Moim zdaniem, mają - dla osób które nie czują się seksualne, ale też kiedy utożsamiają się z asami, to coś ich jednak niepokoi i zarówno po jednej, jak i po drugiej stronie, mają wrażenie, że w pewnym sensie "kłamią".
Wydaje mi się, że akurat podział na osoby aseksualne i seksualne jest wystarczająco prosty i nie trzeba go komplikować. Ktoś, kto odczuwa potrzeby seksualne - cały czas, 24 godziny na dobę, dwa dni w tygodniu, raz na miesiąc, tylko w związku, tylko poza związkiem, wyładowywane na sobie, wyładowywane na innych, tylko w relacjach miłosnych, bez relacji miłosnych - jest seksualny. Ktoś, kto potrzeb seksualnych nie ma, jest aseksualny.
Greye właśnie nie mają potrzeby seksualnej. To znaczy, to jest paradoks - mają, ale nie mają.
No nie, chyba jeśli chodzi o takie sprawy, nie ma mowy o paradoksach. Albo mają potrzeby seksualne albo ich nie mają.
Więc nie są tacy sami jak seksualni.
Czyli jacy?
Mogą powiedzieć "tak, ja to jakoś tam gdzieś tam odczuwam, ale seks nie wchodzi w grę, bo to mnie nie pociąga / odrzuca, taka idea, jak i czynność".
Wiesz, że seksualni też mogą nie zgadzać się na seks, w związku czy poza nim, z różnych przyczyn?
Niektórych seksualnych też odrzuca seks, z racji tego, że mają jakieś tam kompleksy czy problemy związane z tą sferą, co wcale nie czyni ich aseksualnymi.