Bale, imprezy, biby...
- lossuperktos
- mASełko
- Posty: 119
- Rejestracja: 6 sty 2008, 23:12
- Lokalizacja: katow(okol)ice
- clouds clear
- golAS
- Posty: 1288
- Rejestracja: 4 wrz 2006, 13:36
- Lokalizacja: ZIELONA GóRA
-
- alabAStrowy bożek
- Posty: 1333
- Rejestracja: 25 maja 2007, 13:44
Pod wpływem otoczenia zdarzyło mi się pójść na własną studniówkę (ale za to w jeansach i bluzie XD ). Szkoda było wydawać pieniędzy, ale tak to jest gdy się ulega wpływowi otoczenia. Nigdy więcej tego nie zrobię.
Autorce tematu życzę natomiast by jej studniówka była udana (czytaj: warta wydanych pieniędzy i czasu spędzonego w poszukiwaniu ciucha ).
Autorce tematu życzę natomiast by jej studniówka była udana (czytaj: warta wydanych pieniędzy i czasu spędzonego w poszukiwaniu ciucha ).
„Dorosłe dzieci mają żal
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł...”
Za kiepski przepis na ten świat!
Dorosłe dzieci mają żal
Że ktoś im tyle życia skradł...”
Ja na swojej studniówce (7 lat temu) nie byłam. Wiele było powodów. Gdybym miała zadecydować o swoim "być albo nie być" na tym wyjątkowym balu, postąpiłabym tak samo. W zasadzie nie żałuję swojej decyzji. Raz może się zdarzyło, że pomyślałam inaczej, ale ta myśl to niczym kropla w oceanie
julka, baw się dobrze
julka, baw się dobrze
Panie, co oznacza to, czym mnie doświadczasz...
-
- bobASek
- Posty: 3
- Rejestracja: 30 gru 2008, 17:26
- Lokalizacja: Kraina Mlekiem i Miodem Płynąca
Bale, imprezy, biby...
Otóż nurtuje mnie pewien problem.
Za rok piszę maturę, a co za tym idzie, na symboliczne 100 dni przed nią muszę iść na studniówkę.
Problem tkwi w tym, że to ostatnia rzecz, na jaka mam ochotę. Po prostu NIE CHCĘ IŚĆ NA SWOJĄ STUDNIÓWKĘ.
Dlaczego?
Nie interesuję się tańcem.
Nie lubię chlać wódy do upadłego.
Nie zamierzam nigdy w życiu zakładać butów na wysokim obcasie, robić tipsów, przedłużać rzęs i kupować kiecek za, bagatela, 500 złotych.
Nie mam partnera, w szerokim tego słowa znaczeniu.
I co mam zrobić? Z tego co słyszę już dziś, to osoby, które nie idą na studniówkę (a jest ich może 0,01%) uchodzą za dziwolągów, odludków, nieprzystosowanych patafianów, beznadziejne przypadki.
Jak mam powiedzieć światu, że mnie to najprościej w świecie nie interesuje?
Błagam, pomóżcie, jestem zdesperowana.
Za rok piszę maturę, a co za tym idzie, na symboliczne 100 dni przed nią muszę iść na studniówkę.
Problem tkwi w tym, że to ostatnia rzecz, na jaka mam ochotę. Po prostu NIE CHCĘ IŚĆ NA SWOJĄ STUDNIÓWKĘ.
Dlaczego?
Nie interesuję się tańcem.
Nie lubię chlać wódy do upadłego.
Nie zamierzam nigdy w życiu zakładać butów na wysokim obcasie, robić tipsów, przedłużać rzęs i kupować kiecek za, bagatela, 500 złotych.
Nie mam partnera, w szerokim tego słowa znaczeniu.
I co mam zrobić? Z tego co słyszę już dziś, to osoby, które nie idą na studniówkę (a jest ich może 0,01%) uchodzą za dziwolągów, odludków, nieprzystosowanych patafianów, beznadziejne przypadki.
Jak mam powiedzieć światu, że mnie to najprościej w świecie nie interesuje?
Błagam, pomóżcie, jestem zdesperowana.
Ewentualnie możesz cały rok nic nikomu nie mówić, a tuż przed studniówką się "ciężko rozchorować".
Wszyscy będą myśleli, że leżysz w łóżku z wysoką gorączką i nikt Cię nie będzie uważał za żadnego dziwoląga lub kogoś w tym rodzaju No, ale najlepiej jest popracować nad własną asertywnością, otwarcie powiedzieć, że nie idziesz i mieć wszystko gdzieś.
Wszyscy będą myśleli, że leżysz w łóżku z wysoką gorączką i nikt Cię nie będzie uważał za żadnego dziwoląga lub kogoś w tym rodzaju No, ale najlepiej jest popracować nad własną asertywnością, otwarcie powiedzieć, że nie idziesz i mieć wszystko gdzieś.
Ostatnio zmieniony 9 sty 2010, 21:10 przez urtika, łącznie zmieniany 1 raz.
Quirkyalone