As czy nie As... ot pytanie...

Forum dla dyskusji o rozmaitych związkach: as + as, as + nie-as...i wszystko pomiędzy.
Anke
przedszkolASek
Posty: 5
Rejestracja: 7 lut 2021, 16:49

As czy nie As... ot pytanie...

Post autor: Anke »

Hej, jestem tu nowa i postanowiłam do Was napisać.
W sumie nie wiem czego od tego oczekuję, chyba muszę się wyżalić...
Bo gdzieś się pogubiłam, a psycholog i seksuolog nie do końca potrafią mi wytłumaczyć "co mi jest", albo ja nie umiem tego zrozumieć :roll:

Mam już 4 z przodu i uwielbiam spędzać czas w towarzystwie facetów - od małego miałam kolegów, a nie koleżanki.
Od zawsze byłam w związkach (teraz też jestem) z mężczyznami (kobiety mnie nie interesują).
Ponoć flirtuję z facetami (choć ja to nazywam rozmową z podtekstami), jestem empatyczna, otwarta i przyjacielska, więc kontakt fizyczny jest u mnie spontaniczny np. objęcie kogoś podczas rozmowy, poklepanie po ramieniu itp jest u mnie czymś normalnym. Nawet w stosunku do nowo poznanej osoby.
Uwielbiam bliskość mężczyzn, przytulanie, głaskanie itp. ale... nie mam potrzeby uprawiania sexu. Zwracam uwagę na atrakcyjność fizyczną mężczyzny, ale nie w kontekście uprawiania sexu, ale przytulenia się, bliskości fizycznej (bez sexu)...
Zawsze mi się wydawało, że jeśli chodzi o sex, to jestem oziębła... bo jeśli do niego dochodziło, to z mojej strony w myślach było to na zasadzie "no weź już skończ". Nigdy nie inicjowałam zbliżeń. Aczkolwiek lubię sprawiać przyjemność facetowi...
Bardzo często umawiając się z facetami, od początku zaznaczałam, że możemy się spotykać, ale bez sexu. Sex pojawiał się dopiero po długim czasie znajomości.

A dlaczego o to pytam? Bo się pogubiłam... mam męża, ale od jakiegoś czasu nam się nie układa...
W szczerej rozmowie wyszło, że od dawna jemu brakuje inicjatywy z mojej strony (sex), a propozycje "zadowolenia" odbiera na zasadzie "zrobię Ci loda, to może dasz mi spokój", co go odrzucało. Zaczął zatem unikać jakichkolwiek kontaktów fizycznych.
Dla mnie te uniki oznaczały brak bliskości, której tak mi potrzeba. I tak odsunęliśmy się od siebie...
Kiedyś powiedziałabym, że Go kocham, teraz jest dla mnie tylko świetnym facetem, dobrym przyjacielem i bardzo Go lubię, ale nawet już mi nie zależy na tej bliskości z nim.
Zaczęłam zatem szukać pomocy u specjalistów, no i właśnie... lekarze uważają, że jestem aseksualna, a uprawianie sexu jest "ceną", jaką godzę się płacić za bliskość. Zadowalanie partnera jest natomiast próbą uniknięcia stosunku.

Czy to jest możliwe? Czy ma ktoś podobnie? Czy faktycznie, mimo tej potrzeby bliskości mogę być/jestem ASem?
Nie rozumiem tego...

Zagubiona Anke
konijn
ASiołek
Posty: 94
Rejestracja: 5 wrz 2016, 14:54
Lokalizacja: Bydgoszcz

Re: As czy nie As... ot pytanie...

Post autor: konijn »

Nie jestem specjalistą, ale czytałem, że aseksualizm zawiera w sobie całe spektrum możliwości. Są Asy, które nie wyobrażają sobie żadnego dotyku, nawet trzymania za ręce, są Asy które lubią się przytulić i być w takim prawie-związku, gdzie nie ma tylko seksu. Są też Asy, które nie czują na co dzień potrzeby, ale lubią seks będąc w bardzo bliskiej i intymnej relacji z drugą osobą. Pewnie przeczytasz na forum o jeszcze innych przypadkach.

Według mnie absolutnie nie powinnaś się zmuszać do seksu z nim jeśli nie masz ochoty. Powinnaś zrozumieć, że dla niego to bardzo ważny element życia i on w ten sposób nawiązuje i utrwala bliskość. Na pewno masz już świadomość, że prędzej czy później nastąpi trudna rozmowa czy chcecie być dalej w związku.

Na tym forum możesz poczytać sporo historii podobnych do twojej. Możesz spróbować też wejść na inne forum i dla nabrania szerszej perspektywy poczytać historię pisane z perspektywy twojego męża: https://forum.gazeta.pl/forum/f,15128,_ ... stwie.html
Wiekowiec
przedszkolASek
Posty: 6
Rejestracja: 8 lut 2021, 13:31

Re: As czy nie As... ot pytanie...

Post autor: Wiekowiec »

Dla mnie seks jest nudny i nie zadowala mnie na długo. Po jakimś czasie źródłem zadowolenia jest wyłącznie obecność i dotyk, nie potrzebuje się nudzić i zmuszać. W obecnej sytuacji, kiedy walczę całą dobę z bólem, seks przestał być dla mnie istotny i go nie potrzebuję. Nie lubię też obślizgłych pocałunków czy seksu oralnego, ten służy wyłącznie, zatrzymaniu żony przy sobie. Wiem, że ona ma potrzeby i zdaję sobie z tego sprawę. Kiedyś seksuolog mi powiedział: kobieta chce i może zawsze, a jak mnie to nie zadowala to nie ma sensu być z tą partnerką i należy poszukać odpowiedniej. Mówił prawdę ale go nie posłuchałem. Jakimś cudem nasz związek utrzymuje się od lat, chociaż nie jest idealnie. Żona jest stabilna emocjonalnie i mogę na niej polegać i ufać. Dużo rozmawiamy o wszystkim i szczególnie o naszych problemach, nikt nic nie dusi w sobie. Nie ma pomiędzy nami seksualnej euforii, nie ma kłótni w ogóle, intryg, kłamstw, silnych emocji. To wszystko pozwala przetrwać czy raczej brnąć w tej dziwnej sytuacji dla niej, dalej w związku. Mi to wystarcza nie potrzebę nic więcej.
Uważam, że bez poważnej rozmowy się nie obejdzie, a jeśli Ty nie odczuwasz potrzeby obcowania z nim, to może warto poszukać kogoś innego. Flirt czy seks oralny to nie to samo co zbliżenie, gdzieś będzie koniec, który zbliży się nieuchronnie. Być może się wypaliłaś i już Ciebie nie pociąga, a może to był tylko wypełniacz czasu i jeszcze nie trafiłaś na tego lepszego. Może potrzebujesz nie tylko samego seksu ale też silnych emocji i zależności od drugiej osoby (BDSM). Niektórych pociąga wyłącznie sytuacja i to nakręca spiralę seksu. Zrób sobie rachunek sumienia, plusy i minusy i zastanów się czy sama siebie akceptujesz i czego oczekujesz od partnera.
Urodziłem się na złej planecie.
ODPOWIEDZ