Pytanie do kobiet które nigdy nie próbowały seksu
Pytanie do kobiet które nigdy nie próbowały seksu
Czy kiedykolwiek żałowałyście że nie spróbowałyście seksu(chodzi mi o takiej 100% dziewictwo) bo dużo osób twierdzi że będę tego żałować a ja nie chcę tego robić i chciałabym się dowiedzieć jak to u was wygląda
Re: Pytanie do kobiet które nigdy nie próbowały seksu
Mi się wydaje, że 'presja społeczna' w takich sprawach jest zwyczajnie ochydna (to powinna być osobista decyzja! ). Jeśli naprawdę tego nie chcesz, to nie zmuszaj się tylko dla tego, że inni cię namawiają. Jednak... jeśli chcesz to zrobić z ciekawości, to już inna sprawa.
Edit: Ja nigdy nie próbowałam i nie zamierzam
Edit: Ja nigdy nie próbowałam i nie zamierzam
Re: Pytanie do kobiet które nigdy nie próbowały seksu
Zdarzało mi się żałować, gdy chodziłam jeszcze do szkoły średniej, ale było to spowodowane otoczeniem. Znajomi zaczynali wchodzić w związki, czasami jakaś koleżanka chciała ze mną porozmawiać o seksie i wtedy sama sobie zarzucałam, że może faktycznie coś tracę, ale szybko mi mijało. Jakoś pod koniec szkoły, gdy sobie trochę poukładałam w głowie na temat mojej aseksualności, przestałam mieć takie dylematy i trzymam się tego do dzisiaj.
Gadanie innych ludzi, że "będziesz żałować" szczególnie wtedy, gdy chodzi o tak prywatnie sprawy najlepiej ignorować. Przecież to nie jest tak, że masz określony czas na stratę dziewictwa. Możesz to zrobić w dowolnym momencie, jeśli tylko zechcesz, a możesz nie robić tego w ogóle. Chyba sama wiesz najlepiej, czy tego chcesz.
Gadanie innych ludzi, że "będziesz żałować" szczególnie wtedy, gdy chodzi o tak prywatnie sprawy najlepiej ignorować. Przecież to nie jest tak, że masz określony czas na stratę dziewictwa. Możesz to zrobić w dowolnym momencie, jeśli tylko zechcesz, a możesz nie robić tego w ogóle. Chyba sama wiesz najlepiej, czy tego chcesz.
- Małgorzata95
- ciAStoholik
- Posty: 337
- Rejestracja: 6 cze 2017, 19:42
- Lokalizacja: Niewielka miejscowość 15 km od Poznania
Re: Pytanie do kobiet które nigdy nie próbowały seksu
W tym roku kończę 25 lat, nigdy nie byłam w związku, nigdy nie współżyłam, bo nie mam takiej potrzeby i wiem, że nigdy się to nie zmieni. Ludzie pewnie będą Cię namawiać, ale nie ma sensu tego słuchać, bo to Twoje ciało i Twoja prywatna sprawa, nikomu nic do tego.
Ostatnio zmieniony 16 sie 2020, 14:06 przez Małgorzata95, łącznie zmieniany 1 raz.
Zanim potępisz człowieka za jego inność,
zdefiniuj wpierw, czym jest normalność i pokaż,
jak sam zgodnie z nią żyjesz.
zdefiniuj wpierw, czym jest normalność i pokaż,
jak sam zgodnie z nią żyjesz.
-
- ASiołek
- Posty: 56
- Rejestracja: 10 lis 2019, 22:01
Re: Pytanie do kobiet które nigdy nie próbowały seksu
Nigdy i jest mi z tym dobrze.
Re: Pytanie do kobiet które nigdy nie próbowały seksu
Nie. To jedna z najobrzydliwszych rzeczy jakie robią ludzie i nie wyobrażam sobie siebie w takiej sytuacji.
Re: Pytanie do kobiet które nigdy nie próbowały seksu
Nie, nie próbowałam, jest to dla mnie po prostu odpychające. W wielu kręgach staram się to ukryć, bo społecznie jest to raczej odbierane negatywnie.
Rzeczywiście presja społeczna jest duża, ale nie zamierzam robić rzeczy, które odpowiadają innym, jednak mnie nie.
Rzeczywiście presja społeczna jest duża, ale nie zamierzam robić rzeczy, które odpowiadają innym, jednak mnie nie.
- Małgorzata95
- ciAStoholik
- Posty: 337
- Rejestracja: 6 cze 2017, 19:42
- Lokalizacja: Niewielka miejscowość 15 km od Poznania
Re: Pytanie do kobiet które nigdy nie próbowały seksu
Oj, tak...
Zanim potępisz człowieka za jego inność,
zdefiniuj wpierw, czym jest normalność i pokaż,
jak sam zgodnie z nią żyjesz.
zdefiniuj wpierw, czym jest normalność i pokaż,
jak sam zgodnie z nią żyjesz.
Re: Pytanie do kobiet które nigdy nie próbowały seksu
Żałować będziesz, jeśli zrobisz coś wbrew sobie. Jeśli nie czujesz potrzeby do uprawiania seksu to odpuść i nie rób nic na siłę. Ja nie żałuję, bo po co żałować czegoś, co mnie nie kręci.
Książki są lustrem: widzisz w nich tylko to, co już masz w sobie.
Re: Pytanie do kobiet które nigdy nie próbowały seksu
Nigdy nie próbowałam i nie sądzę, abym kiedyś to miała zrobić. Nie żałuje swojej decyzji. Czasami się zastanawiam, czy to faktycznie może być tak ekscytujące, jak niektórzy mawiają, ale myśli te szybko mijają. Szczerze, myślę, że żałowałabym, gdybym spróbowała uprawiać seks bez całkowitej zgody myśli i ciała. Bo o ile ciekawości trochę mam, o tyle, nie wiem, czy byłaby silniejsza niż obrzydzenie.
Serdecznie polecam mieć gdzieś opinię innych oraz nie zważać na presję społeczną. Społeczeństwo zawsze takie jest: kiedy jesteś w związku padają nieustępliwe pytania "kiedy będzie dziecko?", gdy jesteś singlem "kiedy sobie kogoś znajdziesz" bez żadnego zważania na uczucia osób, do których kieruje się te pytania.
Dlatego, jeżeli kiedyś będziesz chcieć, to spróbuj Jeżeli taka chwila nie nadejdzie, to co? Twoje życie, Twoja sprawa. Jeśli ktoś będzie nieustępliwy i taka odpowiedź nie będzie satysfakcjonująca, powinnaś zapytać "dlaczego tak interesujesz się moim życiem intymnym? Czy ja cię wypytuje, z iloma osobami spałaś i czy złapałeś jakiegoś syfa?" Myślę, że jak ktoś usłyszy coś takiego, w końcu zamilknie.
Nie żałuj nierobienia czegoś wbrew sobie. Żyj zgodnie z sobą i ciesz się swoim życiem Do szczęścia seksu zdecydowane nie potrzebujesz ^^
Serdecznie polecam mieć gdzieś opinię innych oraz nie zważać na presję społeczną. Społeczeństwo zawsze takie jest: kiedy jesteś w związku padają nieustępliwe pytania "kiedy będzie dziecko?", gdy jesteś singlem "kiedy sobie kogoś znajdziesz" bez żadnego zważania na uczucia osób, do których kieruje się te pytania.
Dlatego, jeżeli kiedyś będziesz chcieć, to spróbuj Jeżeli taka chwila nie nadejdzie, to co? Twoje życie, Twoja sprawa. Jeśli ktoś będzie nieustępliwy i taka odpowiedź nie będzie satysfakcjonująca, powinnaś zapytać "dlaczego tak interesujesz się moim życiem intymnym? Czy ja cię wypytuje, z iloma osobami spałaś i czy złapałeś jakiegoś syfa?" Myślę, że jak ktoś usłyszy coś takiego, w końcu zamilknie.
Nie żałuj nierobienia czegoś wbrew sobie. Żyj zgodnie z sobą i ciesz się swoim życiem Do szczęścia seksu zdecydowane nie potrzebujesz ^^
redamancy
(n.) the act of loving the one who loves you; a love returned in full
(n.) the act of loving the one who loves you; a love returned in full
-
- pASibrzuch
- Posty: 246
- Rejestracja: 30 lip 2014, 11:07
Re: Pytanie do kobiet które nigdy nie próbowały seksu
Nie. Nie żałuję. Mogę tu wymienić wiele powodów takiego rozstrzygnięcia moich odczuć.
1. To nie jest tak, że ja po prostu nie mam potrzeby seksu - nie, zmuszanie się do seksu byłoby dla mnie znęcaniem się nad sobą. Absolutnie nie należę do asów, którym seks zwisa i powiewa, mam do niego głęboką i czynną (lekko mówiąc) niechęć. I jestem dumna z tego, że akceptuję swoją awersję do seksu, zamiast znęcać się nad sobą i próbować zmienić to, kim jestem.
2. Ale pod spodem, pod tym uczuciem niechęci... po prostu nie mam poczucia, żeby seks był wart zachodu.
3. Obecnie mój popęd sobie drzemie i bardzo mi z tym dobrze; przysnął, kiedy z kolei obudziła się na nowo moja nieco przygasła (a trwająca od 26 lat "teoretycznie" i od 8 lat "praktycznie") psychodeliczna fascynacja. Więc nie mam potrzeby robić sobie dobrze. Ale tak z ręką na sercu: czy autoerotyzm jest przyjemny? Owszem. Ale kiedy ktoś pisze, jakoby orgazm był "największą możliwą przyjemnością", mój poziom dysonansu poznawczego przebija sufit. Po prostu czuję: największa przyjemność? Że coooooooo???????????????????????????!?? Po prostu w głowie mi się to nie mieści. Prosty wniosek: skoro moje ciało i tak nie posiada zdolności do silnego doświadczania bodźców okołoseksualnych (choć naprawdę przypuszczam, że dla sporej części ludzi ta "największa przyjemność" to taka sama bzdura. Powszechny stereotyp: większość kobiet woli czekoladę niż seks... ), zmuszanie się do seksu byłoby tym głupszym pomysłem.
4. A poza tym to jest bardzo głębokie zagadnienie, tak filozoficzne, że aż przerażające: to, że nie da się przeżyć wszystkiego. Zdroworozsądkowo rzecz biorąc nie da się, nie starczyłoby na to czasu, a pewne wybory wykluczają dokonanie innych. Przerażenie, czy wręcz mysterium tremendum et fascinans, zaczyna się w momencie rozważania, czym tak naprawdę jest "wszystko". (Z pamiętnika. 30 kwietnia 2017: "W gruncie rzeczy tu nie ma nawet miejsca na coś takiego jak zdrowy rozsądek: wszechdoświadczenie i/lub wszechodczuwanie i/lub nieosiągalność któregokolwiek lub obojga z nich to pytanie graniczne. Stan świadomości zawieszonej nad otchłanią czy bezdnem bytu." 9 października 2020: "Jeżeli słowo wszystko jest w nieomijalny sposób problematyczne (...) - bo jest słowem zuchwałego umysłu, który nie wie nawet, o czym mówi, bo przecież nie zna Wszystkiego - to może sama jego istota, jego sens sprawia, że jedynym językiem zdolnym sobie z nim radzić jest język poetycki?") Więc jeżeli nie da się przeżyć wszystkiego, dlaczego przyjmujemy ze zrozumieniem, że ktoś nigdy nie zdecydował(a) się na spróbowanie skoku ze spadochronem, postrzegamy jako oczywiście zupełny "nieproblem" ("non-issue"), że ktoś nigdy nie spróbował(a) herbaty z ostropestu ani nie grał(a) na trąbce - za to kiedy doświadczeniem, którego ktoś postanowił(a) nie włączać do swojego życia, jest seks, tak wiele osób reaguje takim wzburzeniem? ...W ogóle, jak wspomniałam, problem niemożliwości przeżycia wszystkiego, potencjalnej (nie)możliwości "obejścia" tego poprzez wszechodczuwanie i potencjalnego ryzyka, bo próba osiągnięcia tak skrajnych stanów świadomości jak wszechodczuwanie to być może rzucanie się głową naprzód w szaleństwo (a jednak jako filozofka, jako psychonautka jestem gotowa przynajmniej takie zagadnienia rozważać) to wielki obszar moich rozważań, który ma swoje źródła w wielu obszarach: w uświadomieniu sobie w wieku ośmiu lat, że nieskończoność "nie może istnieć I JEDNOCZEŚNIE nie może nie istnieć", później oczywiście w teorii psychodelicznej, a obecnie - przy czym zapewne można mi tu zarzucić instrumentalne wykorzystywanie czegoś, co jest bardzo głębokim zagadnieniem filozoficznym - rozważania nad tym tematem służą mi także jako możliwe uzasadnienie tego, dlaczego niespróbowanie nigdy seksu jest zupełnie niekontrowersyjną decyzją...
5. ...I znów czuję złość na siebie, bo raz jeszcze wpakowałam się w inny problem: przecież nieuprawianie seksu nie powinno wymagać żadnych uzasadnień. To już jest kwestia nawet bardziej polityczna niż filozoficzna: jeżeli "(tylko) tak znaczy tak", a więc seks bez świadomej, nieprzymuszonej i pewnej zgody danej osoby jest przemocą - to znaczy, że MUSIMY zakładać brak przyzwolenia jako stan domyślny. A więc nie wolno traktować seksu jako czegoś, z czego trzeba by się "wypisać" i odpowiednio to uzasadnić - nie, to uprawianie seksu wymaga uzasadnienia! "Bo naprawdę chcę (i druga osoba też)" to jak najbardziej wystarczające uzasadnienie - ale właśnie jego brak zamienia seks w przemoc.
1. To nie jest tak, że ja po prostu nie mam potrzeby seksu - nie, zmuszanie się do seksu byłoby dla mnie znęcaniem się nad sobą. Absolutnie nie należę do asów, którym seks zwisa i powiewa, mam do niego głęboką i czynną (lekko mówiąc) niechęć. I jestem dumna z tego, że akceptuję swoją awersję do seksu, zamiast znęcać się nad sobą i próbować zmienić to, kim jestem.
2. Ale pod spodem, pod tym uczuciem niechęci... po prostu nie mam poczucia, żeby seks był wart zachodu.
3. Obecnie mój popęd sobie drzemie i bardzo mi z tym dobrze; przysnął, kiedy z kolei obudziła się na nowo moja nieco przygasła (a trwająca od 26 lat "teoretycznie" i od 8 lat "praktycznie") psychodeliczna fascynacja. Więc nie mam potrzeby robić sobie dobrze. Ale tak z ręką na sercu: czy autoerotyzm jest przyjemny? Owszem. Ale kiedy ktoś pisze, jakoby orgazm był "największą możliwą przyjemnością", mój poziom dysonansu poznawczego przebija sufit. Po prostu czuję: największa przyjemność? Że coooooooo???????????????????????????!?? Po prostu w głowie mi się to nie mieści. Prosty wniosek: skoro moje ciało i tak nie posiada zdolności do silnego doświadczania bodźców okołoseksualnych (choć naprawdę przypuszczam, że dla sporej części ludzi ta "największa przyjemność" to taka sama bzdura. Powszechny stereotyp: większość kobiet woli czekoladę niż seks... ), zmuszanie się do seksu byłoby tym głupszym pomysłem.
4. A poza tym to jest bardzo głębokie zagadnienie, tak filozoficzne, że aż przerażające: to, że nie da się przeżyć wszystkiego. Zdroworozsądkowo rzecz biorąc nie da się, nie starczyłoby na to czasu, a pewne wybory wykluczają dokonanie innych. Przerażenie, czy wręcz mysterium tremendum et fascinans, zaczyna się w momencie rozważania, czym tak naprawdę jest "wszystko". (Z pamiętnika. 30 kwietnia 2017: "W gruncie rzeczy tu nie ma nawet miejsca na coś takiego jak zdrowy rozsądek: wszechdoświadczenie i/lub wszechodczuwanie i/lub nieosiągalność któregokolwiek lub obojga z nich to pytanie graniczne. Stan świadomości zawieszonej nad otchłanią czy bezdnem bytu." 9 października 2020: "Jeżeli słowo wszystko jest w nieomijalny sposób problematyczne (...) - bo jest słowem zuchwałego umysłu, który nie wie nawet, o czym mówi, bo przecież nie zna Wszystkiego - to może sama jego istota, jego sens sprawia, że jedynym językiem zdolnym sobie z nim radzić jest język poetycki?") Więc jeżeli nie da się przeżyć wszystkiego, dlaczego przyjmujemy ze zrozumieniem, że ktoś nigdy nie zdecydował(a) się na spróbowanie skoku ze spadochronem, postrzegamy jako oczywiście zupełny "nieproblem" ("non-issue"), że ktoś nigdy nie spróbował(a) herbaty z ostropestu ani nie grał(a) na trąbce - za to kiedy doświadczeniem, którego ktoś postanowił(a) nie włączać do swojego życia, jest seks, tak wiele osób reaguje takim wzburzeniem? ...W ogóle, jak wspomniałam, problem niemożliwości przeżycia wszystkiego, potencjalnej (nie)możliwości "obejścia" tego poprzez wszechodczuwanie i potencjalnego ryzyka, bo próba osiągnięcia tak skrajnych stanów świadomości jak wszechodczuwanie to być może rzucanie się głową naprzód w szaleństwo (a jednak jako filozofka, jako psychonautka jestem gotowa przynajmniej takie zagadnienia rozważać) to wielki obszar moich rozważań, który ma swoje źródła w wielu obszarach: w uświadomieniu sobie w wieku ośmiu lat, że nieskończoność "nie może istnieć I JEDNOCZEŚNIE nie może nie istnieć", później oczywiście w teorii psychodelicznej, a obecnie - przy czym zapewne można mi tu zarzucić instrumentalne wykorzystywanie czegoś, co jest bardzo głębokim zagadnieniem filozoficznym - rozważania nad tym tematem służą mi także jako możliwe uzasadnienie tego, dlaczego niespróbowanie nigdy seksu jest zupełnie niekontrowersyjną decyzją...
5. ...I znów czuję złość na siebie, bo raz jeszcze wpakowałam się w inny problem: przecież nieuprawianie seksu nie powinno wymagać żadnych uzasadnień. To już jest kwestia nawet bardziej polityczna niż filozoficzna: jeżeli "(tylko) tak znaczy tak", a więc seks bez świadomej, nieprzymuszonej i pewnej zgody danej osoby jest przemocą - to znaczy, że MUSIMY zakładać brak przyzwolenia jako stan domyślny. A więc nie wolno traktować seksu jako czegoś, z czego trzeba by się "wypisać" i odpowiednio to uzasadnić - nie, to uprawianie seksu wymaga uzasadnienia! "Bo naprawdę chcę (i druga osoba też)" to jak najbardziej wystarczające uzasadnienie - ale właśnie jego brak zamienia seks w przemoc.
Re: Pytanie do kobiet które nigdy nie próbowały seksu
Nie żałuję, gdyż jest on dla mnie odpychający i odrażający.
Re: Pytanie do kobiet które nigdy nie próbowały seksu
Ja jakoś niespecjalnie żałuję wstrzymywania się od seksu. Nigdy nie czułam nic specjalnego do drugiego człowieka i dlatego nadal jestem -że tak to ujmę - ,,niepokalana''. Jestem zdania, że jeśli się do drugiej osoby nic nie czuje, żadnego pociągu ani nic w ten deseń, to nie powinno się robić TEGO na siłę. Co prawda nie jest to łatwe, bo ludzie dyskryminują as-y, podobnie jak inne rodzaje społecznych,,odmieńców'', ale ja uważam, że należy pozostać sobą i nie robić czegoś tylko dlatego, że inni to robią.
Re: Pytanie do kobiet które nigdy nie próbowały seksu
Nigdy nie żałowałam i jest mi z tym bardzo dobrze.