od nowa pisze:dziwożona pisze:Po prostu matka wychowała go na udzielnego księcia, który ma wszystko podane do stołu, a potem sprzątnięte. I taki królewicz idzie w świat z przeświadczeniem, że wszyscy mają mu usługiwać.
Oj bywają takie przypadki, bywają- wychowane przez mamusie na kaleki życiowe.
Ha, moja prababcia zwykła mawiać, że "chłop to ozdoba ścian" i na takiego swego syna a mojego dziadka wychowała, co z kolei moja ciotka przeniosła na swoich synów. Szlag mnie trafiał, kiedy widziałam jak koło nich skacze... jednak przyszła kryska na matyska, poszli na studia, z dala od domu rodzinnego, w wieku 19 lat trzeba było się nauczyć jak się herbatę parzy.
Libro:-) czyli gotowanie nie jest jeszcze Twoim obowiązkiem codziennym nakarmieniem rodziny, gdy ta głodna czeka i co kilka minut pyta "kiedy obiad?
trochę tak: przez 6 dni w tygodniu gotuję tylko dla siebie i ewentualnie siostry, w niedzielę odżywiam już większe stadko. Co prawda nie pytają kiedy obiad, ale gdy pichcę coś nowego zdarza im się zmarszczyć nos zaglądając do garnka i wycedzić pogardliwie" A to co to jest?", po czym się krzywią - to też wkurza
Gdy już skosztują, to przeważnie wcinają bez szemrania, chyba, że danie faktycznie niewypał
Nawet w gotowaniu pod presją znajdę magię- kocham zapachy, barwy, tekstury poszczególnych składników, siekanie, dorzucanie, mieszanie...
ale nie zawsze mi się chce
Lizzy, mówisz, że nie żyjesz w zgodzie z planowaniem i organizacją, ale jakby tak pokombinować i znaleźć dania które możesz przygotować wcześniej w wolnej chwili i podgrzać tuż przed przyjściem głodomora?
A może czasami postaw na pizzę? Można wrzucić na nią niemal wszystko, tak więc może być posiłkiem pełnowartościowym a nie śmieciowym. Ostatnio robiłam z brokułami które zostały z obiadu z dnia poprzedniego- pyszota, a jakie barwy
Danie szybkie(nie zostawiam ciasta do wyrośnięcia, tylko maluję sosem, zasypuję warzywami, serem i do pieca bęc)