Samotnosc...
Samotnosc...
Czy przeszkadza Wam to ze jestescie sami? pytam bo mi przeszkadza i jestem ciekawa jak i kto zapatruje sie na ta kwestie. jesli tak to czy staracie sie to jakos zmienic?
Wprawdzie mam świetnego chłopaka, którego bardzo kocham, ale poznaliśmy się przez internet, mieszkamy bardzo daleko od siebie (różne kontynenty) i wszystko wskazuje na to, że nie spotkamy się przed lipcem. Zanim zaczęliśmy ze sobą chodzić - ironicznie to brzmi w tym kontekście - źle się czułem samemu i nieśmiało próbowałem to zmienić, ale ani przez chwilę nie myślałem, że właśnie w nim się zakocham, i to z wzajemnością.
Jeśli chodzi o życie towarzyskie, czuję się dość samotny, a że jestem nieśmiały i trudno mi się otworzyć przed innymi, trudno mi to zmienić. Staram się jednak jakoś działać w tym kierunku z mniejszymi lub większymi suksesami.
Jeśli chodzi o życie towarzyskie, czuję się dość samotny, a że jestem nieśmiały i trudno mi się otworzyć przed innymi, trudno mi to zmienić. Staram się jednak jakoś działać w tym kierunku z mniejszymi lub większymi suksesami.
Nie, nie przeszkadza mi to. Mam właściwie raczej niewielkie potrzeby, jeśli chodzi o kontakty z innymi ludźmi i wystarcza mi ich realizacja poprzez znajomych/kumpli/koleżanki, czyli pogawędka przy herbacie raz na jakiś czas i wymiana maili czy dyskusja na gg Zresztą również funkcjonowanie na forach internetowych jest dla mnie całkiem satysfakcjonującym kontaktem z innymi
Nie czuję się samotna i myślę, że związki są nie dla mnie
Nie czuję się samotna i myślę, że związki są nie dla mnie
Towarzystko - nie czuje potrzeby czestego spotykania sie, tym bardziej plotkowania itp. To raczej niektorzy znajomi zabiegaja o spotkania ze mna. Mi takze wystarczy glownie kontakt przez smsy, rozmowy telefoniczne, sporadyczne widzenie sie...
Bycie samemu to jest to co tygryski lubia.Mam duzo roznych zainteresowan, wiec potrafie w pelni i satysfakcjonujaca wypelnic sobie czas... ale.. odczuwam druga strone medalu - brak bliskiej osoby, komu wiem, ze naprawde moge zaufac, komu zalezy na mnie - ze wzajemnoscia...I bycie samemu i bycie z kims ma plusy i minusy..
Zdaje jednak sobie sprawe, ze znalezienie podobnej osoby, jest bardzoooooooo trudne. Nadzieja w forum SEA
Bycie samemu to jest to co tygryski lubia.Mam duzo roznych zainteresowan, wiec potrafie w pelni i satysfakcjonujaca wypelnic sobie czas... ale.. odczuwam druga strone medalu - brak bliskiej osoby, komu wiem, ze naprawde moge zaufac, komu zalezy na mnie - ze wzajemnoscia...I bycie samemu i bycie z kims ma plusy i minusy..
Zdaje jednak sobie sprawe, ze znalezienie podobnej osoby, jest bardzoooooooo trudne. Nadzieja w forum SEA
Samotność
No to i ja się wypowiem. Mnie osobiście samotność kompletnie nie przeszkadza, a nawet więcej bardzo dobrze czuję się sama, mam cały czas tylko dla siebie, nikt mnie nie ogranicza. Obecnie nie dążę do poznawania nowych ludzi, dobrze jest mi samej, dobrze jest tak jak jest.
DZIEWICA8
DZIEWICA8
Ostatnio zmieniony 14 lip 2010, 09:17 przez DZIEWICA8, łącznie zmieniany 1 raz.
"Boże, daj mi pogodę ducha, abym godziła się z tym, czego zmienić nie mogę,
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
odwagę, abym zmieniała to, co zmienić mogę, i mądrość, abym zawsze potrafiła
odróżnić jedno od drugiego."
DZIEWICA8
Samotność zupełnie mi nie przeszkadza.
Czasem przydał by się ktoś do kogo można gębę otworzyć czy podzielić wrażeniami (zwłaszcza na wyjazdach), ale nauczyłem się bez tego obchodzić.
Z drugiej strony zauważyłem że życie bez związków emocjonalnych z ludźmi tak jak by utwardza i powoduje znikanie łagodności czy "polityczności" w kontaktach - w każdym razie u mnie tak to działa.
Czasem mi się zdaje że jeszcze parę latek samotności, a zrobię się tak ostry w kontaktach że będę mógł palcem patyczki strugać
Czasem przydał by się ktoś do kogo można gębę otworzyć czy podzielić wrażeniami (zwłaszcza na wyjazdach), ale nauczyłem się bez tego obchodzić.
Z drugiej strony zauważyłem że życie bez związków emocjonalnych z ludźmi tak jak by utwardza i powoduje znikanie łagodności czy "polityczności" w kontaktach - w każdym razie u mnie tak to działa.
Czasem mi się zdaje że jeszcze parę latek samotności, a zrobię się tak ostry w kontaktach że będę mógł palcem patyczki strugać
-
- młodASek
- Posty: 27
- Rejestracja: 29 lip 2008, 21:43
- Lokalizacja: Płock
Próbowałam być w związkach dwa razy... i stwierdziłam, że to kompletnie nie moja bajka. Życie w pojedynkę to w/g mnie stan idealny... Byle zdrowie dopisywało i praca dawała szansę na godne życie. Mam wiele zainteresowań, nie nudzę się ze sobą... Gdy jestem wśród ludzi - marzę, żeby być sama. Gdy jestem sama - jest mi z tym dobrze
A tak szczerej radości i emocji jakie okazuje mój pies, nie jest chyba w stanie przekazać żaden człowiek...
A tak szczerej radości i emocji jakie okazuje mój pies, nie jest chyba w stanie przekazać żaden człowiek...
Omnia mea mecum porto...
niby racja, choć nie do końca
Z tą samotnością to akurat ostrożnie. Każdy z zalogowanych na tej stronie jest swego rodzaju indywidualistą, to prawie oczywiste. Lubi chodzić własnymi ścieżkami. Samotność na dłuższą metę, ma również zalety. Tylko nie wiem jakie.
Lepiej aby indywidualista, nawet jeśli czuje się w swoim towarzystwie dobrze i bezpiecznie, poszukał sobie indywidualistki, razem stanowili związwek oparty w dużym stopniu na poszanowaniu własnej autonomii. Z mojego doświadczenia, także zawodowego, wynika wprost, iż na starość, lub chociaż w prawdziwej dorosłości, samotność jest złem.
Nie każdy związek musi przecież polegać na tym, iż para chodzi za sobą niczym kaczki, krok w krok. Czasami można dać sobie trochę luzu, a jednak nie stracić nic z istoty tego czym powienien być "związek". Po prostu mieć kogoś do pary....
Pozdrawiam
Lepiej aby indywidualista, nawet jeśli czuje się w swoim towarzystwie dobrze i bezpiecznie, poszukał sobie indywidualistki, razem stanowili związwek oparty w dużym stopniu na poszanowaniu własnej autonomii. Z mojego doświadczenia, także zawodowego, wynika wprost, iż na starość, lub chociaż w prawdziwej dorosłości, samotność jest złem.
Nie każdy związek musi przecież polegać na tym, iż para chodzi za sobą niczym kaczki, krok w krok. Czasami można dać sobie trochę luzu, a jednak nie stracić nic z istoty tego czym powienien być "związek". Po prostu mieć kogoś do pary....
Pozdrawiam