Czy jesteś feministką/feministą?
Czy jesteś feministką/feministą?
Jak w temacie plus pytanie dodatkowe: co znaczy dla Ciebie pojęcie feministka/feminista?
Oczywiście, że tak.
Czym jest dla mnie feminizm a czym nie jest, wypowiadałam się już w innym wątku na tym forum.
Feministka to osoba, która uważa, że życie ma się jedno i trzeba je przeżyć po swojemu,( możliwości jest tu wiele, najważniejsze by był to własny wybór a nie narzucony przez innych ).Nie zgadza się na przemoc i dyskryminację kobiet - niezależnie od tego gdzie tkwią źródła nierównego traktowania (tradycja, obyczaj, prawo, stereotypy itp.).
To taka ogólna definicja. Na temat feminizmu napisano już niezliczoną ilość książek
Czym jest dla mnie feminizm a czym nie jest, wypowiadałam się już w innym wątku na tym forum.
Feministka to osoba, która uważa, że życie ma się jedno i trzeba je przeżyć po swojemu,( możliwości jest tu wiele, najważniejsze by był to własny wybór a nie narzucony przez innych ).Nie zgadza się na przemoc i dyskryminację kobiet - niezależnie od tego gdzie tkwią źródła nierównego traktowania (tradycja, obyczaj, prawo, stereotypy itp.).
To taka ogólna definicja. Na temat feminizmu napisano już niezliczoną ilość książek
Quirkyalone
Jestem, nie mam innego wyjścia .
Feminizm w moim wydaniu to brak przyzwolenia na deprecjonowanie roli kobiet we wszystkich dziedzinach życia. W rodzinie, zatrudnieniu i życiu społecznym. Wciąż jest utrudniony dostęp do wyższych stanowisk i ciągle kobiety zarabiają mniej.
Mamy prawa publiczne, równy dostęp do edukacji, i możemy decydować o sobie (to teraz wydaje się takie oczywiste, ale jeszcze w 1927 r. moja babcia jako nastolatka została wydana za mąż wbrew własnej woli).
Najtrudniejsze to zmiana podejścia do tradycyjnego podziału ról. Ale i tu jest postęp - obserwuję coraz więcej związków partnerskich, gdzie podział obowiązków nie jest wynikiem stereotypów, ale indywidualnych postaw partnerów.
Feminizm w moim wydaniu to brak przyzwolenia na deprecjonowanie roli kobiet we wszystkich dziedzinach życia. W rodzinie, zatrudnieniu i życiu społecznym. Wciąż jest utrudniony dostęp do wyższych stanowisk i ciągle kobiety zarabiają mniej.
Mamy prawa publiczne, równy dostęp do edukacji, i możemy decydować o sobie (to teraz wydaje się takie oczywiste, ale jeszcze w 1927 r. moja babcia jako nastolatka została wydana za mąż wbrew własnej woli).
Najtrudniejsze to zmiana podejścia do tradycyjnego podziału ról. Ale i tu jest postęp - obserwuję coraz więcej związków partnerskich, gdzie podział obowiązków nie jest wynikiem stereotypów, ale indywidualnych postaw partnerów.
Turysta-człowiek pętający się po szlakach w poszukiwaniu jedzenia
Czy jesteś feministką/feministą?
A więc: Feminizm to dla mnie jest wtedy, gdy kobieta chce być samodzielna, chce sama o sobie decydować, pracować i sama na siebie zarabiać. Taka kobieta nie potrzebuje mężczyzny, ani do łóżka, ani po to, żeby ją utrzymywał. Feministka to kobieta niezależna, samodzielna, zaradna.
Nie wiem czy ja już taka jestem, ale na pewno taka chciałabym być i taka zamierzam być. Chcę uczciwie pracować, zarabiać na siebie, nie być zależną od nikogo, niczego nikomu nie zawdzięczać. Nie potrzebuję opieki i wsparcia, jestem młoda zdrowa i sama potrafię o siebie zadbać. Nie zamierzam wychodzić za mąż i mieć dzieci.
Na razie nie mogę być jeszcze w pełni niezależna i samodzielna, bo wciąż mieszkam przy rodzicach i nie mogę znaleźć sobie stałej pracy. Mam jednak nadzieję, że kiedyś to się zmieni.
Tak, więc myślę, że mogę siebie nazwać feministką, przynajmniej w poglądach. Zaznaczę, więc odpowiedź :" tak".
Pojęcie kobiety - feministki, rozumiem tak jak powyżej, z kolei nie bardzo wiem jak wytłumaczyć pojęcie mężczyzny- feministy, bo z tego co z rozumiałam to pytanie jest kierowane do obu płci- feministka - feminista?
DZIEWICA8
Nie wiem czy ja już taka jestem, ale na pewno taka chciałabym być i taka zamierzam być. Chcę uczciwie pracować, zarabiać na siebie, nie być zależną od nikogo, niczego nikomu nie zawdzięczać. Nie potrzebuję opieki i wsparcia, jestem młoda zdrowa i sama potrafię o siebie zadbać. Nie zamierzam wychodzić za mąż i mieć dzieci.
Na razie nie mogę być jeszcze w pełni niezależna i samodzielna, bo wciąż mieszkam przy rodzicach i nie mogę znaleźć sobie stałej pracy. Mam jednak nadzieję, że kiedyś to się zmieni.
Tak, więc myślę, że mogę siebie nazwać feministką, przynajmniej w poglądach. Zaznaczę, więc odpowiedź :" tak".
Pojęcie kobiety - feministki, rozumiem tak jak powyżej, z kolei nie bardzo wiem jak wytłumaczyć pojęcie mężczyzny- feministy, bo z tego co z rozumiałam to pytanie jest kierowane do obu płci- feministka - feminista?
DZIEWICA8
Ostatnio zmieniony 11 mar 2014, 19:08 przez DZIEWICA8, łącznie zmieniany 1 raz.
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
Ależ mężczyzna też może być feministą, jak najbardziej
Nawet znalazłam w sieci wywiad z panem, który był nominowany przez Fundację Ośrodka Informacji Środowisk Kobiecych do tytułu Feministy Roku:
http://miasta.gazeta.pl/bialystok/1,352 ... nista.html
Nawet znalazłam w sieci wywiad z panem, który był nominowany przez Fundację Ośrodka Informacji Środowisk Kobiecych do tytułu Feministy Roku:
http://miasta.gazeta.pl/bialystok/1,352 ... nista.html
Quirkyalone
(to teraz wydaje się takie oczywiste, ale jeszcze w 1927 r. moja babcia jako nastolatka została wydana za mąż wbrew własnej woli).
Słońce. W Indiach wciąż to kultywują
W pewnym sensie zawsze coś komuś zawdzięczamy (chociaż osobiście też nie lubię tego uczucia )niczego nikomu zawdzięczać.
Feministek?feministka - feminista?
Nie mam nic do feminizmu, chociaż nie jestem feministą/tkiem/em/whatever
Jedyne co przyprawia mnie o globus, to pseudofeminizm i popieranie wyłącznie tych idei, które dążą do szowinizmu w żeńskim wydaniu, a do tego te wszystkie panie krzyczące w swoim nawiedzonym gronie jacy to faceci są źli i niepotrzebni. Żenada.
,,Wszyscy jesteśmy większymi artystami niż się nam zdaje." F. Nietzsche
''To see a World in a Grain of Sand
And a Heaven in a Wild Flower
Hold Infinity in the palm of your hand
And Eternity in an hour'' W. Blake
,,...by lekko obcial koncowki nie skracajac wlosow" Keri
''To see a World in a Grain of Sand
And a Heaven in a Wild Flower
Hold Infinity in the palm of your hand
And Eternity in an hour'' W. Blake
,,...by lekko obcial koncowki nie skracajac wlosow" Keri
Jestem feministą, co rozumiem tak, że uważam, że kobieta nie powinna być wpisywana w żadne "role społeczne", tylko prowdzic taki tryb życia, jaki sobie wybierze. Może ubierać się jak chce i nikt nie powinien mieć prawa jej dotknąć. Być oceniana w pracy tak samo jak mężczyzna i mieć takie same perspektywy rozwoju zawodowego.
Natomiast sprzeciwiam się postulatom takim, jak np. próby zapewnienia jednakowej liczby kobiet i mężczyzn zatrudnionych w różnych instytucjach. Do pracy jednak powinno się przyjmować według umiejętności.
Natomiast sprzeciwiam się postulatom takim, jak np. próby zapewnienia jednakowej liczby kobiet i mężczyzn zatrudnionych w różnych instytucjach. Do pracy jednak powinno się przyjmować według umiejętności.
Człowiek-Redaktor czyli mój fanpage
Podpisuję się pod Twym postem mości Viljarze.
Piorunie, mówiąc o innych predyspozycjach miałeś na myśli biologię/anatomię?
Piorunie, mówiąc o innych predyspozycjach miałeś na myśli biologię/anatomię?
,,Wszyscy jesteśmy większymi artystami niż się nam zdaje." F. Nietzsche
''To see a World in a Grain of Sand
And a Heaven in a Wild Flower
Hold Infinity in the palm of your hand
And Eternity in an hour'' W. Blake
,,...by lekko obcial koncowki nie skracajac wlosow" Keri
''To see a World in a Grain of Sand
And a Heaven in a Wild Flower
Hold Infinity in the palm of your hand
And Eternity in an hour'' W. Blake
,,...by lekko obcial koncowki nie skracajac wlosow" Keri
Prawda.(poziom testosteronu potrafi wiele zmienić)
... im mniej tego cholerstwa tym lepiej dla ludzkości
Z tym, że w/g mnie gender ma większy wpływ na jednostkę niż biologia/fizjologia. Innymi słowy dziewczynka może być z powodzeniem wychowana na brutalną chłopczycę kulturystkę, której tylko wąsa obfitszego brakuje coby o młodzieńca nie być posądzoną. Okej, odwoływanie się do stereotypów i wzorców kulturowych nie zawsze jest fair.
Żeby zrównoważyć przykład chłopczycy, wymyślę niniejszym anorektycznego, zniewieściałego chłopczynę o delikatnym głosie, będącego projektantem mody
,,Wszyscy jesteśmy większymi artystami niż się nam zdaje." F. Nietzsche
''To see a World in a Grain of Sand
And a Heaven in a Wild Flower
Hold Infinity in the palm of your hand
And Eternity in an hour'' W. Blake
,,...by lekko obcial koncowki nie skracajac wlosow" Keri
''To see a World in a Grain of Sand
And a Heaven in a Wild Flower
Hold Infinity in the palm of your hand
And Eternity in an hour'' W. Blake
,,...by lekko obcial koncowki nie skracajac wlosow" Keri
Trzeba pamiętać że badań populacji nie prowadzi się na jednym osobniku, a na populacji właśnie
Wtedy okazuje się że z biologią się nie wygra - no, chyba że jakiś szalony naukowiec wpadł by na pomysł zablokowania wspomnianej dziewczynce dopływu progesteronu i estrogenu, a za to szprycował testosteronem - i to najlepiej już w okresie płodowym.
W zależności od płci mięśnie pracują inaczej, inny jest minimalny czas reakcji, inny jest sposób percepcji rzeczywistości. Różnice da się nawet wykazać w funkcjonowaniu, a nawet w samej budowie mózgu.
Matka Natura tak to zaplanowała i wychowanie, "role społeczne" czy parytety nic tu nie zmienią.
Owszem, trafiają się "aretefakty": androgyny, obojnactwo, przeniesienie części kodującej płeć na inny chromosom płciowy (mężczyźni z układem XX i kobiety z XY), oporność na hormony płciowe swojej płci - ale to tylko mutacje mieszczące się głęboko w błędzie statystycznym
Dlatego uważam że o ile pod względem prawa (w tym płac za taką samą pracę itp) obie płcie powinny być całkowicie równe, o tyle pod względem biologii (a co za tym idzie wydolności czy predyspozycji do niektórych działań) nie będą równe nigdy
Wtedy okazuje się że z biologią się nie wygra - no, chyba że jakiś szalony naukowiec wpadł by na pomysł zablokowania wspomnianej dziewczynce dopływu progesteronu i estrogenu, a za to szprycował testosteronem - i to najlepiej już w okresie płodowym.
W zależności od płci mięśnie pracują inaczej, inny jest minimalny czas reakcji, inny jest sposób percepcji rzeczywistości. Różnice da się nawet wykazać w funkcjonowaniu, a nawet w samej budowie mózgu.
Matka Natura tak to zaplanowała i wychowanie, "role społeczne" czy parytety nic tu nie zmienią.
Owszem, trafiają się "aretefakty": androgyny, obojnactwo, przeniesienie części kodującej płeć na inny chromosom płciowy (mężczyźni z układem XX i kobiety z XY), oporność na hormony płciowe swojej płci - ale to tylko mutacje mieszczące się głęboko w błędzie statystycznym
Dlatego uważam że o ile pod względem prawa (w tym płac za taką samą pracę itp) obie płcie powinny być całkowicie równe, o tyle pod względem biologii (a co za tym idzie wydolności czy predyspozycji do niektórych działań) nie będą równe nigdy
Czemu używasz słowa "równość", kiedy mówisz o biologii człowieka? Posiadanie lepszych predyspozycji do danych czynności - to nie sprawia, że ktoś jest "równiejszy", czyż nie?Piorun pisze:uważam że o ile pod względem prawa (w tym płac za taką samą pracę itp) obie płcie powinny być całkowicie równe, o tyle pod względem biologii (a co za tym idzie wydolności czy predyspozycji do niektórych działań) nie będą równe nigdy