Cóż, jako osoba z wykształceniem medycznym (na dzień dzisiejszy brakuje mi jednego egzaminu do ukończenia wydziału lekarskiego) czuję się wręcz zobowiązany do zabrania głosu w temacie. Sądzę, że mój zasób wiedzy, choć nie był gromadzony pod kątem seksualności ludzkiej, może okazać się tutaj przydatny, tym bardziej że człowiekowi jako istocie biologicznej przez ostatnie sześć lat (a nawet dłużej) miałem okazję się dość dokładnie przyjrzeć. Napiszę to, co wiem i co uważam (oddzielając w miarę wyraźnie jedno od drugiego) w punktach-tematach, aby łatwiej się czytało, komentowało i dyskutowało. A więc do dzieła...
1. Libido a geny - bez zagłębiania się zbytnio w szczegóły anatomiczno-fizjologiczne napiszę jedynie, że ludzki popęd płciowy (i nie tylko ludzki) jest determinowany dziedzicznie. Znaczy to mniej więcej tyle, że pragnienie współżycia jest instynktem, nie własnym widzimisię, a do tego uważanym za jeden z podstawowych i najsilniejszych. Walka z nim nie ma sensu i celu. Podstawą fizjologiczną zaś jest głównie neuroprzekaźnik dopamina i układ limbiczny, a dokładnie jego część nazywana wymownie "układem nagrody", czyli wzmocnień pozytywnych, odpowiedzialny między innymi za uczucie satysfakcji po stosunku. Biorąc pod uwagę powyższe UWAŻAM, że osoba aseksualna to taka, która fizjologicznie ma w jakiś sposób zaburzone (nie traktujcie tego stwierdzenia pejoratywnie!) przekaźnictwo w tym układzie. Kiedy pierwszy raz usłyszałem o zjawisku aseksualności, dotyczyło ono...zwierząt. Naukowcy odkryli, że ok. 1-2% samców małp, którego gatunku - nie pamiętam, w ogóle zdaje się nie być zainteresowanych współżyciem z samicami. Nie miało to nic wspólnego z hierarchią wewnątrzgrupową, a więc podrzędną ich rolą wobec samca "alfa" w stadzie. Oczywiście to samo zjawisko u zwierząt i ludzi może mieć nieco inne uwarunkowania. Ludzkie mózgi są bardziej złożone, jednak wiele nowych badań w dziedzinie neurofizjologii dowodzi, że mamy z naszymi bliskimi kuzynami na drabinie ewolucyjnej więcej wspólnego, niż nam się wcześniej wydawało. Dlatego też UWAŻAM, że człowiek aseksualny albo nie odczuwa w ogóle popędu płciowego, albo jest on u niego silnie (w rozumieniu całkowicie) stłumiony, co jest uwarunkowane biologicznie.
2. Wychowanie a aseksualność - żadne wychowanie, choć może odgrywać rolę modyfikatora, nie ma znaczenia decydującego. Zjawisko "aseksualności psychicznej", czyli pozbawionej podłoża organicznego, OSOBIŚCIE uznaję raczej za dowód pewnych problemów natury emocjonalno-psychicznej, jako że nie natrafiłem na przekonujące dowody świadczące inaczej. Podam przykład skrajny i drastyczny, ale oddający istotę mojego punktu widzenia. Wśród kobiet zgwałconych wiele odczuwa później wyraźną niechęć do kontaktów intymnych, a nawet dotyku. Kobiety te pozostają seksualne, jednakże uraz zostawia w ich psychice tak silne piętno, iż seks znika zupełnie, na zawsze bądź tymczasowo, z ich życia. Nie myslą o nim, bądź myślą z przerażeniem, nie pragną go, brzydzą się nim. Podobnie rzecz MOŻE wyglądać z innym rodzajem krzywdy, niekoniecznie gwałtu. Sprawa sumienia i winy, własnych przekonań i wierzeń odgrywa niemałą rolę w wewnętrznym konflikcie między "pożądliwą naturą" a "wstrzemięźliwym umysłem", o czym wyżej wymownie pisał Shadow. Nawiążę jeszcze do pewnej kwestii pozornie z tematem nie związanej. Kilkadziesiąt lat temu w USA pewnemu małemu chłopcu zdażył sie wypadek. Jego narządy rozrodcze zostały poparzone i w efekcie zupełnie zniszczone. Rodzice stanęli przed olbrzymim dylematem, gdyż lekarze mogli albo próbować odtworzyć zniszczone męskie genitalia, kótre jednak nie spełniałyby już swojej roli, albo próbować zmienić genitalną płeć dziecka. Za namową znajomego psychologa, zwolennika tezy o decydującym wpływie wychowania na zachowania związane z płcią u człowieka, rodzice zdecydowali się na drugi wariant. Psycholog miał dbać o wychowanie tegoż chłopca jako dziewczynki, co w jego przekonaniu miało być korzystniejsze. Cóż się okazało? Otóż ta dziewczynka od początku wybierała zabawy chłopięce z chłopcami, nieznosiła lalek, z przeciwieństwie do jej rówieśniczek, a po osiągnięciu okresu dojrzewania identyfikowała siebie jako chłopca, pomimo nieustannego wpajania jej, iż jest dziewczynką. Ten swoisty eksperyment spowodował olbrzymi konflikt wewnętrzy młodego człowieka, który w konsekwencji doprowadził do ponownej operacji zmiany płci. Ta dziewczynka ponoć dziś jest ojcem rodziny, choć własnych dzieci mieć nie może... Do czego zmierzam? Chyba tłumaczyć nie muszę, ale głośno wyartykułuję co dla MNIE wynika z tej prawdziwej(!) historii. NASZĄ SEKSUALNOŚĆ KSZTAŁTUJE W WIĘKSZYM STOPNIU BIOLOGIA, WYCHOWANIE ODGRYWA PODRZĘDNĄ ROLĘ. Choć historia dotyczy tożsamości płciowej, to jest dowodem na to, że w kwestii płciowości podlegamy uwarunkowaniom nie tyle psychicznym, co organicznym (kolejnym dowodem jest coraz więcej danych świadczących o genetycznym podłożu homoseksualizmu).
3. Co ma libido do aseksualności? - w tej kwestii pozostanie mi wyrażać jedynie własną opinię. Jak napisałem u zwierząt brak libido u pewnych osobników traktuje się właściwie jako dowód aseksualności. U człowieka problem może być bardziej złożony, choć wg mnie podstawy prawdziwej aseksualności są identyczne. Ta, jak ją tutaj roboczo nazwę, "rzekoma aseksualność", wynika z innych pobudek natury psychiczno-wychowawczej. Nie wykluczam tutaj oczywiście sytuacji, że osoba aseksualna mogłaby czerpać przyjemność z seksu. Wiele w dziedzinie neurofizjologii pozostaje nie wjaśnione i zapewne istnieje taka możliwość. Tym niemniej wydaje się to mniej prawdopodobne. Natomiast stanowczo twierdzę, że posiadanie libida, choćby niewielkiego, wyklucza aseksualność w moim pojęciu, gdyż przypomina mi to mówienie o abstynecie z przymusu (wewnętrznego bądź zewnętrzengo), tzn. takiego który pozostaje w abstynencji tylko dlatego, że coś go do tego zmusza. Będąc abstynentem z przekonania wiem co piszę. Do alkoholu mnie po prostu nie ciągnie i koniec. Można by rzec, że nie posiadam "libida alkoholowego". Jak więc aseksualna osoba może się, dla przykładu, masturbować (patrz temat "masturbacja" w dziale Kontrowersje)? Albo nie jest aseksualna a jedynie tak sądzi, albo prawdziwie dokonuje samogwałtu, a więc działa wbrew sobie.
To tyle, i tak "wypociłem" dość dużo tekstu. Jeślby ktoś był bliżej czymś zainteresowany to w mairę możliwości i czasu postaram się odpowiedzieć. Zapraszam również do kreatywnej krytyki przedstwationych przeze mnie poglądów, gdyż jak słusznie zauważył Shadow
nieugięte trwanie przy swoich poglądach i systemie wartości wcale nie jest żadną cnotą. Jest nią natomiast umiejętność zrewidowania swoich poglądów, jeśli zaistnieją ku temu racjonalne przesłanki.