DAMA pisze:Czy w swoim otoczeniu uchodzicie za osoby " trudne'?
Tak, jestem bardzo "trudna" dla innych. Jednak nijak nie potrafię tego połączyć z orientacją (jest to niezależne również u innych "trudnych" - AS czy S).
Wydaje mi się, że moje odmienne, trwałe, konkretne, poparte przykładami i kontrowersyjne zdanie na większość tematów jest zwyczajnie nie do przyjęcia przez moje pruderyjne otoczenie i dlatego jestem postrzegana jako "trudna".
DAMA pisze:Czy może ktoś kiedyś posłużył się takim epitetem w stosunku do Was?
Tak, różne to były/są epitety: "trudna" to chyba najłagodniejsze. przez "indywidualistka", "dziwna", "wyalienowana", "kontrowersyjna", "głośna", aż pewnie do "wariatka", "dziwadło", "poj***na".
Nie uważam tego za obelgi - raczej za nieskuteczne próby obrażenia mnie. O osobie, która w podobny sposób mnie szufladkuje potrafię powiedzieć wiele gorzkich słów prawdy, z której finalnie i tak nikt nie jest zadowolony. Także ludzie przy mnie starają się nijak mnie nie określać, bo zwyczajnie wiedzą, że sama bez używania epitetów potrafię racjonalnie, logicznie i dosadnie wyrazić swoje nieprzychylne o kimś zdanie, tym samym "obrażając" atakującego bardziej, niż ten zamierzał mnie obrazić.
DAMA pisze:Wchodzicie w konflikty?
Dokładnie. A że zdarza mi się więcej niż przeciętnemu człowiekowi sytuacji, gdzie ktoś próbuje mnie oszukać, to i więcej razy muszę się wykłócać o rację. Dodam, że są to sytuacje, które w zasadzie ode mnie nie powinny być zależne i ja ich nie wywołuję. Np. byle jak wykonana usługa fryzjerska, dentystyczna, próba oszukania w wydawaniu reszty w sklepie - wtedy nie odpuszczam.
Natomiast sytuacje pośród znajomych raczej rozwiązuję bez kłócenia się, bo to i tak nic nie daje. Przeważnie stosuję "humorystyczną ciętą ripostę" i już rozmówca wie, że posunął się za daleko i ani kroku dalej, bo nie odpuszczę.
DAMA pisze:Jak się układają Wasze relacje z innymi współpracownikami w miejscu pracy?
Obecnie nie pracuję. W zespole nie potrafię, ponieważ mam zasadę "robię dobrze, albo nie robię wcale", a że inni mają zazwyczaj zasadę "nie robię wcale, bo jest tylu innych, którzy zrobią za mnie" - to powstają konflikty. Nie potrafię obrywać za czyjeś błędy ani wykonywać pracy za pięciu, gdy pozostali siedzą i piją kawę.
Potrafię się podporządkować tylko wtedy, gdy zadania są sprawiedliwie rozłożone i egzekwowane, czyli nigdy.
Zdecydowanie wolę pracować na własny rachunek, choć często brak mi zorganizowania technicznego.
Poza tym męczą mnie sztuczne, pracownicze kontakty typu, że ktoś coś ładnego sobie kupił lub zrobił na głowie/paznokciach/czymkolwiek, bo mnie to nie interesuje ani u innych, a także męczy mnie, jak ktoś komentuje moje zmiany.
DAMA pisze:Czy uważacie,że osoba aseksualna może być " duszą towarzystwa "?
Może i pewnie wiele jest takimi duszami. Osobiście lubię być centrum, jednak mało kiedy nim jestem, ponieważ większość czasu spędzam sama i to mi odpowiada. Poza tym J.W., że ludzie nie rozumieją moich poglądów, próbują narzucać swoje, a to drażni obie strony i skutecznie mnie zniechęca do kontaktów, już abstrahując czy w centrum czy wokół.
Jakbym miała wyidealizować, to lubię kontakty równoprawne, partnerskie, a nie bycie w centrum czy wokół kogoś.
DAMA pisze:I czy jedno z drugim ma w ogóle jakiś związek ( to znaczy bycie osobą " trudną" i jednocześnie aseksualną)?
Nie ma żadnego.
DAMA pisze:Wiele osób na tym forum napisało,że lubi samotność,że często ma potrzebę izolacji,że najchętniej mieszkałaby sama( były tutaj takie opinie)........
Lubię siebie. Lubię być sama. Często mam potrzebę izolacji, która de facto izolacją nie jest, tylko integralną częścią mnie. Nie wyobrażam sobie mieszkania z kimś, ponieważ na moim podwórku są moje zasady, a nikomu nie chce się do nich stosować.
Samotność jako taka na dłuższą metę jest mi uciążliwa, jednak wolę być odludkiem niż godzić się na drodze kompromisu na coś, co wcale mi nie odpowiada.
Jeśli w swoim życiu trafię na osobę/osoby, odpowiadające mi i wzajemnie, to spora szansa, że coś się w mojej izolacji zmieni. Jednak sama szansa na spotkanie jest nikła - stąd zakładam, że samotność to stan, który trwać będzie i nie ma się wiele co temu przeciwstawiać.