Związek wolny
Re: Związek wolny
napisałem "swoje wyobrażenie" i "dla mnie", ale masz rację, średnio zauważalne podczas czytania całości.
nie wiem, dla mnie są rzeczy, które bez względu na dodatkowe okoliczności są złe, oczywiście w ramach wyobrażenia jednego człowieka, nie ma tu co uogólniać i odmawiać indywidualności ludziom.
dobrze, że doszliśmy do konsensusu.
nie wiem, dla mnie są rzeczy, które bez względu na dodatkowe okoliczności są złe, oczywiście w ramach wyobrażenia jednego człowieka, nie ma tu co uogólniać i odmawiać indywidualności ludziom.
dobrze, że doszliśmy do konsensusu.
www.pustamiska.pl
jedno kliknięcie to garść karmy dla zwierzaków ze schronisk
jedno kliknięcie to garść karmy dla zwierzaków ze schronisk
Re: Związek wolny
Tylko trochę mam wrażenie, że temat zszedł na związki poligamiczne, o czym akurat istnieje osobny wątek. Zdawało mnie się, że chodzi tu o związek z jedną osobą ale z zachowaniem swobody - takie życie razem ale osobno i właściwie zakres swobody wg. mnie jest kwestią umowną i dla jednych przygodny seks bez głębszego uczucia jest nie znaczący bo wystarczy, że nasz partner/ka najsilniejsze uczucia i tak posiada wobec nas. W przypadku asów to myślę, że nie ma problemu ponieważ kwestie seksualne nie dotyczą, a zabraniać partnerce/owi utrzymywania przyjaźni to trochę egoistyczne.
"Szczęście jest tak bardzo blisko, jeśli tego chcesz
marzeniami zbuduj przyszłość, swój własny los"
marzeniami zbuduj przyszłość, swój własny los"
Re: Związek wolny
Związek wolny równa się dla mnie związek bez zobowiązań. I tych na zasadzie - nie mam ochoty, to się nie widuję/nie dzwonię/nie piszę, i tych na zasadzie - druga strona może robić to, co zechce, póki ja nie będę potrzebowała czy chciała się spotkać. I sądziłam, że nie dotyczy to tylko związków aseksualnych, ale i seksualnych, więc pisałam, co sądzę w obu przypadkach. Także myślę, że jednak trzymamy się tematu.
Re: Związek wolny
W sumie to trzymamy się tematu, tylko wyszło na to, że każdy ma własną definicję związku wolnego
- Czy to ten moment, kiedy całe moje życie przesuwa mi się przed oczami?
NIE, TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ.
- Kiedy?
TO MOMENT POMIĘDZY PAŃSKIMI NARODZINAMI A PAŃSKIM ZGONEM.
NIE, TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ.
- Kiedy?
TO MOMENT POMIĘDZY PAŃSKIMI NARODZINAMI A PAŃSKIM ZGONEM.
Re: Związek wolny
Właśnie taki najbardziej by mnie interesował. Bez nadmiernej ingerencji w życie obu stron.
- wyrwana_z_kontekstu
- mASakra
- Posty: 2033
- Rejestracja: 12 mar 2011, 12:42
Re: Związek wolny
.
Ostatnio zmieniony 22 gru 2013, 13:54 przez wyrwana_z_kontekstu, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Związek wolny
Podpisuję się pod wyrwaną. Właśnie o taką relację by mi chodziło.
Co do randek natomiast to sama nie wiem, jakbym postąpiła. Gdyby to była dłuższa relacja i choć luźna, to stała, to nie wchodzą randki z innymi w grę.
Natomiast gdyby to była początkująca relacja, to myślę, że mielibyśmy prawo szukać też gdzieś indziej, żeby móc porównać i przekonać się, czy właśnie o to nam chodzi. Mam na myśli, że gdybym spotkała się z kimś trzy razy, to nie uważałabym, że to już związek na serio, a jedynie poszukiwanie metodą prób i błędów, i że mam prawo spotkać się też z kimś innym, poznawać, szukać. A skoro sobie daję takie prawo, to też drugiej stronie.
Co do randek natomiast to sama nie wiem, jakbym postąpiła. Gdyby to była dłuższa relacja i choć luźna, to stała, to nie wchodzą randki z innymi w grę.
Natomiast gdyby to była początkująca relacja, to myślę, że mielibyśmy prawo szukać też gdzieś indziej, żeby móc porównać i przekonać się, czy właśnie o to nam chodzi. Mam na myśli, że gdybym spotkała się z kimś trzy razy, to nie uważałabym, że to już związek na serio, a jedynie poszukiwanie metodą prób i błędów, i że mam prawo spotkać się też z kimś innym, poznawać, szukać. A skoro sobie daję takie prawo, to też drugiej stronie.
Re: Związek wolny
nie lubię czytać o rodzajach związku, bo to wszystko wydaje mi się bezsensowne
'Bo wolny związek może oznaczać, że: każdy robi co chce, spotyka się z kim chce (tak w skrócie), ale też wolnym związkiem (z tego co wiem) można nazwać tzw. życie na kocią łapę.
O ile w przypadku pierwszego rozumienia, wolnemu związkowi mówię "NIE", to konkubinat, jak dla mnie, to jedyna forma związku (przynajmniej w tym momencie) jaka mi odpowiada.'
przecież do spotykania się z kim chce i robienia, nie trzeba pakować się w związek, to nie rozumiem tego
'Otóż ja się duszę w związkach, a jednocześnie potrzebuję czasem się do kogoś przytulić, wyżalić się, podzielić się radością itd. itp. Poza tym lubię słuchać jak ktoś coś opowiada, więc mnie także można się wyżalić (ale bez przesady ), opowiedzieć o swoim dniu. Jednak ciągła obecność drugiej osoby, delikatnie mówiąc, działa mi na nerwy. Nie lubię jak ktoś planuje mi czas, nie znoszę ciągłego przytulania, buziaczków, rozczulania się. Nie lubię jak ktoś mi zabiera moją przestrzeń życiową. Ja lubię dystans, niewielki, który sama tworzę. Jak nie będę go chciała, to sama go zburzę, nie znoszę jak ktoś na siłę chce rozwalić mój "murek".
Tak więc wracając do tematu dla mnie związek wolny to taki, gdzie obie strony wiedzą o co chodzi, a partner niby jest, ale czasem jakby go nie było.'
według mnie związki też są męczące z powodu ograniczeń, ale przytulić się można nawet do przyjaciela, czy zwierzaka,
ja nimi nie pogardzę, wyżalić się można każdemu
'Hm... Związek wolny kojarzy mi się typowo z seksem i jest dla mnie równoznaczny ze związkiem bez zobowiązań. Jeśli ktoś chce w taki wchodzi i w takim uczestniczyć - jego sprawa, nie mam nic przeciwko, uważam, że to prywatna sprawa ludzi, którzy się na coś takiego godzą, ale powinni to robić z pełną odpowiedzialnością, a nie na zasadzie, że teoretycznie się zgadzają, bo jedna strona chce, a druga, jest w duchu niezadowolona'
i tu też kwestia patrzenia na związek
czy chodzi o uczucia, czy fizyczność
każdy postrzega to inaczej
i stąd dylematy
ja wszystko biorę na rozum, jak czytam wszystkie definicje i hasła powiązane z miłością, partnerstwem
to dla mnie jest zrozumiałe u kogoś jak kocha dwie osoby na raz czy coś, a podobno to jest niemożliwe
'Bo wolny związek może oznaczać, że: każdy robi co chce, spotyka się z kim chce (tak w skrócie), ale też wolnym związkiem (z tego co wiem) można nazwać tzw. życie na kocią łapę.
O ile w przypadku pierwszego rozumienia, wolnemu związkowi mówię "NIE", to konkubinat, jak dla mnie, to jedyna forma związku (przynajmniej w tym momencie) jaka mi odpowiada.'
przecież do spotykania się z kim chce i robienia, nie trzeba pakować się w związek, to nie rozumiem tego
'Otóż ja się duszę w związkach, a jednocześnie potrzebuję czasem się do kogoś przytulić, wyżalić się, podzielić się radością itd. itp. Poza tym lubię słuchać jak ktoś coś opowiada, więc mnie także można się wyżalić (ale bez przesady ), opowiedzieć o swoim dniu. Jednak ciągła obecność drugiej osoby, delikatnie mówiąc, działa mi na nerwy. Nie lubię jak ktoś planuje mi czas, nie znoszę ciągłego przytulania, buziaczków, rozczulania się. Nie lubię jak ktoś mi zabiera moją przestrzeń życiową. Ja lubię dystans, niewielki, który sama tworzę. Jak nie będę go chciała, to sama go zburzę, nie znoszę jak ktoś na siłę chce rozwalić mój "murek".
Tak więc wracając do tematu dla mnie związek wolny to taki, gdzie obie strony wiedzą o co chodzi, a partner niby jest, ale czasem jakby go nie było.'
według mnie związki też są męczące z powodu ograniczeń, ale przytulić się można nawet do przyjaciela, czy zwierzaka,
ja nimi nie pogardzę, wyżalić się można każdemu
'Hm... Związek wolny kojarzy mi się typowo z seksem i jest dla mnie równoznaczny ze związkiem bez zobowiązań. Jeśli ktoś chce w taki wchodzi i w takim uczestniczyć - jego sprawa, nie mam nic przeciwko, uważam, że to prywatna sprawa ludzi, którzy się na coś takiego godzą, ale powinni to robić z pełną odpowiedzialnością, a nie na zasadzie, że teoretycznie się zgadzają, bo jedna strona chce, a druga, jest w duchu niezadowolona'
i tu też kwestia patrzenia na związek
czy chodzi o uczucia, czy fizyczność
każdy postrzega to inaczej
i stąd dylematy
ja wszystko biorę na rozum, jak czytam wszystkie definicje i hasła powiązane z miłością, partnerstwem
to dla mnie jest zrozumiałe u kogoś jak kocha dwie osoby na raz czy coś, a podobno to jest niemożliwe
Re: Związek wolny
Wolny związek? Owszem ale na zasadzie że facet mnie szanuje, gdy moge na nim polegać - ja sobie nie wyobrazam by facet spotykał sie ze mną a w tzw miedzyczasie z piecioma innymi. Na to się nie zgadzam. Dlatego lepiej mieć kogoś kto ma male lipido albo nie ma go wcale.
Re: Związek wolny
Wolny związek kojarzy mi się najbardziej z życiem bez ślubu. Brak większych zobowiązań, oprócz tego, że jak wyjdzie coś więcej to nie ma spotykania się z innymi na randki. Mogłabym być w związku luźnym - spotkania góra 2x w tygodniu, 1 sms czy telefon dziennie. Mogłabym też żyć w konkubinacie.
Nie próbuje nawet być normalna,
bo normalność to pierwszy syndrom
śmiertelnie groźnej choroby...
Gdy tylko czuję, że nadchodzi normalność
natychmiast szukam antidotum
bo normalność to pierwszy syndrom
śmiertelnie groźnej choroby...
Gdy tylko czuję, że nadchodzi normalność
natychmiast szukam antidotum
-
- gimnASjalista
- Posty: 13
- Rejestracja: 11 sie 2013, 22:50
Re: Związek wolny
Layla pisze:Mówiąc wolny związek mam na myśli związek, w którym nie ogranicza się partnera i partner nie ogranicza nas. Jeżeli chce się spotykać z kim innym, to ok, może, tylko dla mnie też ma mieć czas i jeżeli umie to rozgraniczyć to w porządku.
Wiem, niezrozumiale napisane, ale ciężko mi określić to tak ogólnie, więc może opowiem na własnym przykładzie.
Otóż ja się duszę w związkach, a jednocześnie potrzebuję czasem się do kogoś przytulić, wyżalić się, podzielić się radością itd. itp. Poza tym lubię słuchać jak ktoś coś opowiada, więc mnie także można się wyżalić (ale bez przesady ), opowiedzieć o swoim dniu. Jednak ciągła obecność drugiej osoby, delikatnie mówiąc, działa mi na nerwy. Nie lubię jak ktoś planuje mi czas, nie znoszę ciągłego przytulania, buziaczków, rozczulania się. Nie lubię jak ktoś mi zabiera moją przestrzeń życiową. Ja lubię dystans, niewielki, który sama tworzę. Jak nie będę go chciała, to sama go zburzę, nie znoszę jak ktoś na siłę chce rozwalić mój "murek".
Tak więc wracając do tematu dla mnie związek wolny to taki, gdzie obie strony wiedzą o co chodzi, a partner niby jest, ale czasem jakby go nie było.
O kociej łapie nawet nie pomyślałam, ale skoro dla kogoś to wolny związek, to ok, niech o nim pisze
Tak może być jeśli obie strony tego chcą. Spotykasz faceta i przedstawiasz mu całą sprawę dokładnie tak jak tu opisałaś i mówisz że inaczej nie ma mowy. Jeśli to ktoś o podobnym typie psychiki to będziecie się uzupełniać.
http://www.livestrong.com/article/18967 ... ing-signs/
Niewiele jest takich osób które chcą w to wejść. Większość partnerów kobiet/mężczyzn cierpiących na lęk przed bliskością popadają w depresję i bardzo cierpią. Nie da się tak żyć - niby w związku ale bez żadnego oparcia, bez poczucia że się jest kochanym i, co ważne, kochanym na wyłączność.
- Patryk
- bASyliszek
- Posty: 1006
- Rejestracja: 20 lis 2011, 00:47
- Lokalizacja: Starogard Gdański, Londyn
- Kontakt:
Re: Związek wolny
Ja w dużym stopniu utożsamiam się z tym co napisała Layla.W owej wizji związku nie doczytałem się jednak lęku przed bliskością a bardziej dużą samowystarczalność i niezależność.To,że dobrze czuję się w swoim towarzystwie i nie potrzebuję każdego dnia,czy każdej chwili w ciągu dnia spędzać z jakąś osobą nie znaczy że czuję lęk przed bliskością a że nie potrzebuję jej w takiej ilości.Ja np. nie potrafiłbym być z osobą która nie potrafi zorganizować sobie czasu beze mnie i mającej potrzebę być każdą pojedynczą chwilę w centrum mojego życia.Dowiedziałem się nie dawno od kogoś,że odnośnie kobiet ktoś taki zwany jest kobietą bluszcz Nie wiem jakiego pojęcia używa się w odniesieniu do mężczyzny.
Przeczytałem artykuł.Jako że nigdy nie unikałem rodzinnych obiadów i uroczystości stwierdzam,że nie cierpię na commitment phobia
W odniesieniu do osoby cierpiącej na taki lęk być może ktoś taki popada w depresję.Jeśli jednak to odniesienie do osoby mającej wizję związku opisaną przez Laylę(a moja jest podobna) to nie planuję depresji Nigdy też nie miałem potrzeby bycia kochanym na wyłączność i dobrze mi bez niej.marta anna pisze:Niewiele jest takich osób które chcą w to wejść. Większość partnerów kobiet/mężczyzn cierpiących na lęk przed bliskością popadają w depresję i bardzo cierpią. Nie da się tak żyć - niby w związku ale bez żadnego oparcia, bez poczucia że się jest kochanym i, co ważne, kochanym na wyłączność.
Przeczytałem artykuł.Jako że nigdy nie unikałem rodzinnych obiadów i uroczystości stwierdzam,że nie cierpię na commitment phobia
-
- gimnASjalista
- Posty: 13
- Rejestracja: 11 sie 2013, 22:50
Re: Związek wolny
Patryk
Co innego miałam na myśli. Można być związku gdzie np. nie mieszka się razem i gdzie spotkania ogranicza się np. do cotygodniowych rozmów, wspólnych weekendów - a potem każdy w swoją stronę.
Dalej, jest rzeczą oczywistą, że w związku nie może być tak że istnieje tylko sfera wspolna i nic poza nią. Sfera wspolna oczywiście musi być ale też każda z osób ma swoje własne sprawy, pasje, zainteresowania. W przeciwnym razie relacja zrobi się duszna.
Z postu Layli jednak wynikało że "luźny" charakter związku idzie jeszcze dalej - każdy ma swoje zycie, może się spotykać z kim chce (czyli nawet nie wiem czy mój partner ma inne kobiety i czy tamte kobiety są traktowane ze mną na równi czy to ja jestem nr 1 w haremie). Właściwie "każdy sobie rzepkę skrobie" a bycie razem to tylko rzecz która zdarza się z doskoku. A partner/partnerka takiego "wolnego ducha" nie wie nawet czy jest kochany/kochana bo skoro tamten drugi robi co chce, żyje swoimi sprawami i spotyka się z kim chce/ angażuje uczucia gdzie chce to czy rzeczywiście kocha???
Do depresji dochodzi u partnera takiego kogoś kto chce być absolutnie "wolny" (choć jednocześnie niby to w związku). No bo pojawiają się pytanie: czy jestem kochana? czy będzie miał dla mnie czas w te wakacje czy dopiero w przyszłe? czy będzie z nim kontakt przez kolejny miesiąc czy na kilka miesięcy się odetnie? czy jestem tylko ja czy ma też jakiś alternatywny związek/związki?
Nie opisuję abstrakcji. Znam takie osoby.
Jeżeli dobierze się dwóch takich "wolnych" to jest ok. Gorzej kiedy "wolny" wejdzie w relację z osobą która chce być kochana i chce miłości na wyłączność
Co innego miałam na myśli. Można być związku gdzie np. nie mieszka się razem i gdzie spotkania ogranicza się np. do cotygodniowych rozmów, wspólnych weekendów - a potem każdy w swoją stronę.
Dalej, jest rzeczą oczywistą, że w związku nie może być tak że istnieje tylko sfera wspolna i nic poza nią. Sfera wspolna oczywiście musi być ale też każda z osób ma swoje własne sprawy, pasje, zainteresowania. W przeciwnym razie relacja zrobi się duszna.
Z postu Layli jednak wynikało że "luźny" charakter związku idzie jeszcze dalej - każdy ma swoje zycie, może się spotykać z kim chce (czyli nawet nie wiem czy mój partner ma inne kobiety i czy tamte kobiety są traktowane ze mną na równi czy to ja jestem nr 1 w haremie). Właściwie "każdy sobie rzepkę skrobie" a bycie razem to tylko rzecz która zdarza się z doskoku. A partner/partnerka takiego "wolnego ducha" nie wie nawet czy jest kochany/kochana bo skoro tamten drugi robi co chce, żyje swoimi sprawami i spotyka się z kim chce/ angażuje uczucia gdzie chce to czy rzeczywiście kocha???
Do depresji dochodzi u partnera takiego kogoś kto chce być absolutnie "wolny" (choć jednocześnie niby to w związku). No bo pojawiają się pytanie: czy jestem kochana? czy będzie miał dla mnie czas w te wakacje czy dopiero w przyszłe? czy będzie z nim kontakt przez kolejny miesiąc czy na kilka miesięcy się odetnie? czy jestem tylko ja czy ma też jakiś alternatywny związek/związki?
Nie opisuję abstrakcji. Znam takie osoby.
Jeżeli dobierze się dwóch takich "wolnych" to jest ok. Gorzej kiedy "wolny" wejdzie w relację z osobą która chce być kochana i chce miłości na wyłączność
Re: Związek wolny
Dementuję plotkę, że w tej wizji związku każdy może z każdym i nikomu to nie przeszkadza. Potwierdzam tezę, że ludzie nie fatygują się przeczytać więcej jak kilku postów, komuś się chyba przyznałam, że nie jest to najbardziej fortunna nazwa. Tak z grubsza to jest tak jak to wyjaśnił Patrykmarta anna pisze:Z postu Layli jednak wynikało że "luźny" charakter związku idzie jeszcze dalej - każdy ma swoje zycie, może się spotykać z kim chce (czyli nawet nie wiem czy mój partner ma inne kobiety i czy tamte kobiety są traktowane ze mną na równi czy to ja jestem nr 1 w haremie). Właściwie "każdy sobie rzepkę skrobie" a bycie razem to tylko rzecz która zdarza się z doskoku. A partner/partnerka takiego "wolnego ducha" nie wie nawet czy jest kochany/kochana bo skoro tamten drugi robi co chce, żyje swoimi sprawami i spotyka się z kim chce/ angażuje uczucia gdzie chce to czy rzeczywiście kocha???
- Czy to ten moment, kiedy całe moje życie przesuwa mi się przed oczami?
NIE, TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ.
- Kiedy?
TO MOMENT POMIĘDZY PAŃSKIMI NARODZINAMI A PAŃSKIM ZGONEM.
NIE, TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ.
- Kiedy?
TO MOMENT POMIĘDZY PAŃSKIMI NARODZINAMI A PAŃSKIM ZGONEM.
-
- gimnASjalista
- Posty: 13
- Rejestracja: 11 sie 2013, 22:50
Re: Związek wolny
Zwracam honor:)
W takim razie tego typu związek jest ok. Generalnie uważam ze trzeba mieć też swoje życie i swoje pasje bo jak wszystko robi się z partnerem i ani krok bez niego to funduje mu się niewolę. Sama bym nie wytrzymała.
Co do tych osób które "spotykają się z kim chcą". Są tacy faceci, ci wspomniani przeze mnie commitment phobics. Boją się związku, więc żeby się uspokoić że w związku nie są, utrzymują jednocześnie relacje z różnymi kobietami. I o tym mówiłam - że z takim kimś można się wykończyć - no chyba że kobieta też tak lubi...
No ale wyszło na to ze Ci Layla nie chodzilo o kogos takiego. Sorki!!!
Przepraszam za poprzednią tak gwałtowna, emocjonalną reakcje. Byłam ofiarą tego typu relacji i czuję się skrzywdzona i czytając cokolwiek o "wolności w związku" mierze swoją miarką i ciaglę to wszystko przeżywam. Sorki raz jeszcze
W takim razie tego typu związek jest ok. Generalnie uważam ze trzeba mieć też swoje życie i swoje pasje bo jak wszystko robi się z partnerem i ani krok bez niego to funduje mu się niewolę. Sama bym nie wytrzymała.
Co do tych osób które "spotykają się z kim chcą". Są tacy faceci, ci wspomniani przeze mnie commitment phobics. Boją się związku, więc żeby się uspokoić że w związku nie są, utrzymują jednocześnie relacje z różnymi kobietami. I o tym mówiłam - że z takim kimś można się wykończyć - no chyba że kobieta też tak lubi...
No ale wyszło na to ze Ci Layla nie chodzilo o kogos takiego. Sorki!!!
Przepraszam za poprzednią tak gwałtowna, emocjonalną reakcje. Byłam ofiarą tego typu relacji i czuję się skrzywdzona i czytając cokolwiek o "wolności w związku" mierze swoją miarką i ciaglę to wszystko przeżywam. Sorki raz jeszcze