Bardzo dziwna osoba:
Wracając do tematu, to w moim przypadku już samo to, że powiem komuś , że nie chcę męża ani dzieci, że uważam, iż można prowadzić nieco inne życie niż reszta, że wolałabym trochę pojezdzić po świecie niż gotować obiady, że pieniądze nie są dla mnie najistotniejsze- ważniejsze jest prowadzenie ciekawego, w pełni satysfakcjonującego życia, że bardziej cenię sobie np. malarzy, pisarzy niż tzw. zwykłych ludzi, których jedynym osiągnięciem jest posiadanie dzieci- to wszystko jest uznawane za coś strasznie dziwnego przez moje otoczenie, wręcz niepojętego, już nie wspomnę o aseksualizmie...
Margot:
Można mieć rodzinę i zarazem spełniać inne swoje marzenia.
Nie powinno się bezwarunkowo rezygnować z jednego na rzecz drugiego, bo po jakimś czasie wyczujesz że coś tracisz, jesteś ograniczany.
Dorosłe dziecko:
Jestem bardzo ciekawa, czy gdybyście mogli wybrać tradycyjne życie z rodziną, co byście wybrali? Spokój wynikający z braku codziennej nieakceptacji siebie, szczęście z możliwości prowadzenie normalnego życia? Wiem, że wielu z Was akceptuje siebie, takim jakim jest i mu to nie przeszkadza, ale co z resztą... Gdybyście mogli wybrać i przed narodzinami wybrać jeszcze raz, co byście wybrali - aseksualizm czy hetero a może homoseksualizm? Czy chcielibyście móc czerpać szczęście z codziennego życia rodzinnego (może małżeńskiego będzie tu bardziej adekwatnym wyrazem, żebyście się nie czepiali )? Czy chcielibyście mieć dzieci?Świadomie nie chcę i nie będę mieć rodziny i dzieci i tu nie chodzi tylko o mój aseksualizm. To też kwestia priorytetów. Moim priorytetem jest samorealizacja, egoistyczne poświęcenie czasu samemu sobie ku swojemu pożytkowi, przyjemności i szczęściu. Nie ma się, co oszukiwać, że posiadanie dziecka i rodziny, choć trochę nie ogranicza. Dziecko, to dom, to przywiązanie, choć na parę lat do jednego miejsca pobytu, ustalonego planu dnia i podział czasu między dziecko a rodzinę. Dla siebie pozostaje niewiele. Nie wszyscy tak chcą, nie wszyscy widzą siebie w takiej roli. Ponadto nie widzę siebie jako kogoś, kto nagle rezygnuje ze swojego wolnego czasu, z cząstki własnego życia i poświęca go rodzinie.
Pośród codziennej troski o rodzinę (nie o siebie), między wypłatą od pierwszego do pierwszego i nudnym, rodzinnym obiadkiem? Można tak mówić, ale to ładnie brzmi tylko w teorii. Ja natomiast widzę na przykładzie osoby mi bliskiej, jak zrezygnowała ona ze swoich marzeń, z aspiracji, z pasji na rzecz prozy życia i pod naporem dylematu skąd wziąć pieniądze na coś tam. Ja siebie nie widzę w takim poświęceniu i dlatego bardzo dawno już została przeze mnie podjęta decyzja o zrezygnowaniu z posiadania rodziny, dzieci na rzecz innych priorytetów.