Ale można też przerażająco wyraźnie dostrzec, że Bóg jakiego ludzie sobie wyobrażają to wynik ich panicznego strachu przed nicością, jaka być może czeka ich po śmierci. Widzisz, że wiele rzeczy w Twoim życiu było prawdopodobnie kompletnie bezsensowną stratą czasu i energii. Przestajesz oceniać słuszność swojego postępowania przez pryzmat, niekiedy bezsensownych, dogmatów religii, w której jest tyle sprzeczności i sztucznych, teatralnych gestów i słów, a zaczynasz myśleć trzeźwo i rozsądnie lub kierować się własnymi emocjami. Odzyskujesz odebraną Ci wiarę, że jesteś kimś i czujesz satysfakcję, że uwolniłeś się od wpajanego latami kompleksu niższości. Zamiast modlić się do któregoś z bogów pracujesz żeby osiągnąć cel, o który inni proszą klęcząc godzinami w swoich świątyniach.
Czy znacie może tekst Janusza Korczaka pt. "Modlitwa buntu" ? Oryginalnie napisany prozą, ułożony w wersy przez księdza Tymoteusza.
Specjalnie dla Was przepisałem z książki "Sam na sam z Bogiem: modlitwy tych, którzy się nie modlą".
Nie zadrwisz ze mnie, Przepotężny Boże,
bo sam drwię z życia mego drwiny,
bo w pancerzu
śmierć tylko może mnie ugodzić,
a ja ze śmierci drwię.
Ja: kilka kubłów brudnej wody,
pomyje, skórą obleczone.
Takim stworzyłeś, Przepotężny,
aby Ci było wesoło.
Uskrzydliłeś myśl;
ale ryj życia skrzydła ponadgryzał,
skrzepy krwi gnojem umorusał.
Hej, skrzydłami nieba bym dosięgnął,
ale ono tylko
dla wielbiących Cię kornie służalców.
A we mnie ani pokory, ani uwielbienia,
jeno bunt.
Nie zaczepna ambicja,
a obronna duma.
Dumnie wyprostowany,
ani łaski nie pragnę,
ani się kary nie boję.
Jam sobie światem,
ja tego mojego świata pan i bóg.
Jam sobie jedyny rozkaz,
jedyne hasło,
jedyna wola
tworzenia z siebie
i zniszczenia.
Mam własne słońca
i własne w sobie pioruny.
Co zechcę, uczynię.
Chcę krew do biała rozżarzyć,
chcę wszystkich żądz dzwony rozkołysać,
obejmę w jeden piorun
wszystkie grzeszne chcenia
i nawet chętki tylko,
trucizną przepoję myśl,
zapalę wielki pożar
na ołtarzu buntu mego przeciw Tobie
i sam w płomieniu się spalę.
Bo tak właśnie chcę.
Nie pragnę starości,
w łaskawym darze rzuconą jałmużnę
wrastania częściami mogiłę,
jałmużnę powolnego konania.
Zbuntowany jestem niewolnik,
który ma ostatnią i jedyną wolność,
jedyny oporu wyraz:
nie!
Nie chcę,
nie będę,
nie posłucham,
nie ulegam.
Częścią Ciebie jest duch mój,
a więc zbuntowałeś się:
Sam przeciw sobie,
Ja bóg, wyzywam Ciebie, Boże,
równi sobie.
Potężnemu Bogu, który drwi,
przeciwstawiam boga, który się mści:
sponiewieram, zszargam,
zrupiecę Ciebie w sobie.
Byś się wyparł i pokarał,
i niechże przypomnę:
i pogrążył w czeliści piekielne.
Przepotężny jesteś,
a tryumfująca podłość
urągliwie szczuje
bezdomne Dobro.
Przepotężny jesteś,
a prawdaródź bezmowna
pasuje się
z zachłannym kłamstwa oceanem.
Sprawiedliwość zasłoniła oczy.
Wszystko jest podłością i kłamstwem
w rozdwojonym człowieku,
wszystko prócz pazurów i kłów.
Więc warczę na Ciebie,
jak pies,
więc drapieżny, sprężony do skoku,
wpić się pragnę,
wzrokiem krwawym mierzę kierunek
-i- uderzam w próżnię.
Dlatego wierzę,
że Tyś stworzył i kierujesz,
aby móc Ci bluźnić.