobie się uda, nawet jeśli nie w przestrzeni rodzinnej to poza nią. Odwagi.
- Tuatha
- ciAStoholik
- Posty: 350
- Rejestracja: 18 kwie 2011, 15:19
- Lokalizacja: Toruń przez większość czasu
- Kontakt:
No dobra miałam tu nie pisać bo nie lubię się tym "chwalić" ale... co mi tam
U mnie sprawa inna, mianowicie rodzice rozstali się kiedy byłam bardzo mała i wychowuje mnie matka. Z moim tatą zawsze miałam bardzo sporadyczny kontakt, zdarzało się że nie widywałam go przez parę miesięcy i cały czas się to nie zmieniło. Ale on jest niesamowitym człowiekiem, który jest wyjątkowo silny i potrafi iść za swoimi marzeniami... zawsze go podziwiałam chociaż dopiero teraz naprawdę poznaję, z resztą bez przerwy dowiadujemy się, że coś nowego nas łączy. Mamy podobne poglądy, filozofię, upodobania.. mimo że nie miałam możliwości tego od niego przejąć. Ot, podobna psychika. Kocham mojego tatę jak nikogo innego, mimo że wiele razy (nie chcąc tego, a nawet wbrew sobie) mnie zranił.
Za to moja mama była zawsze i nadal jest, ale bardzo trudno nam znaleźć wspólny język. Staram się, ona z resztą też, ale przeważnie się mijamy w tych naszych staraniach. Teraz jest dobrze, ale ledwie parę tygodni temu uciekałam w nocy z domu... Bardzo się różnimy, chociaż w niektórych sprawach jesteśmy niepokojąco podobne... ona w swoim domu miała bardzo trudną sytuację (w sensie z rodzicami), a nieświadomie powiela te schematy na mnie. Od zawsze słyszałam od niej "nie czekaj na ojca, nie przyjedzie, na pewno cię już nie kocha". Chyba myślała że mi w ten sposób pomaga...
U mnie sprawa inna, mianowicie rodzice rozstali się kiedy byłam bardzo mała i wychowuje mnie matka. Z moim tatą zawsze miałam bardzo sporadyczny kontakt, zdarzało się że nie widywałam go przez parę miesięcy i cały czas się to nie zmieniło. Ale on jest niesamowitym człowiekiem, który jest wyjątkowo silny i potrafi iść za swoimi marzeniami... zawsze go podziwiałam chociaż dopiero teraz naprawdę poznaję, z resztą bez przerwy dowiadujemy się, że coś nowego nas łączy. Mamy podobne poglądy, filozofię, upodobania.. mimo że nie miałam możliwości tego od niego przejąć. Ot, podobna psychika. Kocham mojego tatę jak nikogo innego, mimo że wiele razy (nie chcąc tego, a nawet wbrew sobie) mnie zranił.
Za to moja mama była zawsze i nadal jest, ale bardzo trudno nam znaleźć wspólny język. Staram się, ona z resztą też, ale przeważnie się mijamy w tych naszych staraniach. Teraz jest dobrze, ale ledwie parę tygodni temu uciekałam w nocy z domu... Bardzo się różnimy, chociaż w niektórych sprawach jesteśmy niepokojąco podobne... ona w swoim domu miała bardzo trudną sytuację (w sensie z rodzicami), a nieświadomie powiela te schematy na mnie. Od zawsze słyszałam od niej "nie czekaj na ojca, nie przyjedzie, na pewno cię już nie kocha". Chyba myślała że mi w ten sposób pomaga...
Jakiś dziwny, ciekawy, a zarazem trudny off top się tu zrodził. Nie wiem co pisać, ja nigdy nie miałem problemu z rodzicami. No może z wyjątkiem, że mama zawsze chce robić ze mnie mamisynka nawet teraz jak jestem dorosły ale cóż. Ale zawsze w rodzinie byłem jako ten najsilniejszy z charakteru, buntownik itp. Jednak przeszedłem olbrzymią próbę charakteru po śmierci taty. Jak już wspomniałem byłem postrzegany jako ten "twardziel" co wszystko przetrwa i wszystko skupiło się na mnie. Nikt wtedy nie myślał o tym co ja przeżywam. Ale przyjaciele pomogli mi gdy było naprawdę źle. Do czego zmierzam - Paruzja powinnaś znaleźć sobie kogoś kto pomoże ci pokonać ten ciężar i może nawet "naprawić" rodziców. I nic więcej mądrego nie napisze:p
A ja myślę, że odkrywamy potencjał tego tematu.
Dzielimy się różnymi obserwacjami i możemy przyjrzeć się jak konkretnie rodzice od tej strony relacji między sobą wpływali na nas. To chyba wbrew pozorom jedna z najważniejszych rzeczy, bo to oni przekazują nam podstawy podstaw.
Ja w rodzinie też jestem takim facetem w zastępstwie - często to ja dotrzymuję panom towarzycha i nie traktują mnie wtedy jak kochanej dziewczynki, lecą konkretne tematy i tak dalej. Nie płaczę, wyglądam na naprawdę gruboskórną. Mniejsza o to, co dzieje się wewnątrz mnie i jaka jestem spietrana często własnym cieniem. Dlatego mnie też nikt nie wspiera w taki najbardziej dosłowny sposób rozumienia wsparcia. Często domyślać się muszę między wierszami. Ale właśnie międzywiersze są ważne i inni ludzie, którzy mogą cię wysłuchać.
Generalnie jak mówię, obecna sytuacja w rodzinie to wiele mojej pracy, mojego wyciągania rąk. To trudne, naprawdę *** trudne nieraz. Aczkolwiek powoli, nie od razu Rzym zbudowano.
Dzielimy się różnymi obserwacjami i możemy przyjrzeć się jak konkretnie rodzice od tej strony relacji między sobą wpływali na nas. To chyba wbrew pozorom jedna z najważniejszych rzeczy, bo to oni przekazują nam podstawy podstaw.
Ja w rodzinie też jestem takim facetem w zastępstwie - często to ja dotrzymuję panom towarzycha i nie traktują mnie wtedy jak kochanej dziewczynki, lecą konkretne tematy i tak dalej. Nie płaczę, wyglądam na naprawdę gruboskórną. Mniejsza o to, co dzieje się wewnątrz mnie i jaka jestem spietrana często własnym cieniem. Dlatego mnie też nikt nie wspiera w taki najbardziej dosłowny sposób rozumienia wsparcia. Często domyślać się muszę między wierszami. Ale właśnie międzywiersze są ważne i inni ludzie, którzy mogą cię wysłuchać.
Generalnie jak mówię, obecna sytuacja w rodzinie to wiele mojej pracy, mojego wyciągania rąk. To trudne, naprawdę *** trudne nieraz. Aczkolwiek powoli, nie od razu Rzym zbudowano.