przystosowanie do nowego środowiska
przystosowanie do nowego środowiska
Jesteście podatni na zmianę otoczenia, czy opornie Wam to idzie?
Re: przystosowanie do nowego środowiska
Lubię od czasu do czasu zmiany , ale tylko na lepsze.
Nie próbuje nawet być normalna,
bo normalność to pierwszy syndrom
śmiertelnie groźnej choroby...
Gdy tylko czuję, że nadchodzi normalność
natychmiast szukam antidotum
bo normalność to pierwszy syndrom
śmiertelnie groźnej choroby...
Gdy tylko czuję, że nadchodzi normalność
natychmiast szukam antidotum
- aburleksa782
- mASełko
- Posty: 125
- Rejestracja: 2 mar 2013, 17:03
Re: przystosowanie do nowego środowiska
Bardzo lubię zmianę otoczenia i poznawanie nowych ludzi.
Re: przystosowanie do nowego środowiska
A ja cholera - nie lubię. Idzie mi to jak po grudzie.
Poza lękiem ze nowej pracy nie znajdę to właśnie lęk nr 2 który powstrzymuje mnie przed przekwalifikowaniem się.
Do liceum nie dostosowałam się nigdy, na uczelniach z dostosowaniem się i integracją z innymi(która wszak cholernie pomaga) było bardzo , bardzo słabo - na szczęście nawiązałam kontakt z kilkoma bardziej rozwiniętymi towarzysko osobami
Gdybym miała zmienić miejsce zamieszania na inne miasto odczuwałabym potężny dyskomfort.
Librencja zmian nie lubi, oj nie
Poza lękiem ze nowej pracy nie znajdę to właśnie lęk nr 2 który powstrzymuje mnie przed przekwalifikowaniem się.
Do liceum nie dostosowałam się nigdy, na uczelniach z dostosowaniem się i integracją z innymi(która wszak cholernie pomaga) było bardzo , bardzo słabo - na szczęście nawiązałam kontakt z kilkoma bardziej rozwiniętymi towarzysko osobami
Gdybym miała zmienić miejsce zamieszania na inne miasto odczuwałabym potężny dyskomfort.
Librencja zmian nie lubi, oj nie
- aburleksa782
- mASełko
- Posty: 125
- Rejestracja: 2 mar 2013, 17:03
Re: przystosowanie do nowego środowiska
Nie wyobrażam sobie spędzenia całego życia w jednym miejscu. Poznawanie nowych ludzi wzbogaca moje życie, ułatwia rozumienie relacji międzyludzkich i poszerza horyzonty. Lubię się też przeprowadzać i poznawać "nowe tereny".
Re: przystosowanie do nowego środowiska
To jesteśmy przeciwieństwami
Ja gdzieś jeździć zaczęłam dopiero w tamtym roku - chłopak mnie wyciąga, z nim jakoś bezpieczniej i nie tak obco. Ale bardzo pilnuję żeby mi w obcym miejscu nie zniknął z oczu, trzymam sie go kurczowo
Jako dziecko prawie nie jeździłam na wycieczki szkolne ale to raczej ze względów finansowych. Wyjazdy kojarzą mi się z uciskiem na pęcherz (ale jak dopadne klopa to sikać nie ma czym = mój pęcherz denerwuje się razem ze mną).
I dojść do ładu z koleżanką nie mogę- obecnie studiuje ona w Wa-wie i mnie usilnie zaprasza do stolicy- ja owszem, chetnie się z nią zobaczę, bo tęsknie za trąbalińską ale wolałabym zobaczyć sie z nią na miejscu, jak zjedzie do domu. Ona tymczasem jak jest w domu to sie nie przyznaje, że jest bo w domu nie ma nic ciekawego za to chce mi pokazać Warszawe i nie moze zrozumieć dlaczego się opieram przecież Wawa pikna taka, i koło jakichś aktorów mieszka, i wielki świat i w ogóle... a ja chyba bym się pochorowała Byłam w stolicy razy kilka, ale zawsze napięta, oscylująca w okolicach Dworca zachodniego aby czym prędzej na autobus do domu sie załapać. I jak ja sie cieszyłam, ze wracam!
Ja gdzieś jeździć zaczęłam dopiero w tamtym roku - chłopak mnie wyciąga, z nim jakoś bezpieczniej i nie tak obco. Ale bardzo pilnuję żeby mi w obcym miejscu nie zniknął z oczu, trzymam sie go kurczowo
Jako dziecko prawie nie jeździłam na wycieczki szkolne ale to raczej ze względów finansowych. Wyjazdy kojarzą mi się z uciskiem na pęcherz (ale jak dopadne klopa to sikać nie ma czym = mój pęcherz denerwuje się razem ze mną).
I dojść do ładu z koleżanką nie mogę- obecnie studiuje ona w Wa-wie i mnie usilnie zaprasza do stolicy- ja owszem, chetnie się z nią zobaczę, bo tęsknie za trąbalińską ale wolałabym zobaczyć sie z nią na miejscu, jak zjedzie do domu. Ona tymczasem jak jest w domu to sie nie przyznaje, że jest bo w domu nie ma nic ciekawego za to chce mi pokazać Warszawe i nie moze zrozumieć dlaczego się opieram przecież Wawa pikna taka, i koło jakichś aktorów mieszka, i wielki świat i w ogóle... a ja chyba bym się pochorowała Byłam w stolicy razy kilka, ale zawsze napięta, oscylująca w okolicach Dworca zachodniego aby czym prędzej na autobus do domu sie załapać. I jak ja sie cieszyłam, ze wracam!
Re: przystosowanie do nowego środowiska
U mnie to jest tak, że bardzo chcę zmiany, a potem bardzo szybko się nudzę z jednej strony nie przepadam za zmianami, ale jeśli jestem z czegoś niezadowolona to dążę do zmiany tego <temat jest o środowisku, dlatego mówiąc o 'tym' mam na myśli miejsce studiowania>. Już kilka razy zmieniałam całkowicie towarzystwo, miało być dobrze, a wychodziło jak zwykle. A teraz znowu mnie ciągnie do zmiany i tylko kombinuje, gdzie by się przenieść
mam problem. często bywam wesoła, ale nie pamiętam już, kiedy ostatnio byłam szczęśliwa.'
- Aenyeweddien
- pASibrzuch
- Posty: 264
- Rejestracja: 8 kwie 2013, 21:49
- Lokalizacja: Łódź
Re: przystosowanie do nowego środowiska
Zostaniesz moją mistrzynią? Strasznie ciężko mi wychodzi poznawanie nowych ludzi. Chciałabym jednak ich poznawać, chciałabym się nauczyć jak tego można dokonać.aburleksa782 pisze:Nie wyobrażam sobie spędzenia całego życia w jednym miejscu. Poznawanie nowych ludzi wzbogaca moje życie, ułatwia rozumienie relacji międzyludzkich i poszerza horyzonty. Lubię się też przeprowadzać i poznawać "nowe tereny".
Nie mam nic do zmiany miejsca zamieszkania, już miałam okazję zobaczyć jak to jest. Moim zdaniem bardzo fajne uczucie. Nawet udało mi się nawiązać kilka znajomości, niestety bardzo łatwo umierają po mojej kolejnej przeprowadzce.
Mam też problem z nowymi ludźmi taki, że potrzebuję dużej ilości czasu żeby się przy nich rozluźnić. W pracy zajęło mi to ponad rok!!!!! Tragedia jakaś. Pamiętam niesamowite zdziwienie, jak powiedziałam wychodząc z pokoju, że idę z kimśtam porozmawiać, bo się testy popsuły. I bardzo mnie to blokuje. Blokuje mnie to przed zmianą pracy, przed jakimikolwiek decyzja,mi związanymi z trafieniem w nowe środowisko. Ale jest lepiej niż kiedyś, dlatego wierzę, że potrafię się nauczyć żyć z ludźmi. W zasadzie moim marzeniem jest stworzenie grupki przyjaciół, z którymi mnie dużo łączy i wspólne robienie ciekawych rzeczy Zmarnowałam 5 lat studiów, poznałam bardzo mało osób przez ten czas, teraz będzie ciężko nadrobić.
"Czyny niezaistniałe wywołują często katastrofalny brak następstw." - S. J. Lec
Re: przystosowanie do nowego środowiska
Na zdobywanie znajomości i przyjaźnie nigdy nie jest za późno.poznałam bardzo mało osób przez ten czas, teraz będzie ciężko nadrobić.
"Szczęście jest tak bardzo blisko, jeśli tego chcesz
marzeniami zbuduj przyszłość, swój własny los"
marzeniami zbuduj przyszłość, swój własny los"
Re: przystosowanie do nowego środowiska
Aenyeweddien, dimgraf dobrze prawi - tylko trzeba się przemóc.
Na spotkaniach z ludzmi z sieci byłam 2 razy (nie to forum)- za dobrze mi nie szło, nogi miałam jak z betonu, serce mi waliło, odniosłam wrażenie, że rozczarowuję(chyba spodziewano się towarzyskiego szaleńca a ja taki flegmatyk - ale być może tylko tak to odbierałam ) - ale jak teraz o tym myślę to punktuje to jako moje osiągnięcie, bo dałam radę
Na spotkaniach z ludzmi z sieci byłam 2 razy (nie to forum)- za dobrze mi nie szło, nogi miałam jak z betonu, serce mi waliło, odniosłam wrażenie, że rozczarowuję(chyba spodziewano się towarzyskiego szaleńca a ja taki flegmatyk - ale być może tylko tak to odbierałam ) - ale jak teraz o tym myślę to punktuje to jako moje osiągnięcie, bo dałam radę