Dun Wodis pisze: ↑1 lis 2021, 01:25
Nawet przedstawiając siebie jako no-life (nie wierzę, zapewne jesteś przeuroczą panią, która potrafi mrugnięciem wywołać emocje)
Jeśli mi nie wierzysz, to możesz sobie darować doradzanie mi. Jakbym chciała czytać posty randomów, którzy są święcie przekonani, że znają mnie lepiej niż ja sama, to bym poszła na Wykop.
Sorry, ale dowody anegdotyczne o mechanikach samochodowych czy motylach to kiepskie argumenty za tezą "relacji romantycznej nie można odbudować". To, że w związkach pojawiają się kryzysy czy okresy stagnacji nie oznacza, że relacja romantyczna nieodwracalnie zniknęła. Gdyby tak było, to nie istniałyby małżeństwa z kilkudziesięcioletnim stażem lub byłoby ich znacznie mniej.
Dla no-lifów szansa na poznanie kogoś jest tylko w społecznościach, których odwiedzanie jest im niezbędne do funkcjonowania, jak szkoła, uczelnia, praca. Właśnie tam poznałam mojego byłego. Wcześniej przez ponad 20 lat nie byłam nigdy w związku, nie całowałam się, o seksie nie wspominając, oraz nigdy nie byłam zbyt blisko znalezienia się w takich sytuacjach. Gdybyśmy się znali 2/3 lata przed tym związkiem, nic by się w moim życiu osobistym nie zmieniło. Teraz nie mam w moim otoczeniu nikogo, kogo mogłabym rozpatrywać w kategoriach potencjalnego partnera, a szansa na to, że z moim aktualnym trybem życia ktoś taki się pojawi w przeciągu roku jest bardzo niewielka. Poza tym tak jak piszę, ja się powoli otwieram przed ludźmi, w czasach szkolnych potrafiłam dopiero po roku odważyć się na budowanie z kimś relacji czysto koleżeńskiej. Więc z mojej perspektywy, ta zasada o "terminie ważności na związek" jest bezsensowna.