Strona 2 z 2

Re: Jak zaakceptować siebie i swoje ciało?

: 14 kwie 2014, 12:19
autor: Kerrigan
wyrwana_z_kontekstu pisze:Ale jak się zmienić? Nie mam żadnych zasobów pozytywnych doświadczeń, z których mogłabym czerpać, a radość ze śpiewających ptaszków czy pachnącej herbaty to za mało, za powierzchownie. Jestem zawiedziona sobą, ludźmi, którzy dowartościowują się moim kosztem (bo i maja powody).
Podzielam Twój pogląd, bo sama w obecnej chwili nie mam z czego czerpać radości i pogody ducha, a że zawsze byłam mocno ambitną osobą więc to że mój kot dziś nie zwalił nic ze stołu nie jest wystarczającym powodem do wielkiej radości i uśmiechu na twarzy, a słoneczko za oknem czy śpiewające ptaszki to już w ogóle marny powód. Raczej potrzeba mi większego kopa motywującego.

Można to porównać do radości jaka towarzyszy znalezieniu 5 gr na ulicy. Człowiek co ma dach nad głową jak znajdzie to jakoś specjalnie się nie ucieszy może nawet nie raczy schylić się po to, a bezdomny ucieszy się jak dziecko. Choć nie chciałabym nagle się stać tym "bezdomnym" jeśli chodzi o życie prywatne i uczuciowe.

Re: Jak zaakceptować siebie i swoje ciało?

: 14 kwie 2014, 13:35
autor: Indiana
wawana_z_kontekstu pisze:
Valhalla pisze: Wyrwana, każdy woli towarzystwo ludzi radosnych i pozytywnych, tacy ludzie przyciągają do siebie i mają wielu znajomych, bez względu na to, jak wyglądają! Jeśli zakładasz, że będziesz coraz bardziej zgorzkniała, to będziesz i inni będą Cię unikać, bo co to za przyjemność z taką osobą przebywać. A jeśli postarasz się zmienić, to się zmienisz i zaraz zauważysz zmiany :)
Ale jak się zmienić? Nie mam żadnych zasobów pozytywnych doświadczeń, z których mogłabym czerpać, a radość ze śpiewających ptaszków czy pachnącej herbaty to za mało, za powierzchownie. Jestem zawiedziona sobą, ludźmi, którzy dowartościowują się moim kosztem (bo i maja powody).

Sorry, ale ciężko się czyta tą Waszą dyskusję pod tytułem " Jak się za wszelką cenę dostosować do mainstreamu ?" Myślałam, że aski są bardziej off- mainstreamowe i odporne na zmiany ciśnienia za oknem. :roll:

Re: Jak zaakceptować siebie i swoje ciało?

: 14 kwie 2014, 15:50
autor: stendai
Valhalla pisze:Wyrwana, każdy woli towarzystwo ludzi radosnych i pozytywnych, tacy ludzie przyciągają do siebie i mają wielu znajomych, bez względu na to, jak wyglądają!
Do kogo odnosi się to "każdy"? Bo jeśli do wszystkich ludzi, to jest to błędna teza. Nigdy nie lubiłem ludzi radosnych i pozytywnych i na pewno nie jestem jedyny.

Natomiast Indiana ma w sumie rację. Przypasowywanie się do otoczenia nie jest w żadnym stopniu drogą do szczęścia i zadowolenia z życia.

Re: Jak zaakceptować siebie i swoje ciało?

: 14 kwie 2014, 22:08
autor: Valhalla
Indiana pisze:Sorry, ale ciężko się czyta tą Waszą dyskusję pod tytułem " Jak się za wszelką cenę dostosować do mainstreamu ?" Myślałam, że aski są bardziej off- mainstreamowe i odporne na zmiany ciśnienia za oknem. :roll:
stendai pisze: Do kogo odnosi się to "każdy"? Bo jeśli do wszystkich ludzi, to jest to błędna teza. Nigdy nie lubiłem ludzi radosnych i pozytywnych i na pewno nie jestem jedyny.
Natomiast Indiana ma w sumie rację. Przypasowywanie się do otoczenia nie jest w żadnym stopniu drogą do szczęścia i zadowolenia z życia.
Kochani, Wy kompletnie nie rozumiecie o co chodzi :shock: Nie zmieniamy się dla kogoś, po to, by kogoś zadowolić. Zmieniamy się przede wszystkim dla siebie!!!
Ale jeżeli ktoś uważa, że warto spędzić całe życie w minorowym nastroju ( stendai? ), no to gratuluję, nie ma co się wtrącać, tylko otoczeniu i rodzinie tej osoby nie zazdroszczę.

A jeżeli kogoś stać na samokrytykę i wie, że mu samemu ze sobą źle, to powinien próbować się zmienić. To jest trudne, ale osiągalne. Swój umysł, swoje postrzeganie świata można zaprogramować. I nie chodzi o to, żeby robić coś wbrew sobie, ale dla własnego dobra. Czy zdajecie sobie sprawę, że pesymizm, stres i takie tam, mają ogromnie negatywny wpływ na cały organizm?

"...zawsze byłam mocno ambitną osobą więc to że mój kot dziś nie zwalił nic ze stołu nie jest wystarczającym powodem do wielkiej radości i uśmiechu na twarzy, a słoneczko za oknem czy śpiewające ptaszki to już w ogóle marny powód. Raczej potrzeba mi większego kopa motywującego." Kerrigan, Wyrwana :) Toż Wasza postawa to dla mnie prawdziwe bluźnierstwo :cry:
Jakiego kopa?! Trzeciej wojny światowej, która Cię zmobilizuje do radości z życia, bo wtedy będziesz miała świadomość, że może się ono lada chwila skończyć? Tak nie wolno myśleć! A fakt, że nie cieszy Cię blask słońca, od którego zależy istnienie całej naszej planety, a więc i Ciebie, nie ma nic wspólnego z ambicją...
W tym cały sekret - umieć zadowalać się drobiazgami. Kto zaczyna od małego, kończy na Wielkim :)

"Najnieszczęśliwsze życie ma swoje słoneczne godziny i swoje ubożuchne kwiatki szczęśliwości, rozsiane wśród piasku i kamieni." Hermann Hesse :)

Re: Jak zaakceptować siebie i swoje ciało?

: 14 kwie 2014, 22:36
autor: Indiana
No to teraz już wiemy, o co chodzi, Twoje cenne wskazówki "know how to change the life" na pewno odmienią życie milionów istnień ludzkich na całym świecie. Tylko się nie wypnij na mnie, kiedy będziesz odbierać Pokojową Nagrodę Nobla. :wink:

Re: Jak zaakceptować siebie i swoje ciało?

: 14 kwie 2014, 22:44
autor: Valhalla
Indiana pisze:No to teraz już wiemy, o co chodzi, Twoje cenne wskazówki "know how to change the life" na pewno odmienią życie milionów istnień ludzkich na całym świecie. Tylko się nie wypnij na mnie, kiedy będziesz odbierać Pokojową Nagrodę Nobla. :wink:
Kochanie, ja tego nie robię dla oklasków :lol:

Re: Jak zaakceptować siebie i swoje ciało?

: 15 kwie 2014, 12:44
autor: Kerrigan
Cieszenie się z małych rzeczy jest chyba najtrudniejsze, a nie małym kroczkiem.

Co do kopa to raczej mi chodziło o coś mocno pozytywnego na czym można się podeprzeć by zacząć stawać na nogi. Obecnie w swoim życiu jedyne co mam to studia (które ledwo zaliczam, bo muszę pracować by przeżyć, bo rodzina nie pomoże mi finansowo) oraz kota. Jakbym oblała studia bez dyplomu to chyba tylko bym się pogrążyła i już by mi nic nie pomogło.

Chciałabym mieć takie optymistyczne nastawienie, ale jakoś nie potrafię się cieszyć że słonko wstało.

Re: Jak zaakceptować siebie i swoje ciało?

: 16 kwie 2014, 09:29
autor: marisaxyz
Ja już się pogodziłam z tym że wyglądam jak wyglądam, że żadna ze mnie miss świata. Po prostu to olałam, wyluzowałam bo i tak tego nie zmienię, przestałam się mazgaić, a jak mam gorszy dzień to sobie mówię :"Przestań się mazać ty piz@#do bo ludzie mają poważniejsze problemy" i zazwyczaj działa.

Re: Jak zaakceptować siebie i swoje ciało?

: 16 kwie 2014, 11:37
autor: wyrwana_z_kontekstu
marisaxyz pisze: a jak mam gorszy dzień to sobie mówię :"Przestań się mazać ty piz@#do bo ludzie mają poważniejsze problemy" i zazwyczaj działa.
Też siebie wyzywam w myślach i nic mi to dobrego nie daje, wcale nie przynosi ani ukojenia, ani nie sprawia, że lepiej sobie radzę. Co z tego, że ludzie mają gorsze problemy, skoro całe mnóstwo jest tych, którzy nawet nie myślą o tym, co mnie gryzie, bo przychodzi im to z łatwością? Dla mnie takie "pocieszenia" są do niczego.
Co do kopa to raczej mi chodziło o coś mocno pozytywnego na czym można się podeprzeć by zacząć stawać na nogi.
Mnie też takie coś byłoby potrzebne. W głowie mam same negatywne wydarzenia i sprawy, w których zawodzę. Gdy myślę o swoich "sukcesach" albo "mocnych stronach", to czuję się jeszcze bardziej przygnębiona, tak są marne albo odległe w czasie.

Re: Jak zaakceptować siebie i swoje ciało?

: 16 kwie 2014, 14:12
autor: marisaxyz
wyrwana_z_kontekstu pisze:
marisaxyz pisze: a jak mam gorszy dzień to sobie mówię :"Przestań się mazać ty piz@#do bo ludzie mają poważniejsze problemy" i zazwyczaj działa.
Też siebie wyzywam w myślach i nic mi to dobrego nie daje, wcale nie przynosi ani ukojenia, ani nie sprawia, że lepiej sobie radzę. Co z tego, że ludzie mają gorsze problemy, skoro całe mnóstwo jest tych, którzy nawet nie myślą o tym, co mnie gryzie, bo przychodzi im to z łatwością? Dla mnie takie "pocieszenia" są do niczego.
Ja też tego nie traktuję jako pocieszenia ale zrozumienie że nie jestem pępkiem świata a inni ludzie nie mają w obowiązku ani mnie rozumieć ani zajmować się moimi problemami.Ja stwierdziłam że mogę siedzieć i użalać się nad sobą psiocząc że świat jest niesprawiedliwy a ludzie podli albo spróbować się wyluzować i odpuścić. Nie mam zamiaru nikomu dawać złotych rad tylko mówię jak ja sobie daję z tym wszystkim radę.

Re: Jak zaakceptować siebie i swoje ciało?

: 16 kwie 2014, 16:04
autor: wyrwana_z_kontekstu
Ale tu nie chodzi o to, żeby ktoś nas (w sensie osoby z kompleksami) rozumiał czy się litował, bo ja nie mam pretensji do ludzi, a do siebie. Rozchodzi się o to jak siebie polubić, by łatwiej żyć, a wyzywanie siebie od pi$z w tym nie pomaga, tylko utrwala negatywne emocje wobec siebie, a wręcz je pogłębia.

Re: Jak zaakceptować siebie i swoje ciało?

: 16 kwie 2014, 19:01
autor: MartinX
Litować, się nie zamierzam. Raczej doradzę, byś się nad tym nie zastanawiała i przeszła do porządku dziennego. Przecież i tak nie zmienisz swojego ciała, a nawet jeśli to droga Grodzkiego jest dyskusyjna. Poza tym zacznij ćwiczyć, znajdź sobie jakieś zajęcie, hobby to pomaga i to bardzo. Zadręczanie się negatywnymi myślami nic Ci nie da. Jednym słowem Keep calm and carry on. Uwierz mi wiem coś o tym.

Re: Jak zaakceptować siebie i swoje ciało?

: 3 maja 2014, 23:38
autor: dimgraf
Ja już się pogodziłam z tym że wyglądam jak wyglądam, że żadna ze mnie miss świata. Po prostu to olałam, wyluzowałam bo i tak tego nie zmienię, przestałam się mazgaić, a jak mam gorszy dzień to sobie mówię :"Przestań się mazać ty piz@#do bo ludzie mają poważniejsze problemy" i zazwyczaj działa.
Ja też olewam wszystko, bo skoro uroda to nie jest coś czym mogę szastać to "sorry ale to twoja sprawa czy chcesz mój głupi ryj oglądać". Ja nikomu nie bronię przecież na mnie nie patrzeć, bo to jak wyglądam to moja sprawa. Dla mnie są inne rzeczy ważne nić mój wygląd. Czasem co prawda lubię nieco o siebie zadbać i spojrzeć w lustro mówiąc "wyglądasz dziś wyjątkowo dobrze skurczybyku" ale potem może przyjść znowu okres gdzie przestanę dbać o zarost i będę chodzić z małpim pyskiem, aż znowu się zlituje nad potencjalną widownią i upodobnię się do ludzi.

Z kompleksami także można żyć na przekór i choć w głębi się cierpi na zewnątrz się z nich śmiać, a wtedy i łatwiej się z nimi żyje. To nie jest także nie mam kompleksów, bo pewnie każdy je ma. Jeśli się czegoś nie lubi w swoim ciele to po prostu trzeba z tym żyć lub dążyć do tego by to zmienić rozważając po drodze wszystkie za i przeciw. Osobiście to czego nie lubiłem po prostu toleruje i rachunek plusów i minusów zmiany tego wyszedł ujemny. Oczywiście wciąż czasem te kompleksy mnie hamują ale wolę im stawiać czoło pozytywnym nastawieniem niż podporządkowywać im swoje życie. No ale ja mam duszę wojownika i nie pozwalam, by coś w moim życiu mnie ograniczało gdy tego nie akceptuje (niektóre ograniczenia są dobre i żyje zgodnie z nimi).