Hmmm... jak dla mnie cierpienie bardziej bo już cierpię jest jak najbardziej możliwe. Dość często nawet zdarza mi się być smutną bo już jest mi smutno, albo jestem zła, a nie chcę być zła. W dodatku depresja to choroba, jej składnikiem nie jest tylko smutek ale też brak odczuwania przyjemności, brak motywacji, myśli samobójcze.Patryk pisze:Myślę że ani cierpienie nie jest przyczyną depresji ani depresja przyczyną cierpienia. Dla mnie depresja to po prostu inna nazwa skrajnego cierpienia. To tak jakbym powiedział że cierpię z powodu cierpienia.
Cierpienie jest dla mnie(pomijając fizyczny ból) błędnym, negatywnym postrzeganiem rzeczywistości.
I czemu cierpienie miałoby być błędnym postrzeganiem rzeczywistości? To, że negatywnym to ok, zgodzę się, ale błędnym? Jeżeli stało się coś smutnego i jest mi z tego powodu smutno to gdzie tu jest błędne postrzeganie rzeczywistości? Smutne rzeczy się dzieją. Złe rzeczy się dzieją. Nazywajmy je po imieniu, to traktowanie ich z obojętnością choćby jest moim zdaniem błędem.
Zgadzam się. W sumie nie wiedziałam o tych Indianach i poprosiłabym coś na potwierdzenie. Choć nie do końca przekonuje mnie to, że świadomość odejścia kogoś do lepszego miejsca wystarcza. Wtedy i wierzący Katolicy powinni nie płakać, w końcu ktoś poszedł do nieba. Do lepszego miejsca. Brakuje ludziom wiary? Możliwe.Patryk pisze:Aenye postawiła znak równości między cierpieniem a czyjąś śmiercią. Jest to oczywiście zdarzenie, które popycha nas do cierpienia bardziej niż większość innych jednak uważam że zawsze nawet w tym wypadku jest to tylko kwestia postrzegania. Indianie są tego przykładem. Cierpienie jest zjawiskiem które wychodzi poza krąg naszej kultury. Nie potrzebnie się na nim zamykać.
Cierpienie jest bardzo uniwersalne, to tylko jego przyczyny mogą być kulturowo różne. Dla przykładu w Japonii znacznie ciężej przeżywa się wstyd, niż popełnienie błędu. U nas jest na odwrót. Obie te rzeczy są negatywne ale gorzej się czujemy jak zrobimy coś źle niż jak najemy się wstydu. Oczywiście to się różni dla różnych osób.
Dzisiaj jest mi smutno, nie czuję się przez to lepszą osobą. Czuję się raczej gorszą osobą. Bo nie umiem sobie poradzić z moim problemem, który dla kogoś innego byłby błahostką. Bo przez moje złe samopoczucie przegapiam szanse żeby je poprawić i czuję się tylko gorzej. Bo pokazuje to bardzo boleśnie jakie jeszcze problemy ze sobą posiadam i jak wiele trzeba zmienić. A moją reakcją jest pragnienie pogrążenia świata w wiecznej zimie, co też nie jest zbyt szlachetne...
Nie wiem... u mnie działa to w drugą stronę. Kiedy uczciwie spoglądam na życie rodzi się cierpienie, nie jest jakieś ogromne ale jest. Widzę jak wiele rzeczy jest źle, nie tak. Widzę co można zmienić i jak ciężko to zrobić. I jest mi potem źle. Cóż... ludzie są różni. I nie bez przyczyny ignorancję nazywa się błogosławieństwem. Chciałabym go zaznać...Heremis87 pisze:Mnie moje cierpienia sporo nauczyły, pomogły uczciwiej spojrzeć na swoje życie.