Bale, imprezy, biby...
Ja studniówkę miałam dokładnie w zeszłe Walentynki. Poszłam choć niechętnie bo też mnie wszyscy wypychali i mówili że taka impreza jest tylko raz w życiu. Bawiłam się średnio, w dodatku również sama, ale nie mogę "z czystym sumieniem" powiedzieć żę żałuję że poszłam. A i tak towarzystwo poszło na piętro pić bo pewnie im alkoholu było za mało (tylko szampan)
Ja miałam dokładnie tak samo, rodzice mnie zmusili. Mówiłam, tłumaczyłam, prosiłam - nic nie skutkowało. W końcu się pokłóciłam (pierwszy raz w życiu z moim tatą), a na studniówkę i tak musiałam iść... To była najgorsza impreza w moim życiu, z której zresztą wróciłam bardzo wcześnie. Teraz już wiedzą, że mnie się do niczego nie zmuszapogubiony pisze:Na mnie rodzice wymusili studniówkę "bo będę żałował do końca życia", a że byłem małoasertywny, to się zgodziłem. Oczywiście byłem sam i uważam, że to stracona noc. Może nie będę tego żałował do końca życia, bo nie warto sobie zaprzątać tym głowy.
"Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada ciasno na dnie serca jak śnieg podczas bezwietrznej nocy."
Jak mnie zmusili? No może faktycznie ostatecznie ja sama powiedziałam, że jeśli muszę to pójdę. Ale niech nie liczą na to, że będę się dobrze bawić. Oczywiście rodzice uznali, że przesadzam i na pewno będzie świetnie... (Oczywiście nie było, co wiedziałam od początku). A dlaczego zdecydowałam jednak pójść? Po pierwsze dlatego, że zapłacili mi za studniówkę i nie chciałam żeby im kasa przepadła (byliby źli, że płaca za moją imprezę a ja nie idę). Po drugie nie chciałam aż tak się kłócić - atmosfera w domu byłaby niezbyt miła... Więc dla świętego spokoju poszłam. A dlaczego im tak zależało? Sama nie wiem, może to przekonanie, że są dorośli i lepiej wiedzą ode mnie co dla mnie lepsze... (w tym przypadku się nie sprawdziło). No i oczywiście znane hasło "studniówka jest tylko raz w życiu, więc jak mogłabyś nie iść". No więc poszłam...
"Jest na świecie taki rodzaj smutku, którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu, osiada ciasno na dnie serca jak śnieg podczas bezwietrznej nocy."