Do tego jestem zawsze trochę sceptyczna. Pamiętam nauczycieli, którzy rzeczywiście przez większość czasu nic nie robili. Po prostu i inaczej nie da się tego nazwać. Pamiętam też takich, którzy robili, ale kompletnie do uczniów dotrzeć nie potrafili. Ale pamiętam też, jak moja klasa najpierw awanturowała się o jedną matematyczkę, że nie umie tłumaczyć, później o drugą, później o panią od biologii, która raz nas nazwała 'debilami', co nie było zbyt przyjemne, ale bez przesady, a wszystkie te babki nie uczyły źle. Były surowe i wymagały. Po prostu. A że przy tym musiały bankowo ściąć się z tymi, którzy woleliby, żeby ich głaskać po głowie i przez pół lekcji stać na jednym przykładzie, którego oni permanentnie nie rozumieli, to taki był tego efekt. Obecnie, jeśli w klasie jest trzydzieści osób, nie ma po prostu możliwości na to, by uczniowi indywidualnie poświęcić dużo czasu. Po prostu nie wyrobi się wtedy z programem. Nie muszę chyba dodawać, że narzekacze i wiecznie nie rozumiejący, nie pofatygowali się na żadne zajęcia dodatkowe, prawda?kiedy to wina lezy wylacznie po stronie nauczyciela.
Ja się pakuję, weekendowo, a obok studia . Zobaczymy, może być ciekawie.Po ktos sie pakuje na kierunek technik - informatyk
Opinie na temat fachowców rozchodzą się bardzo szybko, zresztą często korzysta się z ich pomocy nie na zasadzie: "a wklepię sobie w neta i znajdę kogoś" tylko: "zapytam znajomego czy ma kogoś polecić". Poleca się zazwyczaj osoby, które się sprawdziły. Z usług tych, które zrobiły coś źle, już się nie korzysta. Dlatego taki ktoś prawdopodobnie prędzej czy później "wypadnie" z obiegu i tyle.I pozniej biedni ludzie ktorzy nie znaja sie na komputerach majac inny fach w rekach oddaja swoj sprzet fachowcowi pseudo informatykowi ktory fakt faktem nie zna sie zupelnie na rzeczy i robi klientow w balona starajac sie wyciagnac jaknajwieksza ilosc pieniedzy.