Mamisyństwo czyli mieszkanie z podzicami po 18 roku życia
- Keri
- łASkawca
- Posty: 1656
- Rejestracja: 16 cze 2009, 11:13
- Lokalizacja: ze źródła światła :D (okolice Łodzi :P )
Ja moge liczyc chyba na szczescie
Dziadek na wsi przepisal 3 tys m2 Z ladnym domkiem z lat 65 Wiec po malu szykuje sie jego rozbudowa i rodzice mowia ze tam pojda Mi zostanie mieszkanko okolo 30 m2 w bloku murowany NIE z plyt Narazie 4 pietro i ono mi pasuje niz 2 pietro na ktore tez mysla sie przeprowadzic w tym samym bloku
Wiec ja nie musze szukac klitki bo ja mam a raczej dwie
Dziadek na wsi przepisal 3 tys m2 Z ladnym domkiem z lat 65 Wiec po malu szykuje sie jego rozbudowa i rodzice mowia ze tam pojda Mi zostanie mieszkanko okolo 30 m2 w bloku murowany NIE z plyt Narazie 4 pietro i ono mi pasuje niz 2 pietro na ktore tez mysla sie przeprowadzic w tym samym bloku
Wiec ja nie musze szukac klitki bo ja mam a raczej dwie
Mamisyństwo czyli mieszkanie z podzicami po 18 roku życia
Niestety według ekonomistów, teraz po podwyższeniu podatku VAT będzie jeszcze trudniej usamodzielnić się młodym ludziom. Podobno mogą wzrastać także inne podatki lub nadal podatek VAT. Teraz młodym będzie jeszcze trudniej znaleźć pracę, kupić i urządzić mieszkanie, kupić samochód, bo podrożeją mieszkania, sprzęt RTV, AGD, samochody.
Niestety teraz często jest tak, że młodzi chcieliby się usamodzielnić, ale nie mogą. Najgorzej jest, gdy młode małżeństwo z dzieckiem mieszka u teściów czy rodziców, bo oni się do wszystkiego wtrącają, co powoduje konflikty między małżonkami.
DZIEWICA8
Niestety teraz często jest tak, że młodzi chcieliby się usamodzielnić, ale nie mogą. Najgorzej jest, gdy młode małżeństwo z dzieckiem mieszka u teściów czy rodziców, bo oni się do wszystkiego wtrącają, co powoduje konflikty między małżonkami.
DZIEWICA8
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
Ostatnio jakiś polityk w TV powiedział , że jeśli nie zmieni się system socjalny na bardziej efektywny to w 2020 roku gdy na emerytury przechodzić będą osoby z wyżu demograficznego , to może być krucho, bo niż będzie musiał utrzymywać wyż. Wtedy to dopiero nas państwo złupie i ciekawy jestem jakie wtedy będą trudności z usamodzielnieniem się młodych ludzi.
"Słowa prawdziwe nie są piękne
Piękne słowa nie są prawdziwe."
Piękne słowa nie są prawdziwe."
Kilka dni temu zauważyłam w mediach coś w rodzaju kampanii dot. rodzenia dzieci - że to taki skarb i przyszłość naszego kraju. Pokazują tam prognozy na rok 2050, o ile nie jestem w błędzie - na jednego emeryta pracować będzie jeden człowiek w wieku produkcyjnym.
I wiecie, szlag mnie trafia, kiedy widzę coś takiego! Teoretycznie, gdybym teraz chciała mieć dziecko, nie miałabym się z czego utrzymać. Obecnie jestem na zasiłku dla bezrobotnych, mimo iż z bardzo dobrym wynikiem skończyłam studia, ścisłe, co rzekomo miało mi pomóc. Bardzo chętnie znów podjęłabym pracę, tylko pytam: gdzie? W tym kraju, jak widzę, nie da się normalnie zarabiać. W tym roku kilka pań matematyczek w moim mieście odchodzi na emeryturę. Miałabym w czym wybierać, jeśli chodzi o zatrudnienie, ale... No właśnie, dowiaduję się, że te same panie pracować będą w szkołach od września w niepełnym wymiarze. Nieważne, że młodzi nie mają pracy. Aha, w urzędzie miasta dowiedziałam się ponadto, że mnie przez najbliższych kilka lat nie zatrudnią, a sytuacja może ewentualnie się zmienić, gdy któryś z nauczycieli umrze. No cóż, dotarło
Moja siostra jest w podobnej sytuacji, tyle tylko, że jej zasiłek nie przysługuje. Składa podania gdzie popadnie, a wszędzie przyjmują po znajomości...
Przepraszam za osobistą wycieczkę, ale musiałam to jakoś z siebie wyrzucić.
Jakoś ciężko mi uwierzyć, żeby młodzi nie chcieli się usamodzielnić i wyrwać spod piórek rodziców. Ja marzę o tym dniami i nocami. Są wyjątki, którym na garnuszku mamuni dobrze, ale czy naprawdę jest ich tak wielu? Znam kilka osób, które rzuciły się na głęboką wodę i postanowiły sobie coś wynająć. Jak szybko wyfrunęli z domku, tak szybko tam wrócili, bo nie wyrabiali finansowo. Szkoda gadać.
I wiecie, szlag mnie trafia, kiedy widzę coś takiego! Teoretycznie, gdybym teraz chciała mieć dziecko, nie miałabym się z czego utrzymać. Obecnie jestem na zasiłku dla bezrobotnych, mimo iż z bardzo dobrym wynikiem skończyłam studia, ścisłe, co rzekomo miało mi pomóc. Bardzo chętnie znów podjęłabym pracę, tylko pytam: gdzie? W tym kraju, jak widzę, nie da się normalnie zarabiać. W tym roku kilka pań matematyczek w moim mieście odchodzi na emeryturę. Miałabym w czym wybierać, jeśli chodzi o zatrudnienie, ale... No właśnie, dowiaduję się, że te same panie pracować będą w szkołach od września w niepełnym wymiarze. Nieważne, że młodzi nie mają pracy. Aha, w urzędzie miasta dowiedziałam się ponadto, że mnie przez najbliższych kilka lat nie zatrudnią, a sytuacja może ewentualnie się zmienić, gdy któryś z nauczycieli umrze. No cóż, dotarło
Moja siostra jest w podobnej sytuacji, tyle tylko, że jej zasiłek nie przysługuje. Składa podania gdzie popadnie, a wszędzie przyjmują po znajomości...
Przepraszam za osobistą wycieczkę, ale musiałam to jakoś z siebie wyrzucić.
Jakoś ciężko mi uwierzyć, żeby młodzi nie chcieli się usamodzielnić i wyrwać spod piórek rodziców. Ja marzę o tym dniami i nocami. Są wyjątki, którym na garnuszku mamuni dobrze, ale czy naprawdę jest ich tak wielu? Znam kilka osób, które rzuciły się na głęboką wodę i postanowiły sobie coś wynająć. Jak szybko wyfrunęli z domku, tak szybko tam wrócili, bo nie wyrabiali finansowo. Szkoda gadać.
Panie, co oznacza to, czym mnie doświadczasz...
Mamisyństwo czyli mieszkanie z podzicami po 18 roku życia
Ja też widziałam tą reklamę i mnie też wkurza, robił ją jakiś wyjątkowy gamoń, który nie rozumie, że gdy będzie dużo ludzi, a mało miejsc pracy, to i tak nie sprawi, to, że będzie dużo osób pracujących na emerytów. W Polsce nie brakuje ludzi do pracy, tylko miejsc pracy, bezrobocie wciąż jest wysokie, często zdarzają się zwolnienia grupowe. Powinno się raczej zapewnić pracę wszystkim chętnym bezrobotnym, a nie rodzić dzieci, po to, żeby one po skończeniu studiów musiały żyć w nędzy lub wyjeżdżać za granicę.
DZIEWICA8
DZIEWICA8
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
"Samodzielne mieszkanie - to to, co buki lubią najbardziej" parafrazując A. A. Milne.
Dzień po ostatnim egzaminie maturalnym wyprowadziłam się z rodzinnego mieszkania.
Byłam samodzielna przez cały okres studiów. Pracowałam, jakoś się utrzymywałam.
Potem zmiana pracy, etat, wiadomo. W międzyczasie straciłam możliwość wynajmowania dotychczasowego lokum na korzystnych warunkach - i zostałam na lodzie. Albo wynajmę kurnik i z miesiąca na miesiąc będę wychodziła na zero, albo przemęczę się parę lat z rodziną - im ulżę nieco dokładając się do rachunków - a sama może odłożę taką kwotę, żeby na resztę być w stanie wziąć kredyt i kupić jakiś mini-kącik. Teraz nie ma opcji - bo nie mam takiej zdolności kredytowej. Na żadną pomoc czy pożyczkę od rodziny, spadek itp. nie mogę liczyć. Więc muszę planować przyszłość ze świadomością, że wszystko na co mogę liczyć to to, co sama wypracuję. Chyba nie trzeba dodawać, że moje zarobki nie wróżą żadnych rewolucyjnych zmian w zakresie mieszkaniowym...
Tak więc po 8 latach całkowitej samodzielności - po paromiesięcznych rozmowach wróciłam do rodziców - dorzucając oczywiście równą część do rachunków. I jest to koszmarek, bo tradycyjnie - nie zauważają, że mam niemal trzy dychy na karku.
Ja się męczę potwornie. Dość mam potężnie. Ale cóż. Nie widzę żądnego sensownego wyjścia. Albo- albo.
Póki co zaciskam zęby.
Ale jedno wiem - byłoby mi łatwiej, gdyby nie te lata swobody. Sama siebie zepsułam komfortem tych lat
Jestem za samodzielnością jak najwcześniejszą, która uczy szacunku do każdego grosza i każdej czystej skarpetki Oprócz tego pozwala uwierzyć w siebie.
Szkoda tylko, że większość nie ma warunków do tej samodzielności - mam na myśli zależność między średnimi zarobkami młodych ludzi, a cenami mieszkań.
Smutek
Dzień po ostatnim egzaminie maturalnym wyprowadziłam się z rodzinnego mieszkania.
Byłam samodzielna przez cały okres studiów. Pracowałam, jakoś się utrzymywałam.
Potem zmiana pracy, etat, wiadomo. W międzyczasie straciłam możliwość wynajmowania dotychczasowego lokum na korzystnych warunkach - i zostałam na lodzie. Albo wynajmę kurnik i z miesiąca na miesiąc będę wychodziła na zero, albo przemęczę się parę lat z rodziną - im ulżę nieco dokładając się do rachunków - a sama może odłożę taką kwotę, żeby na resztę być w stanie wziąć kredyt i kupić jakiś mini-kącik. Teraz nie ma opcji - bo nie mam takiej zdolności kredytowej. Na żadną pomoc czy pożyczkę od rodziny, spadek itp. nie mogę liczyć. Więc muszę planować przyszłość ze świadomością, że wszystko na co mogę liczyć to to, co sama wypracuję. Chyba nie trzeba dodawać, że moje zarobki nie wróżą żadnych rewolucyjnych zmian w zakresie mieszkaniowym...
Tak więc po 8 latach całkowitej samodzielności - po paromiesięcznych rozmowach wróciłam do rodziców - dorzucając oczywiście równą część do rachunków. I jest to koszmarek, bo tradycyjnie - nie zauważają, że mam niemal trzy dychy na karku.
Ja się męczę potwornie. Dość mam potężnie. Ale cóż. Nie widzę żądnego sensownego wyjścia. Albo- albo.
Póki co zaciskam zęby.
Ale jedno wiem - byłoby mi łatwiej, gdyby nie te lata swobody. Sama siebie zepsułam komfortem tych lat
Jestem za samodzielnością jak najwcześniejszą, która uczy szacunku do każdego grosza i każdej czystej skarpetki Oprócz tego pozwala uwierzyć w siebie.
Szkoda tylko, że większość nie ma warunków do tej samodzielności - mam na myśli zależność między średnimi zarobkami młodych ludzi, a cenami mieszkań.
Smutek
Re: Mamisyństwo czyli mieszkanie z podzicami po 18 roku życi
Wychodzi wmawianie ludziom przed dwudziestoma laty, że bez studiów i super *** wykształcenia nigdzie nie zajdą i będą zamiatać ulicę. Efekt? Wszyscy (no nie wszyscy, ale zdecydowana większość zapewne, zresztą to widać) zaczęli robić studia byle je zrobić, poziom studiów spadł, magistrów się namnożyło, część wyjechała za granicę, bo nie będą pracować za mniej niż 10k złotych, część została i albo nie ma pracy, bo na to stanowisko jest już 10 magistrów lub mają za wysokie wykształcenie, brakuje fachowców, a Ci co zostali bardzo się cenią, ale oczywiście nikt do zawodówki nie pójdzie, bo to wstyd - już o poprawie jakości szkół zawodowych od strony kulturalnej i nauczania nie wspomnę, o tym się nie myśli, tak samo jak w ogóle nie myśli się o reformie systemu edukacji i o tym, że studia są dla ludzi, którzy mają przyczynić się do postępu (głównie), a nie dla tych, którzy chcą z miejsca dostać 10k złotych. Mimo tej całej sytuacji, ludziom ciągle jest wmawiane, że bez studiów będą ulice zamiatać, młodzi ludzie ciągle robią studia tylko, aby je zrobić (w tak małym kraju, tyle studentów ...), potem przychodzi rozczarowanie i kółko się zamyka, bo młodzi ludzie swoim dzieciom powiedzą, aby najlepiej zrobiły sobie 10 kierunków studiów, bo będą zamiatać ulicę. Za 40 lat, jeżeli lud pójdzie za głosem reklamy, na 1 emeryta będzie pracować 0 ludzi w wieku produkcyjnym, bo na jedno stanowisko mają 100 magistrów, a na inne człowiek ma za wysokie wykształcenie lub w ogóle jest naburmuszony i już za nawet 10k pracować nie będzie.DZIEWICA8 pisze:Ja też widziałam tą reklamę i mnie też wkurza, robił ją jakiś wyjątkowy gamoń, który nie rozumie, że gdy będzie dużo ludzi, a mało miejsc pracy, to i tak nie sprawi, to, że będzie dużo osób pracujących na emerytów. W Polsce nie brakuje ludzi do pracy, tylko miejsc pracy, bezrobocie wciąż jest wysokie, często zdarzają się zwolnienia grupowe.
Mógłbym tak jeszcze gadać dłużej, ale ktoś się jeszcze obrazi, bo za dużo słów użyje w przypływie irytacji.
Na dzisiejszego emeryta pracuje tylko 4 ludzi, bo 20 lat temu powtarzał im, że bez studiów nigdzie nie zajdą...
Już w ogóle pomijam to, że system emerytalny, który z pokolenia na pokolenie wymaga większego ciągłego przyrostu naturalnego, jest do bani.
Ja naprawdę nie chce wiedzieć, ani widzieć, co będzie z tym krajem za 20 lat.
Ale na cholerę kończyć studia? Jeżeli bez studiów nic zrobić nie idzie to po kiego groma szkoła podstawa? Zawodowa? Liceum? Niech od razu wysyłają 7 latki na studia.DZIEWICA8 pisze:Powinno się raczej zapewnić pracę wszystkim chętnym bezrobotnym, a nie rodzić dzieci, po to, żeby one po skończeniu studiów musiały żyć w nędzy lub wyjeżdżać za granicę.
DZIEWICA8
To sobie również zrobiłem wycieczkę osobistą. Przepraaaszam studentów i inne mądre głowy.
User of this number is currently dead. Resurrection in 5 minutes, please wait. * * * * Resurrection failed, please try again later.
If you have more troubles with resurrection, please contact with software developer (GodCorp®) in order to solve the problem.
If you have more troubles with resurrection, please contact with software developer (GodCorp®) in order to solve the problem.
Nie ma tu ani jednych, ani drugich. Więc jeśli kiedyś powrócisz na to forum, to znowu urządź sobie tego typu wycieczkę osobistą. Mało który człowiek ma podobne zdanie na ten temat do mojego. Ty jesteś (przynajmniej w tym jednym poście) jednym z nich. Dość słodzenia. Odnośnie Twego posta nad moim.
Szkoła zawodowa daje konkretny zawód i wbrew temu co mówią możliwości zarobienia dużej kasy. A przynajmniej takiej z której będzie można się SAMEMU utrzymać, bez angażowania się w związek. Ja nie poszłam tą drogą i to był błąd. Powinnam zajmować się tzw. "technicznymi" zawodami, takimi jak chociażby ślusarz, czy hydraulik. Ale tu zadecydował między innymi też czynnik płci, bo dziewczyna powinna zajmować się "lekką pracą". Później okazuje się, że "lekka praca" jest już dawno zaklepana. Tak na kilka pokoleń na przód.
Nie wiem dlaczego sprzątanie jest tak źle postrzegane w naszym społeczeństwie i innych zresztą też. Przecież to praca jak każda inna i nie ma co tutaj się wstydzić, że taką się kto zajmuje.
"Bo będziesz sprzątać ulice." Tak, tak. Znam to.
Nie twierdzę, że studia są złe. Nie, jeśli rozwijają Twoją pasję. Tylko, że ludzie wybierają teraz to co da im pieniądze. Dlatego też studia humanistyczne są postrzegane jako gorsze. Ale dlaczego? Nie gorsze, a inne bo skłaniające do samodzielnego myślenia. Ale to już inny temat, a ja się niepotrzebnie rozkręcam.
A więc już do tematu "maminsynki" to ludzie mieszkają z rodzicami z kilku powodów: nie mają pieniędzy, nie mają mieszkania, perspektyw na "karierę zawodową" , tak jest im wygodnie, nie lubią samotności, mają problemy osobiste. Znajdzie ktoś jeszcze jakieś?
Winę za taka sytuację ponosi zarówno wychowanie, charakter osoby jak i system edukacji który nie rzadko promuje tych co umieją szybko liczyć.
Szkoła zawodowa daje konkretny zawód i wbrew temu co mówią możliwości zarobienia dużej kasy. A przynajmniej takiej z której będzie można się SAMEMU utrzymać, bez angażowania się w związek. Ja nie poszłam tą drogą i to był błąd. Powinnam zajmować się tzw. "technicznymi" zawodami, takimi jak chociażby ślusarz, czy hydraulik. Ale tu zadecydował między innymi też czynnik płci, bo dziewczyna powinna zajmować się "lekką pracą". Później okazuje się, że "lekka praca" jest już dawno zaklepana. Tak na kilka pokoleń na przód.
Nie wiem dlaczego sprzątanie jest tak źle postrzegane w naszym społeczeństwie i innych zresztą też. Przecież to praca jak każda inna i nie ma co tutaj się wstydzić, że taką się kto zajmuje.
"Bo będziesz sprzątać ulice." Tak, tak. Znam to.
Nie twierdzę, że studia są złe. Nie, jeśli rozwijają Twoją pasję. Tylko, że ludzie wybierają teraz to co da im pieniądze. Dlatego też studia humanistyczne są postrzegane jako gorsze. Ale dlaczego? Nie gorsze, a inne bo skłaniające do samodzielnego myślenia. Ale to już inny temat, a ja się niepotrzebnie rozkręcam.
A więc już do tematu "maminsynki" to ludzie mieszkają z rodzicami z kilku powodów: nie mają pieniędzy, nie mają mieszkania, perspektyw na "karierę zawodową" , tak jest im wygodnie, nie lubią samotności, mają problemy osobiste. Znajdzie ktoś jeszcze jakieś?
Winę za taka sytuację ponosi zarówno wychowanie, charakter osoby jak i system edukacji który nie rzadko promuje tych co umieją szybko liczyć.
Ja się z tym w pełni zgadzam, popełniłam ogromny błąd idąc na studia i dzisiaj jestem wykształconym bezrobotnym.
Mam prawie 30 na karku i niczym Jarosław Smoleński, mieszkam z mamą (no to mi w sumie nie przeszkadza aż tak ) nie mam samochodu ani nawet prawka, bo za co ?
Szkoda gadać przepracowałam w życiu półtorej roku, a teraz szukam szukam i szukam i niczym Ferdek Kiepski widzę, że nie ma w tym kraju pracy dla ludzi z moim wykształceniem.
Mam prawie 30 na karku i niczym Jarosław Smoleński, mieszkam z mamą (no to mi w sumie nie przeszkadza aż tak ) nie mam samochodu ani nawet prawka, bo za co ?
Szkoda gadać przepracowałam w życiu półtorej roku, a teraz szukam szukam i szukam i niczym Ferdek Kiepski widzę, że nie ma w tym kraju pracy dla ludzi z moim wykształceniem.
Wiem, że część ludzi za mną nie przepada, trudno ja też nie przepadam za większością z nich
- dziwożona
- tłumok bezczASowy
- Posty: 1940
- Rejestracja: 29 lut 2008, 20:29
- Lokalizacja: z bagien i uroczysk
- Kontakt:
Od trzynastu lat mieszkam sama, sama na siebie zarabiam, sama szarpię się z każdym dniem. Przez te trzynaście lat życie mnie nieźle przeczołgało, zhardziałam, uodporniłam się, dotarło do mnie, że dumą i wysokim mniemaniem o sobie nie zapłacę rachunków, dlatego nie marudzę, gdy czasem muszę popracować poniżej swoich kwalifikacji.
Ale mieszkania z mamą sobie nie wyobrażam.
Nie, bo nie.
Dużą dziewczynką już jestem.
Trzeba żyć na własny rachunek.
Ale mieszkania z mamą sobie nie wyobrażam.
Nie, bo nie.
Dużą dziewczynką już jestem.
Trzeba żyć na własny rachunek.
Seks należy tępić, gdyż z niego biorą się dzieci - źródło naszej nieustającej, pedagogicznej udręki.
Zgadzam się z Dziwożoną, że trzeba żyć na własny rachunek. Oczywiście, o ile to możliwe.
Obecnie mieszkam w wynajętym mieszkaniu, szansa na zakup własnego co roku oddala się coraz dalej. Ale wolę w ten sposób - przynajmniej jestem (w pewnym sensie) na swoim. Czasami jest ciężko, ale robię, co mogę i trwam. i nauczyłem się, że lepsza praca za niewielkie pieniądze, niż żadna.
A co do wykształcenia - jestem po biologii, która w czasie, gdy studiowałem, wydawała się sensownym kierunkiem. Pracę znalazłem tylko dlatego, że się zdecydowałem na rynek wydawniczy. Gdybym 15 lat temu wiedział to, co teraz, to bym poszedł do jakiejś szkoły kolejowej (kocham pociągi) i bym sobie został maszynistą czy czymś podobnym.
Obecnie mieszkam w wynajętym mieszkaniu, szansa na zakup własnego co roku oddala się coraz dalej. Ale wolę w ten sposób - przynajmniej jestem (w pewnym sensie) na swoim. Czasami jest ciężko, ale robię, co mogę i trwam. i nauczyłem się, że lepsza praca za niewielkie pieniądze, niż żadna.
A co do wykształcenia - jestem po biologii, która w czasie, gdy studiowałem, wydawała się sensownym kierunkiem. Pracę znalazłem tylko dlatego, że się zdecydowałem na rynek wydawniczy. Gdybym 15 lat temu wiedział to, co teraz, to bym poszedł do jakiejś szkoły kolejowej (kocham pociągi) i bym sobie został maszynistą czy czymś podobnym.
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage