To, że chyba wszyscy jesteśmy jacyś tacy wyrwani z kontekstu. Ta jedna nasza wspólna cecha to zazwyczaj zdecydowanie zbyt mało, jak się okazuje.
Nie liczyłem na nic szczególnego, jeno chciałem sprawdzić co się stanie. I to właśnie się stało, takie refleksje mnie naszły. Zazwyczaj staram się znaleźć jakąś wspólną pasję, marzenie, które we dwóch łatwiej byłoby zrealizować i potem czerpać podwójna radość z tego. Jestem ciekawy, czy jest to w ogóle możliwe z jakąś dziewczyna, chyba głównie to popycha mnie do tego, żeby umówić się z jakąś od czasu do czasu.
Ja też omal się wtedy nie zakochałem. Pierwszy raz zrobiłem eksperyment polegający na zaproponowaniu spotkania już w pierwszej wiadomości. Napisałem do niej coś w stylu "Cześć, ciekawe rzeczy piszesz na tym forum, to jak, umówimy się?" Taki koński podryw, widocznie to było dla niej ewenementem plus to że chce mi się jechać tyle kilometrów, żeby się z nią zobaczyć. No i było dość romantycznie, potem nawet graliśmy w jakąś grę, której wcześniej nie znałem, a potem przyjechał jej brat i może przez to czar trochę prysnął, musiałem się zwijać. Miałem może wtedy z 19 lat ona coś koło 24, bo kończyła studia. To była najlepsza randka po dziś dzień mimo że się nie zakochałem i kontakt się urwał
Widocznie nie miała tego czegoś, co trudno jest mi opisać.