czasem Wam zazdroszczę...
czasem Wam zazdroszczę...
Mam czasem takie chwile jak teraz, że zazdroszczę Wam- ASom, a właściwie tym, którzy mają aseksualnych partnerów.
Na codzień żyje mi się super z moim facetem, ale czasami on się robi tak zaślepiony seksem, że mam wrażenie, że potrafi rozmawiać tylko o tym:( Ja, mimo że jestem osobą seksualną, mam dużo mniejsze potrzeby niż on i na tym tle czasem wynikają nieporozumienia... Im bardziej mi się nie chce, tym bardziej on naciska i tęskni za seksem, a im bardziej naciska, tym bardziej mi się nie chce- i koło się zamyka.
Nie znam żadnej aseksualnej osoby, ale próbowałam sobie wyobrazić co by było, gdybyśmy z moim facetem obydwoje byli aseksualni.. Pomyślałam, że może więcej rozmawialibyśmy na ważniejsze tematy, lepiej się rozumieli, byli mniej sfrustrowani...
Żeby nie było- ja nie narzekam na mój związek... po prostu mam takiego małego doła:(
Na codzień żyje mi się super z moim facetem, ale czasami on się robi tak zaślepiony seksem, że mam wrażenie, że potrafi rozmawiać tylko o tym:( Ja, mimo że jestem osobą seksualną, mam dużo mniejsze potrzeby niż on i na tym tle czasem wynikają nieporozumienia... Im bardziej mi się nie chce, tym bardziej on naciska i tęskni za seksem, a im bardziej naciska, tym bardziej mi się nie chce- i koło się zamyka.
Nie znam żadnej aseksualnej osoby, ale próbowałam sobie wyobrazić co by było, gdybyśmy z moim facetem obydwoje byli aseksualni.. Pomyślałam, że może więcej rozmawialibyśmy na ważniejsze tematy, lepiej się rozumieli, byli mniej sfrustrowani...
Żeby nie było- ja nie narzekam na mój związek... po prostu mam takiego małego doła:(
Ciekawość pierwszym stopniem do zrozumienia świata:)
Re: czasem Wam zazdroszczê...
hi espeja
ja osobiscie powazam to, ze o takich prywatnych "problemkach" nam opowiadasz - respekt. z pewnoscia poruszasz tu bardzo delikatny temat (twoje zycie prywatne), do ktorego sie nie powinien nikt wtracac - moze ci ktos tu dobrze doradzi, ja z pewnoscia tym kims nie jestem; bo problemow typu sex z partnerka no i zyciem z kims innym nigdy nie mialem. jednak, troche sie tez dziwie, gdy ktos nam zazdrosci naszej aseks. - ja wprawdzie czuje sie z moja as. dobrze, jednak tez wiem, ze to nie jest "optymalny przebieg zycia" - tak naprawde zazdroscic to tego nie mozna.
czytalem kiedys artykul na podobny temat ktory opisujesz. jednak wole troszke poczekac, zanim cos dalej bede bazgrac, co inni ci doradza/napisza.
magellan
ja osobiscie powazam to, ze o takich prywatnych "problemkach" nam opowiadasz - respekt. z pewnoscia poruszasz tu bardzo delikatny temat (twoje zycie prywatne), do ktorego sie nie powinien nikt wtracac - moze ci ktos tu dobrze doradzi, ja z pewnoscia tym kims nie jestem; bo problemow typu sex z partnerka no i zyciem z kims innym nigdy nie mialem. jednak, troche sie tez dziwie, gdy ktos nam zazdrosci naszej aseks. - ja wprawdzie czuje sie z moja as. dobrze, jednak tez wiem, ze to nie jest "optymalny przebieg zycia" - tak naprawde zazdroscic to tego nie mozna.
czytalem kiedys artykul na podobny temat ktory opisujesz. jednak wole troszke poczekac, zanim cos dalej bede bazgrac, co inni ci doradza/napisza.
magellan
Re: czasem Wam zazdroszczê...
Rzeczywiście gratuluję odwagi, chciałabym ci jakoś pomóc, ale chyba nie bardzo wiem jak. Ja również nie jestem ekspertem od związków, pewnie na sali znajdą się bardziej kompetentne osoby.
Re: czasem Wam zazdroszczê...
a jednak czasem zazdroszczę;) nie mówię że wolałabym być aseksualna; po prostu niekiedy wolałabym zamiast seksu mieć z moim partnerem np. głęboką rozmowę... a ciężko jest poważnie porozmawiać, kiedy on "myśli tylko o jednym"....magellan pisze: ja wprawdzie czuje sie z moja as. dobrze, jednak tez wiem, ze to nie jest "optymalny przebieg zycia" - tak naprawde zazdroscic to tego nie mozna.
Ciekawość pierwszym stopniem do zrozumienia świata:)
Re: czasem Wam zazdroszczê...
hmmm..., ciezka sprawa. w prawdzie skierowalas sie przez twoj temat tu na forum, do nas (jakis powod do tego mialas, i za co trzeba serdecznie podziekowac, ze nam ufasz), lecz przyznam, nie moge za bardzo rozpoznac, jak daleko mozemy/mozna sie tu posunac, i o twoim problemku otwarcie pogadac, jednoczesnie jednak cie nie urazic przez za dalekie wtracanie sie. po prostu sie nie znamy na tyle, zeby mozna bylo ci tu konkretnie i fachowo doradzac.
jednak sprobuje swoja droga cos do tego napisac; ja sam bym moze tak zareagowal; przy czym moge sobie taka sytuacje tylko/lepiej jako facet wyobrazic, tzn. moja zona "chce wiecej ode mnie, niz ja moge jej dac lub nie mam wcale na to ochoty". gdy rozmowy z partnerka (jak u ciebie z mezem) nie daly by zadnego rezultatu - to co bym zrobil? moze napisal bym list; wyjasnil tam konkretnie o co chodzi, dlaczego co i jak - wtedy osoba czytajaca taki list ma moze "wiecej czasu" to zrozumiec, niz w ciagu rozmowy, ktora w zaleznosci od innych czynnikow moze nie zwasze jest tak calkiem na serio brana (ktos cie nie bierze na serio, co mu slownie przekazujesz - list/pismo jest tak jakby bardziej "oficjalne/srogie", no i ja sam tez bym mogl sie lepiej nad tym zastanowic, jak jej to przekazac). gdyby takie pismo tez nie pomoglo, to byl bym na tyle o tym przekonany, ze w przyszlosci musial bym sie nastawic na wieksze/calkiem inne problemy zwiazane z mozliwymi "drastycznymi" zmianami w moim zyciu - nie wykluczajac mozliwosci wzrastajacych problemow do tego stopnia, az do zmiany wspolzycia z mozliwie inna osoba, ktora bycmoze lepiej by do mnie pasowala. ale! - dla mnie to tutaj tylko teoria, nie mam takich problemow. to jest tylko moj konkretny punkt widzenia, co ja bym w takiej sytuacji zrobil.
chcialbym tu jeszcze cos krotko napisac, o czym na poczatku wspomnialem, co kiedys wyczytalem - mozliwie przedstawia to cos, co troche opisuje przebieg z realnego zycia - podobny przypadek do tego jak ty przedstawiasz; kobieta i facet, zyjacy i spedzajacy duzo czasu razem; kochaja sie. lecz po jakims czasie jeden z nich lub tez obydwoje, nie czuja tej "seksualnej milosci" i pociagu do siebie jak to moze bylo na poczatku gdy sie poznali. co zrobili?: on lub ona wyjezdza (jakis tam dluzszy urlop), tzn. nie widza sie przez dluzszy czas, pozostaje im tylko telefon. przez taka "cielesna separacje" dochodzi do zjawiska "tesknoty" - nic nadzwyczajnego. po powrocie do partnera ich zycie seksualne tak jakby ozywa, powraca do tej "normalnosci", ktora panowala na poczatku. rezultat: taka przerwa, stanowila tak jakby male "rozluznienie", tak jakby obydwoje potrzebowali troche czasu wylacznie dla siebie.
inny przebieg tej historyjki; jeden z nich mial przez wyjazd jakby ta okazje "odczepic sie" od swojego partnera - mozliwie na zawsze. mozliwie znalazl w swojej nieobecnosci/w innym miejscu inna osobe, bardziej do niej "pasujaca", ktora bycmoze i pokochal...
(prosze nie gniewaj sie, gdy tu cos "ostro" opisalem, "czego absolutnie nie mozna przelozyc na wasze wspolzycie" - w tym przypadku tekst wykasuje).
magellan
jednak sprobuje swoja droga cos do tego napisac; ja sam bym moze tak zareagowal; przy czym moge sobie taka sytuacje tylko/lepiej jako facet wyobrazic, tzn. moja zona "chce wiecej ode mnie, niz ja moge jej dac lub nie mam wcale na to ochoty". gdy rozmowy z partnerka (jak u ciebie z mezem) nie daly by zadnego rezultatu - to co bym zrobil? moze napisal bym list; wyjasnil tam konkretnie o co chodzi, dlaczego co i jak - wtedy osoba czytajaca taki list ma moze "wiecej czasu" to zrozumiec, niz w ciagu rozmowy, ktora w zaleznosci od innych czynnikow moze nie zwasze jest tak calkiem na serio brana (ktos cie nie bierze na serio, co mu slownie przekazujesz - list/pismo jest tak jakby bardziej "oficjalne/srogie", no i ja sam tez bym mogl sie lepiej nad tym zastanowic, jak jej to przekazac). gdyby takie pismo tez nie pomoglo, to byl bym na tyle o tym przekonany, ze w przyszlosci musial bym sie nastawic na wieksze/calkiem inne problemy zwiazane z mozliwymi "drastycznymi" zmianami w moim zyciu - nie wykluczajac mozliwosci wzrastajacych problemow do tego stopnia, az do zmiany wspolzycia z mozliwie inna osoba, ktora bycmoze lepiej by do mnie pasowala. ale! - dla mnie to tutaj tylko teoria, nie mam takich problemow. to jest tylko moj konkretny punkt widzenia, co ja bym w takiej sytuacji zrobil.
chcialbym tu jeszcze cos krotko napisac, o czym na poczatku wspomnialem, co kiedys wyczytalem - mozliwie przedstawia to cos, co troche opisuje przebieg z realnego zycia - podobny przypadek do tego jak ty przedstawiasz; kobieta i facet, zyjacy i spedzajacy duzo czasu razem; kochaja sie. lecz po jakims czasie jeden z nich lub tez obydwoje, nie czuja tej "seksualnej milosci" i pociagu do siebie jak to moze bylo na poczatku gdy sie poznali. co zrobili?: on lub ona wyjezdza (jakis tam dluzszy urlop), tzn. nie widza sie przez dluzszy czas, pozostaje im tylko telefon. przez taka "cielesna separacje" dochodzi do zjawiska "tesknoty" - nic nadzwyczajnego. po powrocie do partnera ich zycie seksualne tak jakby ozywa, powraca do tej "normalnosci", ktora panowala na poczatku. rezultat: taka przerwa, stanowila tak jakby male "rozluznienie", tak jakby obydwoje potrzebowali troche czasu wylacznie dla siebie.
inny przebieg tej historyjki; jeden z nich mial przez wyjazd jakby ta okazje "odczepic sie" od swojego partnera - mozliwie na zawsze. mozliwie znalazl w swojej nieobecnosci/w innym miejscu inna osobe, bardziej do niej "pasujaca", ktora bycmoze i pokochal...
(prosze nie gniewaj sie, gdy tu cos "ostro" opisalem, "czego absolutnie nie mozna przelozyc na wasze wspolzycie" - w tym przypadku tekst wykasuje).
magellan
Re: czasem Wam zazdroszczê...
Dorzucę coś od siebie, a raczej zapytam wprost.
Powiedz i, jak to jest możliwe, że z jednej strony bardzo dobrze oceniasz swojego partnera/związek, a z drugiej zauważasz, że nie jesteś wstanie nawiązać z nim głębokich relacji, jak to mówi moja znajoma, w wyniku dialogu tak naprawdę poznać samą siebie? Dalej, wpłynąć tak na niego, aby przestał ciebie traktować, jak narząd rozrodczy, czyli popatrzył na sprawę z twojej perspektywy?
W twoich wiadomościach jest za dużo sprzeczności.
Moim zdaniem synonimem udanego codziennego życia, jest wspomniana przez ciebie głębia. A seks to tylko dodatek, piękne uzupełnienie, wisienka na szczycie tortu. A sam tort z reguły składa się z kilku warstw, i dopiero po ich konsumpcji można zjeść wisienkę. Na to trzeba czasu.
Z tego co napisałaś twój partner w komunikacji seksualnej zatrzymał się na poziomie średniowiecznego analfabety o czarnej karnacji (nic rasistowskiego, metafora). Myślenie ogranicza do łopatologicznych stwierdzeń typu - nie ma seksu, to coś jest nie tak. Absolutnie nie stara się popatrzeć na zagadnienie seksu z perspektywy kobiety. Naciska na ciebie chcąc wymusić akt seksualny. Pewnie tarmosi się, jak niemowlę, gdy odrzucasz jego nieudolne zaloty. Myśli w kategoriach rób i masz, czyli po przeprosinach oczekuje stosunku, itd. Z faktu, że napisałaś tutaj post wnioskuję, że nie jeden raz dla tzw. świętego spokoju pomimo niechęci przyjmowałaś jego zaloty. Nie chcesz już tego robić, więc szukasz porady.
Niestety, w przypadku średniowiecznych mężczyzn trudno zmienić ich sposób myślenia o seksie, na ten kobiecy, czyli na swojego rodzaju symbiozę psychiki, (*) i ciała.
Wspomniałem o zasadzie - robisz i masz. Odnosi się ona do sytuacji kiedy mężczyzna po wykonaniu jednego przyzwoitego gestu oczekuje od ciebie oddania. Twój partner musi zrozumieć, że twój zegar potrzeb działa inaczej. Jego wskazówki przesuwają się w sytuacjach, gdy kobieta w całym związku czuje się pewnie, czuje się adorowana i doceniana, jako kobieta, a nie narząd.
Nie marz o stanach aseksualnych, ale o stanach maksymalnego zadowolenia z życia seksualnego.
Pozdrawiam.
Powiedz i, jak to jest możliwe, że z jednej strony bardzo dobrze oceniasz swojego partnera/związek, a z drugiej zauważasz, że nie jesteś wstanie nawiązać z nim głębokich relacji, jak to mówi moja znajoma, w wyniku dialogu tak naprawdę poznać samą siebie? Dalej, wpłynąć tak na niego, aby przestał ciebie traktować, jak narząd rozrodczy, czyli popatrzył na sprawę z twojej perspektywy?
W twoich wiadomościach jest za dużo sprzeczności.
Moim zdaniem synonimem udanego codziennego życia, jest wspomniana przez ciebie głębia. A seks to tylko dodatek, piękne uzupełnienie, wisienka na szczycie tortu. A sam tort z reguły składa się z kilku warstw, i dopiero po ich konsumpcji można zjeść wisienkę. Na to trzeba czasu.
Z tego co napisałaś twój partner w komunikacji seksualnej zatrzymał się na poziomie średniowiecznego analfabety o czarnej karnacji (nic rasistowskiego, metafora). Myślenie ogranicza do łopatologicznych stwierdzeń typu - nie ma seksu, to coś jest nie tak. Absolutnie nie stara się popatrzeć na zagadnienie seksu z perspektywy kobiety. Naciska na ciebie chcąc wymusić akt seksualny. Pewnie tarmosi się, jak niemowlę, gdy odrzucasz jego nieudolne zaloty. Myśli w kategoriach rób i masz, czyli po przeprosinach oczekuje stosunku, itd. Z faktu, że napisałaś tutaj post wnioskuję, że nie jeden raz dla tzw. świętego spokoju pomimo niechęci przyjmowałaś jego zaloty. Nie chcesz już tego robić, więc szukasz porady.
Niestety, w przypadku średniowiecznych mężczyzn trudno zmienić ich sposób myślenia o seksie, na ten kobiecy, czyli na swojego rodzaju symbiozę psychiki, (*) i ciała.
Wspomniałem o zasadzie - robisz i masz. Odnosi się ona do sytuacji kiedy mężczyzna po wykonaniu jednego przyzwoitego gestu oczekuje od ciebie oddania. Twój partner musi zrozumieć, że twój zegar potrzeb działa inaczej. Jego wskazówki przesuwają się w sytuacjach, gdy kobieta w całym związku czuje się pewnie, czuje się adorowana i doceniana, jako kobieta, a nie narząd.
Nie marz o stanach aseksualnych, ale o stanach maksymalnego zadowolenia z życia seksualnego.
Pozdrawiam.
Ostatnio zmieniony 7 wrz 2006, 11:26 przez Cisza, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: czasem Wam zazdroszczê...
Amen, hallelujah, chwalmy Pana!Cisza pisze:Nie marz o stanach aseksualnych, ale o stanach maksymalnego zadowolenia z życia seksualnego.
Pardon, że ośmieliłam się zażartować, ale przedstawiona przez Ciebie teoria zdolności poznawczych średniowiecznego troglodyty dot. duchowych potrzeb kobiety urzekła mnie dowcipem i trafnością spostrzeżenia (:
Re: czasem Wam zazdroszczê...
Tak jasne symbiozia poejze magia super slowka szkoda, ze nie mowisz o zyciu tylko prywatnej dziwnej filozofii.
We are the nobodies
we wanna be somebodies
when we're dead,
they'll know just who we are
we wanna be somebodies
when we're dead,
they'll know just who we are
Re: czasem Wam zazdroszczê...
Widzę, że sam nie należę do przedstawicieli nurtów dziwacznej filozofii - twoja sygnatura.WendyKroy pisze:Tak jasne symbiozia poejze magia super slowka szkoda, że nie mowisz o zyciu tylko prywatnej dziwnej filozofii.
Po zastanowieniu, aby unikać typowo religijnych skojarzeń skreślę z mojej wypowiedzi słowo duch.
Witaj espeja,
A próbowałaś z nim rozmawiać o tym?
Pytanie czy naprawdę chciałabyś takiego miećMam czasem takie chwile jak teraz, że zazdroszczę Wam- ASom, a właściwie tym, którzy mają aseksualnych partnerów.
Na codzień żyje mi się super z moim facetem, ale czasami on się robi tak zaślepiony seksem, że mam wrażenie, że potrafi rozmawiać tylko o tym:( Ja, mimo że jestem osobą seksualną, mam dużo mniejsze potrzeby niż on i na tym tle czasem wynikają nieporozumienia...
A próbowałaś z nim rozmawiać o tym?
Powiało jednak brakiem prób komunikacji...Im bardziej mi się nie chce, tym bardziej on naciska i tęskni za seksem, a im bardziej naciska, tym bardziej mi się nie chce- i koło się zamyka.
teraz już znasz i to całkiem sporoNie znam żadnej aseksualnej osoby
Ponownie: rozmawiałaś o tym ze swoim chłopakiem?ale próbowałam sobie wyobrazić co by było, gdybyśmy z moim facetem obydwoje byli aseksualni.. Pomyślałam, że może więcej rozmawialibyśmy na ważniejsze tematy, lepiej się rozumieli, byli mniej sfrustrowani...
Hmmmm......Żeby nie było- ja nie narzekam na mój związek... po prostu mam takiego małego doła
"A żaden z nich nie wie, jak to jest nosić pióra we włosach..."