Aborcja
Re: Aborcja (ex: Parytety)
Pigułki po w obecnych czasach sprzedadzą w w ponad 90% aptek, oczywiście na podstawie prawidłowo wypisanej recepty lekarskiej. Osobiście mogę stwierdzić że na dyżurach nocnych w aptece dość często zdarzają mi się takie recepty do realizacji, szczególnie na weekendach.
A co do samej aborcji to bym się skłaniał do poglądów dimgrafa.
A co do samej aborcji to bym się skłaniał do poglądów dimgrafa.
Re: Aborcja (ex: Parytety)
Muszę przyznać, że mnie też denerwuje takie lekkie podejście do ciąży i określenia typu: Nagle zaszłam w ciążę, Dziecko się pojawiło. W końcu człowiek, nie jest gatunkiem wiatropylnym.
Przecież, jak się nie chce mieć dzieci, to można temu jakoś zapobiec. Można po prostu nie współżyć, albo stosować środki antykoncepcyjne, jako ktoś musi współżyć, Prezerwatywy są dostępne w każdym kiosku, a każda gabinety ginekologiczne w każdej większej przychodni. Każda kobieta może pójść do ginekologa, żeby dobrał jej odpowiednie środki antykoncepcyjne.
Oczywiście mogą zdarzyć się przypadki gwałtu lub zajścia w ciążę mimo stosowania antykoncepcji, jednak są to przypadki skrajne, a nie powszechne. W większości wypadków, kobieta może jednak zaplanować ciążę.
Może też zdarzyć się tak, że kobieta zajdzie w niechcianą ciążę i skłamie, że została zgwałcona, żeby moc legalnie usunąć ciążę.
DZIEWICA8
Przecież, jak się nie chce mieć dzieci, to można temu jakoś zapobiec. Można po prostu nie współżyć, albo stosować środki antykoncepcyjne, jako ktoś musi współżyć, Prezerwatywy są dostępne w każdym kiosku, a każda gabinety ginekologiczne w każdej większej przychodni. Każda kobieta może pójść do ginekologa, żeby dobrał jej odpowiednie środki antykoncepcyjne.
Oczywiście mogą zdarzyć się przypadki gwałtu lub zajścia w ciążę mimo stosowania antykoncepcji, jednak są to przypadki skrajne, a nie powszechne. W większości wypadków, kobieta może jednak zaplanować ciążę.
Może też zdarzyć się tak, że kobieta zajdzie w niechcianą ciążę i skłamie, że została zgwałcona, żeby moc legalnie usunąć ciążę.
DZIEWICA8
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
Re: Aborcja (ex: Parytety)
Nie chciałabym stwierdzić, że są to przypadki powszechne, jednak dość często zdarzają się wypadki, kiedy mimo środków antykoncepcyjnych kobieta zajdzie w ciążę (żaden środek nie daje 100% pewności). Uważam też, że lepiej jest usunąć niechcianą ciążę (tu zgodzę się co do okresu 1,5 miesiąca - po tym terminie aborcja nie powinna mieć miejsca, poza wypadkami skrajnymi, np. zagrożenie życia matki) niż wychowywać niechciane dziecko. Owszem, można dziecko oddać, ale mało która kobieta zdecyduje się na taki krok, bo presja otoczenia będzie zbyt duża. Jeśli ktoś nie czuje się gotowy na dziecko, to lepiej, aby go nie miał.DZIEWICA8 pisze: Oczywiście mogą zdarzyć się przypadki gwałtu lub zajścia w ciążę mimo stosowania antykoncepcji, jednak są to przypadki skrajne, a nie powszechne.
A wstrzemięźliwość? U osób seksualnych? Przez, przykładowo, pięć lat związku? Nie sądzę, aby było to łatwe do zrealizowania. Dla ASów nie stanowi to problemu, ale jak już mówimy o niechcianej ciąży, to nie ASy mamy na myśli
Re: Aborcja (ex: Parytety)
Ja znam przypadek, kiedy dziewczyna zaszła w ciążę i lekarz jej nie powiedział, że dziecko jest chore, bo by usunęła. Pomijam fakt, że prywatnie jestem za całkowitą legalizacją na życzenie kobiety ( choć nie zawsze byłam, moje poglądy zmieniły się z czasem). Nie ma legalizacji i już. Ale jest kompromis aborcyjny i wg obowiązującego prawa kobieta ma taką możliwość, jeśli chce. Ale lekarz złamał prawo, bo specjalnie zataił ten fakt. Kiedy spytał, co by zrobiła, gdyby dziecko było chore, powiedziała, żeby usunęła. Miała 20 lat, była z biednej i patologicznej rodziny, chora mama, ojciec alkoholik, tymczasem on zdecydował za nią. Nie powiedział jej, jak sprawa wygląda. Tzn zdecydował, że urodzi, bo go przecież nie obchodzi jak sobie poradzi, z czego weźmie kasę na leczenie czy rehabilitację. Zrezygnowała z pracy zawodowej, ma zasiłki z MOPS, 3 razy zmieniała szkołę z powodu dyskryminacji dziecka, wszystko opisała na fejsie. Ojciec dziecka zostawił ją. Zresztą, jest to nagminne, jak byłam na manifie, mówiono, że z 3/4 facetów odchodzi, kiedy dziecko rodzi się chore. Za to kobieta musi urodzić, nie może się bać, jak sobie poradzi z chorym dzieckiem, ma dać radę i już. Leczenie w Polsce nie pomogło, więc robią zbiórki na leczenia za granicą, za 350 tysięcy, czego NFZ nie pokrywa. Ja bym chciała, żeby ten lekarz wyłożył teraz tę kasę na leczenie, skoro takie miał wyrzuty sumienia, żeby nie informować pacjentki.
Są różne akcje na to dziecko, bieg, mecz charytatywny. Ja wpłaciłam pewną większą sumę na zbiórkę, żeby pomóc. No i tyle. Tymczasem ta laska znalazła mnie na fejsie i napisała do mnie, nie myślałam, że specjalnie mnie odszuka i nawiąże kontakt. Szkoda mi jej.
Słyszałam też o jeszcze gorszym przypadku, gdzie kobieta była chora i chciała leczenia i aborcji. Leczenie mogłoby zaszkodzić dziecku, więc go zaniechano, choć i ona, i jej rodzina chcieli, żeby ciążę usunąć i zacząć terapię. Ale ją zwodzili, przeciągali sprawę, aż było za późno i zmarła i ona i dziecko.
Teraz popieram aborcję ogólnie, jak również dostęp do antykoncepcji, gdyby ta dziewczyna ją miała, może w ogóle by nie zaszła w ciążę. Myślałam kiedyś, że łatwo się zabezpieczać, wystarczy kupić gumki, które są powszechnie dostępne, ale widać to nie wystarcza. Więc niech będzie ta antykoncepcja dla chętnych. Mimo że sama mam pewne wątpliwości co do hormonalnej, bo to jednak chemia, która nie występuje naturalnie w organizmie w takich proporcjach. Ale jak mają być takie przypadki, jak te powyżej, to już lepiej niech będzie dla tych, co chcą.
Są różne akcje na to dziecko, bieg, mecz charytatywny. Ja wpłaciłam pewną większą sumę na zbiórkę, żeby pomóc. No i tyle. Tymczasem ta laska znalazła mnie na fejsie i napisała do mnie, nie myślałam, że specjalnie mnie odszuka i nawiąże kontakt. Szkoda mi jej.
Słyszałam też o jeszcze gorszym przypadku, gdzie kobieta była chora i chciała leczenia i aborcji. Leczenie mogłoby zaszkodzić dziecku, więc go zaniechano, choć i ona, i jej rodzina chcieli, żeby ciążę usunąć i zacząć terapię. Ale ją zwodzili, przeciągali sprawę, aż było za późno i zmarła i ona i dziecko.
Teraz popieram aborcję ogólnie, jak również dostęp do antykoncepcji, gdyby ta dziewczyna ją miała, może w ogóle by nie zaszła w ciążę. Myślałam kiedyś, że łatwo się zabezpieczać, wystarczy kupić gumki, które są powszechnie dostępne, ale widać to nie wystarcza. Więc niech będzie ta antykoncepcja dla chętnych. Mimo że sama mam pewne wątpliwości co do hormonalnej, bo to jednak chemia, która nie występuje naturalnie w organizmie w takich proporcjach. Ale jak mają być takie przypadki, jak te powyżej, to już lepiej niech będzie dla tych, co chcą.
Re: Aborcja (ex: Parytety)
Legalizacja nie zmieni niczyjej etyki a brak legalizacji niczyich planów
Osobiście nie zdecydowałabym się na taki krok-moje poczucie moralności na to nie pozwala.
Osobiście nie zdecydowałabym się na taki krok-moje poczucie moralności na to nie pozwala.
Re: Aborcja (ex: Parytety)
https://kobieta.wp.pl/wanna-kanapa-misk ... 507358337a
tutaj o tym, jak są przerywane nielegalnie i czym to grozi kobiecie.
tutaj o tym, jak są przerywane nielegalnie i czym to grozi kobiecie.
Re: Aborcja (ex: Parytety)
Brak legalizacji doprowadza do takich metod, jak w linku wyżej, co najwyżej tylko naraża biedne kobiety, bo bogate i tak wyjadą za granicę na zabieg. Jedyne, co mamy dzięki temu, to szara strefa i robienie tego nieoficjalnie. Tak samo było z prohibicją, chcieli zakazać alkoholu, bo jest niemoralny i nic to nie dało, poza tym, że dorobili się nielegalnie osobnicy tacy jak Al Capone.
Re: Aborcja (ex: Parytety)
W Polityce, wbrew słowom populistów, nie ma miejsca na moralność. Prohibicja nie miała na celu uzdrowienia morali ludzi a zwykłe zwiększenie dochodów do budżetu Państwa/Stanu. Stało się odwrotnie . Pieniędzy było mniej niż więcej i dlatego z prawa o sprzężeniu zwrotnym-zrezygnowano.panna_x pisze: ↑18 wrz 2018, 08:47Brak legalizacji doprowadza do takich metod, jak w linku wyżej, co najwyżej tylko naraża biedne kobiety, bo bogate i tak wyjadą za granicę na zabieg. Jedyne, co mamy dzięki temu, to szara strefa i robienie tego nieoficjalnie. Tak samo było z prohibicją, chcieli zakazać alkoholu, bo jest niemoralny i nic to nie dało, poza tym, że dorobili się nielegalnie osobnicy tacy jak Al Capone.
Z Aborcją jest dokładnie tak samo.
Nie jest mi żal kobiet,które nie mają na aborcję.
Im nie żal dziecka mi nie żal ich.
Seks uprawiać z głową i nie trzeba będzie płakać
Re: Aborcja (ex: Parytety)
Ja jestem za aborcją na życzenie. Tak po prostu.
Re: Aborcja (ex: Parytety)
Ja też jestem za taką. Choć przyznaję, że nie zawsze byłam. Poglądy się zmieniają z czasem. Kiedyś byłam za kompromisem aborcyjnym, żeby była w szczególnych przypadkach. Byłam też za tym, żeby decydowali oboje rodzice. Ale już nie jestem.
Choć teraz też mam wątpliwości, jestem za życzeniową na żądanie kobiety. Rozumiem, że ktoś zaliczy wpadkę i nie chciałabym, żeby to wyglądało jak w tym artykule, który cytowałam. Gdybym usłyszała, że ktoś miał kilka aborcji np cztery czy pięć lub więcej to bym już miała pewne wątpliwości. Rozumiem, że każdemu może się zdarzyć błąd, czy dwa, ale notorycznie, no to bym średnio takie coś postrzegała- może niesłusznie, ale dla mnie taka osoba byłaby już skrajnie nieodpowiedzialna, skoro stale zachodzi w ciąże, których nie chce, zamiast stosować antykoncepcję. A czytałam i o takich, co miały 5 i więcej przerwań ciąży. Choć nie wiadomo, na ile wypowiedzi w necie są wiarygodne.
Jestem za dostępną i tanią antykoncepcją dla chętnych i przeciwko klauzuli sumienia. Uważam, że antykoncepcja powinna być, choć zdaję sobie sprawę, że i ona zawodzi.
Oczywiście i tak bym im nie odmawiała prawa do tego i w ogóle chciałabym legalizacji w Polsce, żeby było na życzenie kobiety. Tylko moja prywatna ocena takiej osoby byłaby inna, gdyby to była dajmy na to szósta aborcja z rzędu. Naprawdę uważam, że można zainwestować w te gumki, jak już ginekolog odmówi, a nie chce się znów wpaść.
Jednak moja prywatna ocena nie wpływa na to, że chciałabym ogólnodostępnej legalizacji dla każdej chętnej.
Choć teraz też mam wątpliwości, jestem za życzeniową na żądanie kobiety. Rozumiem, że ktoś zaliczy wpadkę i nie chciałabym, żeby to wyglądało jak w tym artykule, który cytowałam. Gdybym usłyszała, że ktoś miał kilka aborcji np cztery czy pięć lub więcej to bym już miała pewne wątpliwości. Rozumiem, że każdemu może się zdarzyć błąd, czy dwa, ale notorycznie, no to bym średnio takie coś postrzegała- może niesłusznie, ale dla mnie taka osoba byłaby już skrajnie nieodpowiedzialna, skoro stale zachodzi w ciąże, których nie chce, zamiast stosować antykoncepcję. A czytałam i o takich, co miały 5 i więcej przerwań ciąży. Choć nie wiadomo, na ile wypowiedzi w necie są wiarygodne.
Jestem za dostępną i tanią antykoncepcją dla chętnych i przeciwko klauzuli sumienia. Uważam, że antykoncepcja powinna być, choć zdaję sobie sprawę, że i ona zawodzi.
Oczywiście i tak bym im nie odmawiała prawa do tego i w ogóle chciałabym legalizacji w Polsce, żeby było na życzenie kobiety. Tylko moja prywatna ocena takiej osoby byłaby inna, gdyby to była dajmy na to szósta aborcja z rzędu. Naprawdę uważam, że można zainwestować w te gumki, jak już ginekolog odmówi, a nie chce się znów wpaść.
Jednak moja prywatna ocena nie wpływa na to, że chciałabym ogólnodostępnej legalizacji dla każdej chętnej.
Re: Aborcja (ex: Parytety)
Również jestem za aborcją na życzenia, ale podzielam zdanie panny_x. Druga wpadka to już za dużo i jeśli jakaś kobieta idzie strzelić sobie aborcję trzeci, czwarty raz z rzędu, no to chyba coś nie gra i powinna odbyć przymusowe lekcje edukacyjne. Rozumiem jedną wpadkę, ale jeśli zdarza się po raz kolejny, to para raczej nie do końca rozumie pojęcie antykoncepcji i prezerwatywy sobie chyba na palce zakładają, a kobieta tabletki bierze tylko przed stosunkiem.
Re: Aborcja (ex: Parytety)
To chyba by musiała to lubić
Oczywiście za dostępem do antykoncepcji też jestem, prewencja przede wszystkim. Tak, jak już dziewczyny pisały powyżej, ten zakaz aborcji (de facto całkowity), który teraz jest daje pole do różnego typu nadużyć.
Re: Aborcja (ex: Parytety)
Ja bym chciała, oprócz dostępu do aborcji, również możliwość podwiązania jajowodów.
Re: Aborcja (ex: Parytety)
Dla mnie nie ma znaczenia czy Ktoś usuwa zdrowy płód raz czy 6 razy.
Ludzie o takim braku odpowiedzialności za to co robią nie powinni dostawać pełnych praw w żadnym wymiarze-bo są nieobliczalni-przez co niebezpieczni.
PRZYCZYNA RODZI SKUTEK...
EDUKACJA EDUKACJA EDUKACJA
NIE ŚPIMY NA LEKCJI BIOLOGII
Ludzie o takim braku odpowiedzialności za to co robią nie powinni dostawać pełnych praw w żadnym wymiarze-bo są nieobliczalni-przez co niebezpieczni.
PRZYCZYNA RODZI SKUTEK...
EDUKACJA EDUKACJA EDUKACJA
NIE ŚPIMY NA LEKCJI BIOLOGII
Re: Aborcja (ex: Parytety)
Zgadzam się z moimi przedmówczyniami, w sensie, że też jestem za edukacją seksualną i dostępną antykoncepcją, wtedy wg mnie byłoby mniej aborcji. Niestety, wiadomo, jak ta edukacja i antykoncepcja wyglądają w praktyce. Również byłabym za podwiązaniem jajowodów na życzenie.
Co do ilości, dla mnie ma znaczenie, bo wierzę, że ktoś może popełnić błąd, być młody, zapomnieć się lub właśnie wpaść z powodu braku wiedzy czy taniej i dostępnej antykoncepcji. Więc raz, czy dwa, jestem w stanie zrozumieć, że tak pechowo wyszło. Jak przeczytałam o przypadkach, gdzie było pięć, a ponoć i więcej aborcji, to już bym posądzała o jakąś wyjątkowo złą wolę, głupotę czy nieodpowiedzialność.
Co do kwestii partnera, jestem przeciwna, aby ojciec też decydował. Uważam, że powinna decydować kobieta, czy chce urodzić, czy nie. bo to ona ponosi większe koszty tej decyzji- ciąża, poród, wypada z rynku pracy, zwykle na nią w większym stopniu spada opieka nad dzieckiem. Jak byłam na czarnym proteście, to wypowiedział się gość, że byłby za tym, żeby urodzić chore dziecko i oddać do adopcji. Choć wie, że poród to męki dla kobiety. Oczywiście, najłatwiej decydować o cudzej d*pie, skoro nie on będzie przez to przechodził. Poza tym sam powiedział, że byłby za adopcją. Czyli nie zajmowałby się dzieckiem, nie poświęcił niczego. Ale ważne, aby tylko się urodziło, bo on ma takie widzimisię. Dlatego jestem przeciwna, żeby facet miał coś do gadania w tej kwestii.
A gdyby wprowadzić wspólną decyzję i jedno chce a drugie nie, to kto miałby decydować?
Z drugiej strony wiem, że nieraz kobiety specjalnie zachodzą w ciążę, bo chcą złapać faceta na dziecko. No i co wtedy? Facet zdecydowanie nie chce dziecka, a jest postawiony pod ścianą. Jeśli odmówi, spotka go społeczny ostracyzm, bo odbiór facetów, którzy porzucają ciężarne kobiety jest negatywny. Nawet jak się nie ożeni, musi na nich łożyć. Kobieta chce związać faceta i zachodzi w ciążę. Albo ona chce dziecka, a on nie i jasno to komunikuje, ale ona liczy, że jak już dziecko będzie, to mu się odmieni. A potem wielka rozpacz, jak jednak się nie odmieniło i namawia partnerkę na aborcję, bo dziecka nie chce. Czytałam też o takich przypadkach, że kobieta usunęła, bo partner tak chciał, a ona żałuje, inna, że też się przymierza do tabletek poronnych, bo facet nie chce dziecka. Może zabrzmi to okrutnie, ale na co te kobiety liczyły. Jeśli druga strona cały czas jasno komunikuje, że dziecka nie chce, to nie należy zakładać, że komuś coś się w cudowny sposób zmieni. Bo może nigdy się nie zmienić. Powinni się zabezpieczać i mieć uzgodnione wspólne stanowisko co do dzieci. W razie gdyby się pojawiło. Nie wiem, co kobieta, która chce mieć dzieci, robi z gościem, który nie chce. I na odwrót- kobieta nie chce, a facet chce.
To nie są sprawy, w których można iść na kompromis, to kwestia zasadnicza, gdzie rozbieżność oczekiwań jest nie do pogodzenia. POTEM tylko płacz i zgrzytanie zębów.
Co do ilości, dla mnie ma znaczenie, bo wierzę, że ktoś może popełnić błąd, być młody, zapomnieć się lub właśnie wpaść z powodu braku wiedzy czy taniej i dostępnej antykoncepcji. Więc raz, czy dwa, jestem w stanie zrozumieć, że tak pechowo wyszło. Jak przeczytałam o przypadkach, gdzie było pięć, a ponoć i więcej aborcji, to już bym posądzała o jakąś wyjątkowo złą wolę, głupotę czy nieodpowiedzialność.
Co do kwestii partnera, jestem przeciwna, aby ojciec też decydował. Uważam, że powinna decydować kobieta, czy chce urodzić, czy nie. bo to ona ponosi większe koszty tej decyzji- ciąża, poród, wypada z rynku pracy, zwykle na nią w większym stopniu spada opieka nad dzieckiem. Jak byłam na czarnym proteście, to wypowiedział się gość, że byłby za tym, żeby urodzić chore dziecko i oddać do adopcji. Choć wie, że poród to męki dla kobiety. Oczywiście, najłatwiej decydować o cudzej d*pie, skoro nie on będzie przez to przechodził. Poza tym sam powiedział, że byłby za adopcją. Czyli nie zajmowałby się dzieckiem, nie poświęcił niczego. Ale ważne, aby tylko się urodziło, bo on ma takie widzimisię. Dlatego jestem przeciwna, żeby facet miał coś do gadania w tej kwestii.
A gdyby wprowadzić wspólną decyzję i jedno chce a drugie nie, to kto miałby decydować?
Z drugiej strony wiem, że nieraz kobiety specjalnie zachodzą w ciążę, bo chcą złapać faceta na dziecko. No i co wtedy? Facet zdecydowanie nie chce dziecka, a jest postawiony pod ścianą. Jeśli odmówi, spotka go społeczny ostracyzm, bo odbiór facetów, którzy porzucają ciężarne kobiety jest negatywny. Nawet jak się nie ożeni, musi na nich łożyć. Kobieta chce związać faceta i zachodzi w ciążę. Albo ona chce dziecka, a on nie i jasno to komunikuje, ale ona liczy, że jak już dziecko będzie, to mu się odmieni. A potem wielka rozpacz, jak jednak się nie odmieniło i namawia partnerkę na aborcję, bo dziecka nie chce. Czytałam też o takich przypadkach, że kobieta usunęła, bo partner tak chciał, a ona żałuje, inna, że też się przymierza do tabletek poronnych, bo facet nie chce dziecka. Może zabrzmi to okrutnie, ale na co te kobiety liczyły. Jeśli druga strona cały czas jasno komunikuje, że dziecka nie chce, to nie należy zakładać, że komuś coś się w cudowny sposób zmieni. Bo może nigdy się nie zmienić. Powinni się zabezpieczać i mieć uzgodnione wspólne stanowisko co do dzieci. W razie gdyby się pojawiło. Nie wiem, co kobieta, która chce mieć dzieci, robi z gościem, który nie chce. I na odwrót- kobieta nie chce, a facet chce.
To nie są sprawy, w których można iść na kompromis, to kwestia zasadnicza, gdzie rozbieżność oczekiwań jest nie do pogodzenia. POTEM tylko płacz i zgrzytanie zębów.