Aseksualna, demiseksualna czy homoseksualna?

Jeśli masz pytanie i znikąd odpowiedzi, zwróć się do nas
Kiri1988
bobASek
Posty: 1
Rejestracja: 17 sie 2022, 21:35

Aseksualna, demiseksualna czy homoseksualna?

Post autor: Kiri1988 »

Proszę o pomoc w identyfikacji.

W dzieciństwie mój stosunek do seksu był połączeniem neutralności i ciekawości. Wiedziałam, że ludzie to robią i wiedziałam, że czerpią przyjemność z oglądania pornografii itp. ale nie rozumiałam dlaczego.

Mając 10 lat pozwoliłam się podotykać starszemu koledze, mając nadzieję, że wtedy zrozumiem. Było to nudne doświadczenie ale nie pozostawiło na moim ciele ani psychice większych śladów bo wierzyłam słowom kolegi "Widocznie jesteś jeszcze za mała, jak będziesz starsza to będziesz za tym szaleć." i zakładałam, że moje ciało kiedyś do tego po prostu dorośnie (i faktycznie, z czasem pojawiły się w moim ciele nowe fizyczne reakcje na dotyk).

Mając 13 lat przez przypadek zobaczyłam jak mama robi tacie loda. Odebrałam to jako obrzydliwe.
W tym samym mniej więcej czasie na moim komputerze zalęgł się wirus pokazujący w losowych momentach zdjęcia pornograficzne (pewnie tata go sprowadził chodząc w nocy po różnych podejrzanych stronach :D ). Kobiety z ogromnymi, nienaturalnie rozszerzonymi piersiami, robiące dobrze jakiemuś facetowi. Odbierałam to jako obrzydliwe i poniżające. Przysięgłam sobie wówczas, że nigdy w życiu nie zrobię facetowi loda. Nawet po wielu latach wciąż mam przed oczami te paskudne fotografie.

W wieku nastoletnim nie wykazywałam żadnego zainteresowania związkami i seksem. Pojawiła się masturbacja jako czynność czysto fizyczna ale nic ponad to. Moi rówieśnicy zawierali związki, opowiadali o seksie, całowali się itp. Ale ja tego kompletnie nie rozumiałam.

Mając 18 lat po raz pierwszy byłam na randce z chłopakiem. Nie doszło nawet do pocałunku - wiedziałam, że pocałunek jest "naturalną koleją rzeczy" i powinnam pozwolić się pocałować ale jakoś nie czułam nastroju. Myślałam wtedy też o seksie jako "naturalnej kolei rzeczy". Ale na myśleniu się skończyło.

Mając 20 lat zdałam sobie sprawę, że jestem zakochana w mojej długoletniej przyjaciółce. Miałam niezłą zabawę podczas wykonywania delikatnych gestów typu przytulenie, pogłaskanie po plecach, trzymanie za rękę, dawanie prezentów, zapraszanie na wspólne wyjścia itp. - to było totalnie ekscytujące. Występowały też myśli o seksualnych zachowaniach (np.pocałunki) ale obawiałam się czy nie pojawi się w ich trakcie obrzydzenie, tym bardziej, że odstraszał mnie zapach jej włosów. Myślałam też o minetce jako "naturalnej kolei rzeczy" ale tu byłam niemalże pewna, że pojawiłoby się obrzydzenie (było to jednak nadal mniej odrzucające niż myśl o robieniu komuś loda). No i przede wszystkim nie chciałam ryzykować przyjaźni.

Gdy miałam 23 lata umawiałam się z pewnym chłopakiem. Gdy jednak zapytał czy może mnie pocałować zastanowiłam się przez dłuższą chwilę popatrzyłam na jego usta, poczułam obrzydzenie i stanowczo odmówiłam.

Mając 25 lat byłam już dość zdesperowana moim dziewictwem i chciałam spróbować seksu. Nadarzyła się też okazja - chłopak który był moim długoletnim przyjacielem i miał niezłe ciało zaproponował mi seks gdy oboje byliśmy pijani (alkohol nie wpływa na moje myślenie, sprawia tylko, że jestem bardziej niezdarna i mniej "owijam w bawełnę"). Przeanalizowałam wszystkie za i przeciw i skończyło się na moim stanowczym, oburzonym "NIE!" bo doszłam do wniosku, że jestem kompletnie wypompowana i ostatnie na co mam tego wieczoru ochotę to seks, zwłaszcza gdy moi rodzice śpią w pokoju obok. Tak oto straciłam przyjaciela.

W wieku 27 lat po raz pierwszy poszłam do łóżka z chłopakiem (inny długoletni przyjaciel). Jego nagie ciało przypominało mi bardzo brzydkie, owłosione niemowle i nie podobał mi się jego dziwny słodkawy zapach (próbowaliśmy ustalić i zlikwidować jego źródło ale nic nie pomagało). Kilka pocałunków wykonane (w pamięci opisuję to jak "całowanie brata" cokolwiek to znaczy - nie mam brata ale z jakiegoś powodu to określenie wydaje się najbardziej pasować). Do seksu nie doszło. Ale naprawdę lubiłam jego masaże. Odkryłam wówczas, że kompletnie naturalne jest dla mnie przebywanie nago w towarzystwie faceta i, że lubię być masowana i głaskana.

W wieku 29 lat straciłam dziewictwo z przypadkowo poznanym chłopakiem, na jasno określonych zasadach (relacja fwb, tylko z prezerwatywą, bez lodów, bez pocałunków z języczkiem). Pierwszy raz bolał ale był ekscytujący ze względu na nową sytuację i to, że chłopak OK wyglądał i był doświadczony. Pocałunki nie były tak ekscytujące ale dość naturalne, bez poczucia "całowania brata". Drugi i trzeci raz z nim jednak nadal bolały a pozbawione początkowej iskry nowości były również niemiłosiernie nudne więc relację zakończyłam, uznając że najwidoczniej moje ciało się do seksu z facetem nie nadaje.

Wkrótce moim obiektem uczuć stała się inna ale również długoletnia przyjaciółka. Znowu drobne gesty wywoływały we mnie ekscytację i myślałam o czymś więcej ale bałam się pójść o krok dalej ponieważ nie byłam pewna czy nie pojawi się obrzydzenie a poza tym nie chciałam niszczyć naszej relacji, tym bardziej, że przyjaciółka ta jest zdecydowanie hetero i zdecydowanie zbyt mocno zainteresowana fizycznym seksem by mogła być szczęśliwa z kimś takim jak ja. Więc zdusiłam w sobie to uczucie.

Obecnie mam ponad 33 lata i nie mogę powiedzieć bym kiedykolwiek była w związku.
Nie wyobrażam sobie związku z facetem (jakoś kompletnie nie widzę siebie jako dziewczyny czy żony, nie lubię nawet klasycznych randek gdzie musze przejmować rolę kobiety), choć przez krótki czas moge nawiązać z nimi mocno okrojoną relację typu fwb.
Potrafię wyobrazić sobie za to długoletni związek z kobietą i ta perspektywa napawa mnie ekscytacją ale kompletnie nie wiem czy nie poczułabym obrzydzenia podczas czynności seksualnych z kobietą. Chciałabym sprawdzić zanim zdecydują się na relację z dziewczyną ale raczej nie czuję pociągu do przypadkowych kobiet (zdarzają się krótkie momenty, przypadkowa myśl ale nic więcej) by spróbować a gdy jakaś dziewczyna mi się faktycznie podoba jest już wtedy moją przyjaciółką i pojawia się lęk by jej nie stracić.

Co myślicie? Czy jest dla mnie w świecie związków jakakolwiek nadzieja?
ODPOWIEDZ