Setsu pisze: ↑18 lis 2017, 11:56
Z tym hejtem chodziło mi bardziej o to, że ludzie tutaj (przynajmniej mi się tak wydaje z tego co widziałam) jednak dość często w ten sposób ryzykują, tj. umawianie się nie z asem, ba, nawet wchodzenie z nim w związek, a ja tymczasem ucinam wszystko w zarodku
Niemniej całkiem miło wiedzieć, że nie jest się samym w tym wszystkim
Mnie nigdy nie ciągnęło do typowych relacji żeńsko-damskich. Od małego jedynak, zawsze sam, bawiący 70% się samemu. Więc z jednej strony samotności się nie boję, bo jest dla mnie znana od każdej strony, z drugiej to ja się bliskości ciut obawiam, bo jest mi nieznana. Wchodzenie w głębsze relacje odbieram bardziej, że się zatracę, utracę granicę, uduszę się w tego typu relacjach, gdzie jest ciągłe przebywanie ze sobą. Oprócz bycia domatorem i samotnikiem, to dla drugiej osoby pod kątem towarzystwa nie mam nic do zaoferowania
Zauroczenia i zakochania to miałem kilka. I w tym stanie było mega optymistycznie, pełne nadziei myślenie, że się uda w końcu, że dam radę, a także złudne nadzieje, że druga osoba odwzajemnia to samo (70-80% jest to kłamstwo
tylko to taka moja bujna wyobraźnia i nadinterpretacja pod wpływem tych zauroczeń). Potem po jakimś czasie mega rozpacz, że nic nie wyjdzie, że ja taki sam, nic nie wychodzi itd. Wtedy to też jest myślenie, że ja nie mam szczęścia i nigdy mnie to nie spotka, jestem pechowy. Zawsze mnie to omija, a innych nie.
Co do elementu tego u ludzi seksualnych, to raczej u mnie jest drugim elementem. Bardziej co ja mam ogólnie do zaoferowania w całym związku
Cały ten przebieg, czas, spędzanie ze sobą itd. Widzę jak ludzie ze sobą spędzają czasu, jak rozmawiają, interesują się i mają tą dużą potrzebę bycia z kimś, prawie na okrągło. Ja bym wyszedł na nudziarza
Też machnąłem na to ręką, bo związek z moimi cechami jest abstrakcją. Bo ani ja nie pasuje, ani nikt ze mną by za długo nie mógł być
Dlatego widzę podobieństwa
Z tym chcę i nie chcę to jest chcenie w głowie, wykonanie ostateczne idzie w nie chcenie