Hello
-
- młodASek
- Posty: 27
- Rejestracja: 28 cze 2008, 09:25
- Lokalizacja: Krakow
Postanowiłam odświeżyć temat. Może dodam, że ostatnimi czasy spotykałam się z nieAsem i było mi ciężko - głównie przez to, że bałam się cały czas, tego, co może nadejść, a czego ja nie chcę. I znowu wracam tutaj Myślałam, że będę w stanie zmienić coś w sobie, przełamać się na tyle, żeby stworzyć jako tako funkcjonujący związek a wszystkie moje obawy z tym, co seksualne znikną. Ale ja nawet nie chcę myśleć o stosunku - nawet pocałunku się teraz boję i nawet nie mam na niego ochoty. Już nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Co robić. Jestem w kropce i nie wiem co przyniesie jutro.
Jeżeli nie masz na coś ochoty to po prostu tego nie rób . Jednak nie możesz grac na zwłokę. Najlepiej od razu wyłożyć kawę na ławę. Jak chłopak zrozumie to dobrze, jak nawet nie bedzie chciał to znajdzie się inny. Nie ma już podziału na pary i osoby samotne. Nie trzeba być w związku aby być szczęśliwym. Prawda jest taka, że miłość nie do wszystkich przychodzi i trzeba się z tym pogodzić. Oczywiście nie trzeba się załamywać i przestawać oglądać. Na pewno masz w okół siebie wartościowych ludzi.
Kawę na ławę - chłopak z którym się spotykałam (i w zasadzie jeszcze spotykam, bo to się nie zakończyło...) wie o wszystkim, ale nie wiem czy zdaje sobie do końca sprawę, że możliwe, że nigdy nie będę w stanie przełamać się na tyle, żeby do czegoś doszło. Ja sama zastanawiam się wciąż i wciąż, czy aby kiedyś nie nadejdzie czas, że mój aseksualizm się cofnie, zniknie całkowicie. Ale im więcej nad tym wszystkim myślę, dochodzę do wniosku że to może nie nadejść nigdy a ja nie chcę nikomu robić nadziei. Zatem - chyba szykuje się dosyć poważna rozmowa. Znowu. Najgorsze jest to, że on się już bardzo zaangażował, ale rozmawiałam z nim i od samego początku informowałam go o tym wszystkim. Nie ma chyba sensu przedłużać tego wszystkiego, tym bardziej, że zauroczenie minęło i bynajmniej nie przemieniło się w nic więcej - chodzi mi tutaj o uczucie. No i przyznaję, że bardzo go lubię - ale na lubieniu się kończy. Nie jestem w stanie nic więcej z siebie wykrzesać. Wybaczcie, że piszę to tutaj - ale to jakaś taka wewnętrzna potrzeba podzielenia się tym z ludźmi, którzy mają podobne do mnie doświadczenia, którzy mogą coś poradzić, w jakiś sposób pomóc.
Pozdrawiam wszystkich którzy przeczytali moje wypociny słowne.
Pozdrawiam wszystkich którzy przeczytali moje wypociny słowne.
Hmm, byłam w bardzo podobnej sytuacji...
Jeszcze niedawno byłam z chłopakiem, w którym się zadurzyłam i dużo czasu upłynęło zanim zdałam sobie sprawę, że zauroczenie minęło i jedyne co do niego czuję do czysta sympatia, bez czegoś więcej. Ale obydwoje byliśmy już dość zaangażowani w ten związek. Też go informowałam od początku, że nie chcę seksu, ale początkowo dawałam mu nadzieję, że to się zmieni jak sobie bardziej zaufamy. I naprawdę myślałam, że tak się stanie. No, ale nie stawało. Czas mijał, on chciał coraz więcej zaangażowania z mojej strony i zrobienia jakiegoś kroku w stronę przełamania się do seksu, a ja nie mogłam mu tego dać. I przez to oddalaliśmy się od siebie coraz bardziej.
W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że trwanie w tym wszystkim jedynie nas obydwoje krzywdzi. I mimo, że strasznie bałam się z nim zerwać, po kolejnej powżnej rozmowie zaproponawałam mu bycie przyjaiółmi... Zgodził się. Lecz niestety jak na razie nic z tej przyjaźni nie wychodzi. Jego uczucia są najwyraźniej zbyt świeże i nie możemy spokojnie pogadać, żeby nie obyło się bez pretensji z jego strony.
Nie wiem czy Ci tą całą historią coś pomogłam, ale może łatwiej Ci będzię podjąć jakąś decyzję...
Mi wydaje się, że jeśli tylko go lubisz, tak jak to miało sytuację u mnie to nie ma sensu tego ciągnąć. Z samą sympatią (zwłaszcza gdy się oczekuje od siebie innych uczuć dla tej drugiej osoby) nie zachcesz raczej wiązać się z nim na całe życie. A być z nim tylko przez jakiś czas, dawać mu nadzieję, będzie dla Niego dużo bardziej krzywdzące niż rozstanie się.
Jeszcze niedawno byłam z chłopakiem, w którym się zadurzyłam i dużo czasu upłynęło zanim zdałam sobie sprawę, że zauroczenie minęło i jedyne co do niego czuję do czysta sympatia, bez czegoś więcej. Ale obydwoje byliśmy już dość zaangażowani w ten związek. Też go informowałam od początku, że nie chcę seksu, ale początkowo dawałam mu nadzieję, że to się zmieni jak sobie bardziej zaufamy. I naprawdę myślałam, że tak się stanie. No, ale nie stawało. Czas mijał, on chciał coraz więcej zaangażowania z mojej strony i zrobienia jakiegoś kroku w stronę przełamania się do seksu, a ja nie mogłam mu tego dać. I przez to oddalaliśmy się od siebie coraz bardziej.
W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że trwanie w tym wszystkim jedynie nas obydwoje krzywdzi. I mimo, że strasznie bałam się z nim zerwać, po kolejnej powżnej rozmowie zaproponawałam mu bycie przyjaiółmi... Zgodził się. Lecz niestety jak na razie nic z tej przyjaźni nie wychodzi. Jego uczucia są najwyraźniej zbyt świeże i nie możemy spokojnie pogadać, żeby nie obyło się bez pretensji z jego strony.
Nie wiem czy Ci tą całą historią coś pomogłam, ale może łatwiej Ci będzię podjąć jakąś decyzję...
Mi wydaje się, że jeśli tylko go lubisz, tak jak to miało sytuację u mnie to nie ma sensu tego ciągnąć. Z samą sympatią (zwłaszcza gdy się oczekuje od siebie innych uczuć dla tej drugiej osoby) nie zachcesz raczej wiązać się z nim na całe życie. A być z nim tylko przez jakiś czas, dawać mu nadzieję, będzie dla Niego dużo bardziej krzywdzące niż rozstanie się.
Więc skoro masz świadomość, że raczej trudno się związać, to nie wiem w czym tkwi problem, że chcesz jakiejś rady czy pomocy... Tu nie ma co doradzać, jak nie widzisz w tym większego sensu, nie krzywdź faceta...Kala pisze:Trudno wiązać się z klasycznym nieASem - na całe życie. Zwłaszcza wiedząc, że z czasem będzie chciał czegoś więcej, bo trudno wymagać od kogoś życia w celibacie. .
Ależ z Ciebie materialista...Van pisze:Nie mówiąc już o pieniądzach które zaoszczędzi xD
Może nie szukaj od razu kogoś na całe życie. Przecież wiążąc się z kimś tak naprawdę nie wiesz czy za miesiąc, czy nawet za tydzień wyda Ci się to pomyłką.
Tak czy siak prędzej czy później ktoś kogoś skrzywdzi i nie ma znaczenia czy to as czy nie as. Oczywiście jeżeli z góry założymy, że to nie ma sensu to rzeczywiście nie warto.Więc skoro masz świadomość, że raczej trudno się związać, to nie wiem w czym tkwi problem, że chcesz jakiejś rady czy pomocy... Tu nie ma co doradzać, jak nie widzisz w tym większego sensu, nie krzywdź faceta...